Dokładnie tak się powinno to wszystko rozumować. "Zjapońszczenie" w niektórych grach sięga zenitu skutecznie odpychając od rozgrywki. "Próbując" grać w ostatnie FF chciałem po dwóch godzinach by wszyscy bohaterowie zginęli śmiercią męczeńską, by pływali we własnej krwi i by twórcy tych gier doznali amnezji i nic już więcej nie stworzyli. Tak kocham jRPGi.
Z drugiej zaś strony mamy świetne DSy, również od Japończyków, które nie muszą razić anime'towością, a dać tyle radości z uzyskania platynowego trofeum (posiedzieć i "tylko" przejść Demon's/Dark Souls to grzech moim zdaniem).
Ze slasherami jest tak, że w tych japońskich należy skoncentrować się raczej na systemie walki, który powiedzmy sobie szczerze, jest głównym bohaterem ciętych gier. Sam do dziś nie mogę Itagakiemu wybaczyć udziwnień i spopierdółkowania Ninja Gaiden 2. Jest jeszcze Bayonetta, ale w porównaniu z nią to wszystko prezentuje się raczej na zwykłym poziomie zjapońszczenia
.
Marzy mi się slasher od Epic. Po ty co zobaczyłem w trylogii gearsów byłbym spokojny o poziom oprawy, gameplayu i gore, a i historyjkę by pewnie niezłą wymyślili.