Kolejny dowód na to, że nikt nie jest wyjątkowy i wszyscy bawili się w przekonaniu "wymyślonych" przez siebie gier
Przepraszam bardzo. To JA wymyśliłem wbieganie po schodach przeskakując co drugi schodek.
Biorąc pod uwagę, że jestem starszy, gówno prawda
Ja zmodyfikowałem tę zabawę i przy wbieganiu po schodach badałem (i czasem teraz też to robię) ile max schodów mogę wziąć na jeden skok. Kolana bolą, ale frajda jest. Do tego liczę schody przy schodzeniu i ile ich jest do spocznika (potem mogę policzyć, czy każde piętro ma tyle samo schodów). Chociaż to podobno już podchodzi pod "nerwicę natręctw", a nie zabawę
Omijanie łączeń płyt chodnikowych, to chyba każdy się w to bawił/bawi. Dziewczyny miały grę w klasy, chłopaki omijały płyty
Jak ktos mieszkal w bloku, to tez sie skakalo z jak najwyzszego stopnia. Oczywiscie niektorzy przesadzali i pozniej bolaly (albo byly skrecone ) kostki.
Heh, kumpel kiedyś barierkę ujebał przy tej zabawie.
I tak najlepsza była modyfikacja cymbergaja, gdzie na asfalcie rysowało się trasę kredą, wymyślało przeszkody i strzelało z kapsli wypełnionych modeliną. Micro Machines w realu. Frajdy w ch**. Piękne czasy, nawet nie wiem, gdzie te chłopaczki teraz się szwędają