Postawienie wiatraka, na którym opartoby zasilanie w energię elektryczną dla całego domu jest jak na razie nieopłacalne. Koszt urządzeń, generatora, przetwornicy prądu, montażu i instalacji jest w cholerę większy, niż po prostu podpięcie do istniejącej sieci. Do tego zwrot kosztów jest baaardzo rozciągnięty w czasie. Do tego dochodzi Miejscowy Plan Zagospodarowania i Ekoterroryści, które to czynniki warunkują mocno w ogóle możliwość postawienia wiatraka przy chałupie oraz bardzo niepewne jednak źródło energetyczne, wymagające rozwiązania problemu magazynowania energii (co jest raczej niemożliwe), jak i faktu, że nie można uniezależnić się od sieci energetycznej jako takiej, w momencie bezwietrznej pogody.
Jak się gmina uprze, to jeszcze dojebie konieczność sprzedaży energii i podepną użytkownika pod certyfikaty (zielony/żółty etc.), na które mój znajomy swego czasu parsknął śmiechem, jak mu zaczęli nie do końca zorientowane urzędasy wyjeżdżać z papierami. Kur**, całkiem niepostępowe towarzystwo
.
Z atomem prawda jest taka, że to samo zło. Niemcy odchodzą od tego, Francuzi siedzą w tym gównie i innego wyjścia nie mają. GIGANTYCZNE koszty inwestycyjne i eksploatacyjne, do tego na polskim poletku "wyciskamy najniższą cenę" bardzo niebezpieczne, a wystarczyłoby wrócić do pomysłu młynów (tzw. Małej Energetyki Wodnej), dzięki której wiele małych gmin o dobrych stosunkach wodnych mogłoby się w jakimś stopniu uniezależnić od konglomeratów. Jest jeszcze kogeneracja, wymienniki, pompy ciepła, fotowoltaika, solary, biomasa. Jest w cholerę możliwości, ale trzeba do tego postępowych decydentów. W Polsce, tak jak Iras napisał, wszystko oparte jest na węglu i gazie, przy ślicznie podpisanym przez Pawlaka homonto z Rosją, a temat łupków jest spalony, bo to prawie kolonizacja. Pie**olić atom.