chodzi o to, że nvidia "wymyśliła" sobie g-sync jako alternatywę dla starego v-sync. v-sync działa tak, że albo masz 30 fps, albo 60 fps, a jak karta ci nie wyrabia to pojawia się "czkawka", znany efekt.
parę lat temu w specyfikacji display port 1.2(a) pojawiła się opcja, że monitory mogą w sposób dynamiczny dostosowywać odświeżanie. stosując odpowiednie sterowniki do odpowiedniej karty (nowszych konstrukcji) można zrobić tak, że odświeżanie monitora dopasowuje się ilości klatek wyświetlanych na monitorze i w efekcie nie masz screen tearingu.
no i niedawno nvidia wypuściła swoje g-sync, ale nie za darmo. zaczęli kasować producentów monitorów i sprzedawać im chip mający te bajery udostępnić po zamontowaniu w monitorze. w efekcie ceny monitorów z g-sync nie mają screen tearingu, nawet przy wyłączonym v-sync, ale są droższe przez ten chip.
w międzyczasie amd zapowiedziało, że wypuszczą swoje rozwiązanie softwarowe, freesync, za darmo, dla wszystkich.
fani nvidii wyśmiali amd, bo zieloni stosują chip i wiadomo, że sprzętowe rozwiązanie > programowe.
parę dni temu wyciekły jakieś sterowniki do geforców i okazało się, że po małych modyfikacjach ten cały magiczny g-sync można też odpalić na monitorach bez tego chipa (nie wszystkich, bo część wymagałaby aktualizacji firmware'u). no i pojawia się pytanie, na ch** ten chip i za co biorą kasę? pojawiły się opcje, że ten chip to po prostu sprzętowy drm blokujący funkcjonalność g-synca tylko do tych monitorów, których producenci wykupili licencję (w efekcie i tak płaci klient). skurwysyństwo pierwszego sortu.
jako pointe można napisać, że g-sync(nvidia) = freesync(amd) = adapticve sync zapisany w specyfikacji display port 1.2(a).