Swoją drogą popieram beceta. Rozumiem lasy, obszary chronione, parki i działki własności państwowej. Na działce budowlanej, na której są pozostałości sadu po poprzednich właścicielach i inne drzewa liściaste/iglaste, mam prawo robić z jej kształtem i wyglądem co chcę (oczywiście w ramach miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego). Nawet wyciąć w pień i wylać beton po całości, o ile to nie zagraża sąsiadom z punktu widzenia hydro-geologicznego. Każdy rozumny człowiek kupujący działkę na wsi chce mieć jednak kawałek zieleniny i nie wycina z pełną premedytacją drzew, aby zrobić na niej składowisko odpadów radioaktywnych.
Problemem tego gościa z artykułu jest fakt, że nie zapytał o pozwolenie do ścięcia drzew na swoim terenie. Życzliwych, podpierdalających sąsiadów nie brakuje, a że prawodawcy przeginają i za ścięcie drzewa karzą mocniej, niż za zakopanie dziecka w lesie, to inna rzecz.