Właśnie jestem po prawie godzinnym podcaście z IGN, w którym grał i komentował Connor Dougan, producent gry.
Zbieram japę z podłogi... Posiadówka z grą przedstawiająca podstawowe tryby oraz opcje prze prawie 60 minut gameplay'a. Najnowsza część tej wspaniałej serii jest olbrzymia. Wyloozowany Connor Dougan starał się powiedzieć o wszystkim po trochu, poruszając główne nowości, jakie zagościły w serii. Przede wszystkim odwzorowane trasy dzięki technologii NASA, pomiędzy którymi możemy płynnie i swobodnie przeskakiwać. Genialne efekty zbliżenia od widoku całej kuli ziemskiej aż po konkretne stoki. Przy okazji można podszkolić się z geografii, gdzie i w jakich górach znajdują się dane szczyty.
Zaprezentowane zostały 2 Survival Eventy, jeden z wykorzystaniem Wind Suita (zjechać/zlecieć odpowiednią ilość metrów w dół stoku) drugi z użyciem urządzenia, informującego nas o spadającej temperaturze i stopniowym zamarzaniu (trzeba unikać zacienionych miejsc, przez co postać powoli zamarza a my widzimy oszroniony oraz również powoli zamarzający ekran). Można zwrócić uwagę na zagrywkę a'la Splinter Cell, gdzie informacje są wyświetlane bezpośrednio na stoku, skałach, ogólnie mówiąc otoczeniu. Nie idzie ich nie zauważyć. Oczywiście podstawowym elementem przetrwania tych eventów jest ekwipunek, który należy odpowiednio dopasować do wyzwania.
Sam ekwipunek i customizacja postaci rozrosła się bardziej w stronę RPG'a i statystyk. Niezliczona ilość ubrań, desek, pelerynek itp. okraszona jest statystykami, które w odpowiednim zestawieniu pozwolą nam stworzyć postać idealnie odpowiadającą naszym upodobaniom, bądź dopasowaną do aktualnego challenge'a. Jak widać idą za tym nie tylko możliwości estetyczne i kolorystyczna, ale również praktyczne.
Co już wspominałem we wcześniejszych postach, zadowolony jestem z wyglądu stoków. Każdy rejon i trasa ma swoją oddzielną charakterystykę, która dodatkowo podkreślona jest odpowiednią barwą. Trasy są maksymalnie rozbudowane, dając tak naprawdę nieskończone możliwości jeżeli chodzi o dokonanie przejazdu. A to odkryjemy nowy rail, nową skocznię, jaskinię bądź inne, niby niedostępne miejsce. Po pierwszych filmikach obawiałem się nieco, że będzie pusto i sterylnie. Nic z tego. Kolorowy, szybki i zwariowany SSX powraca. Prawie nie ma chwili spokoju podczas pokonywania trasy; a to jakaś postać nam przeleci przed nosem, zostawiając po sobie specyficzną smugę, a to po wyskoku pojawi się przed nami helikopter (z pomocą którego ofkoz możemy przyczesać tricka), a to z kolei wywołamy lawinę, która dodatkowo podbije poziom adrenaliny na wyższy level. Cieszą również smaczki, które można dostrzec przed samym wyścigiem, a mianowicie postery SSX 3 oraz arty z tej części, poprzylepiane wewnątrz helikoptera.
Nowością na tasach są Geotagi. Kuliste itemy, które można zbierać za kasę. Sęk w tym, że teraz to my możemy je rozstawiać w dowolnym miejscu na stoku. Mało tego, im dłużej nasz tag pozostanie nieruszony (nikt go nie zbierze), tym więcej zarobimy kasy. Dla mnie bomba. Ciekawe tylko ile maks będzie mogło być na trasie, by oczywiście nie było sytuacji, że wbijamy na zjazd a tam milion tagów.
Rzecz, która mnie urzekła (z racji, że jestem jeb**ym estetą), to genialne menusy. Na maksa przejrzyste, płynne oraz z tego co widać - funkcjonalne. Idealnie dobrana kolorystyka, pierdółki w stylu naliczania kasy, wyskakujące info odnośnie zdobytych medali, odznaczeń, info od znajomych, którzy pobili nasz rekord itd. Genialnie uzupełnia to charakter gry. Do tego wszystko przebite kolorowymi obrazkami przedstawiającymi postacie, deski, ubrania itp. Oczywiście cały czas również przewija się nasz avatar, który widnieje w lewym górnym rogu ekranu.
Na osobny akapit zasługują Global Events. Są to eventy, które odbywają się w określonym miejscu, w wyznaczonym terminie oraz przez określony czas. Można na taki event wbić, cyknąć swój wynik i po jego zakończeniu lookać, którą pozycję zajęliśmy. Oczywiście rozgrywać go można ile razy się chce, do zakończenia jego trwania. Mało tego, takie eventy można tworzyć samemu, na własnych zasadach oraz skierować je do konkretnej grupy (tylko nasi znajomi, również znajomi znajomych oraz wszyscy użytkownicy). W tym miejscu chciałbym napisać chyba o jedynym minusie - nie ma Free Ride. Tak jakby nie ma, bo nie da rady w każdym momencie wbić sobie na stok i pobrykać bez obecności i wpieprzania się innych (chyba, że zadziała odłączenie od neta). Tutaj z odsieczą wchodzi właśnie Global Event, który przy odpowiednich ustawieniach daje nam możliwość swobodnej jazdy po danej trasie, niezliczoną ilość razy. Rozwiązanie dobre czy raczej komplikujące? Okaże się w praniu.
Na koniec zostawiłem najsmaczniejszy kawałek tortu. Chodzi oczywiście o RiderNet czyli rozgrywkę po sieci. To, co SSX prezentuje w tej kwestii zapodało mi mocnego marksman headshota. Jak wiadomo jest to ficzer zrobiony na wzór Autologa z NFS'a. Nie grałem w racera od Criterion więc nie wiem jak to się tam sprawowało. Tutaj pasuje wręcz idealnie. Cały czas mamy podgląd na naszych znajomych, którzy bija nasze rekordy, ustalają nowe, przesyłają do nas wiadomości itd. W każdym momencie możemy oderwać się od wątku głównego i odpowiedzieć na rekord kumpla, wskakując bezpośrednio do eventu. Jeżeli zaliczymy faila, kumpel dostanie dodatkowe creditsy; co ważne, nawet nie musi być wtedy przy konsoli (już widzę, jak będę wracał z roboty, a tam na moje konto będzie wpływała kaska od cappo i tarnego po nieudanych próbach obalenia mnie ze szczytu ;] Co fajne, w każdej chwili możemy przyblokować userów, których poczynania nas nie interesują. Nie ma w takim razie mowy o niepotrzebnym spamowaniu informacjami.
Już widzę, że RiderNet zrobi tę grę na "jeszcze jeden przejazd". Nie raz pewnie będzie sytuacja, że po kilkugodzinnej, nocnej sesji i próbie wyłączenia sprzętu celem odpoczynku, wyskoczy info "...pobił twój rekord na trasie...". Nie ma mowy wtedy o wyłączaniu. Niech się nigga zdziwi, jak rano wstanie i dostanie na pysk nowym rekordem. Cudzym. W tej grze non-stop coś się będzie działo, non stop będzie co robić - bić rekordy, zdobywać odznaki, które swego rodzaju są wewnętrznymi wyzwaniami, jeździć z kumplami, czy po prostu szosować w samotności, wsłuchując się w ulubioną muzę, zarzuconą dzięki Custom Soundtrack.
Trochę przydługo i pewnie nieliczni doczytają do końca (jeżeli ktokolwiek...). Niemniej jednak już teraz mogę powiedzieć, że dla mnie to gra roku. SSX wraca w wielkim stylu, ze sporą liczbą nowości oraz z mocarnym RiderNet'em na czele. Po raz kolejny przypomina i udowadnia, że "SSX to nie gra, to styl życia". I niech tak pozostanie.