I komentarz internauty z onetu:
"Jeden kraj, dwóch emerytów, a dzieli ich finansowa przepaść. Poseł PSL Stanisław Żelichowski w sejmowych ławach przepracował 24 lata, przedtem był leśnikiem. Jego emerytura wynosi dziś 5,5 tysiąca złotych. Józef Fijał przepracował 40 lat w krakowskiej fabryce kabli. Co miesiąc ZUS wypłaca mu 1,2 tysiąca złotych. Emeryt Żelichowski ma na koncie 108 tysięcy złotych oszczędności, jest właścicielem domu wartego 200 tysięcy złotych i mieszkania wycenianego na pół miliona złotych. Pan Fijał ciężko pracował przez 40 lat, często po 12 godzin dziennie. Teraz musi dokładnie sprawdzać ceny każdego produktu, który wkłada do koszyka w sklepie. Po opłaceniu rachunków na życie zostaje mu niewiele, zwłaszcza teraz, gdy ceny żywności oszalały. Poseł Żelichowski nie musi przejmować się cenami w sklepie. Nawet tymi oszalałymi. Miesięcznie dostaje ok. 12 tysięcy złotych, a dodatkowo ma 5,5 tysiąca złotych emerytury. Jakby tego mało, w 2010 roku Żelichowski dostał... 15 emerytur. To było wyrównanie, bo przed 2010 rokiem posłowie emerytur nie mogli pobierać. Ale zmienili sobie przepisy.. po 8 latach pracy w sejmie? Czy to jest w porządku? Ludzie! A może tak. - lata pracy jako posła mnożymy przez 0,7. Bez emerytury poselskiej. To prawo powinno działać wstecz-ta procedura jest w sejmie i Trybunale zaakceptowana. - to zacznijmy od emerytury dla europosłów, po jednej eurokadencji dożywotnia emerytura około 20.000złotych, my to płacimy a nie unia"
Boże jak mnie to wkur**a.