Naprawdę wierzycie że Obama zakończy bombardowanie biednych muzułmanów , że Żydowskie lobby w USA na to pozwoli... zajebiście naiwnym trzeba być. Gospodarkę jeszcze bardziej rozpieprzy, ktoś kto chce rozdawać jeszcze większe pieniądze przygłupom siedzącym na blokowisku cały dzień, nie może nic dobrego wnieść a już na pewno nie "progress". Chyba że mówimy o postępie w czerwonym wydaniu, czyli gospodarka USA będzie rozwijalna się tak samo słabo jak Niemiec, czy też Francji.
Ci biedni muzułmanie posłaliby cię na szafot tylko za to, że istniejesz. Jest to zupełnie inna kultura, która gdyby tylko dać jej taką możliwość wymordowałaby każdego kto myśli inaczej oni. Jeżeli bombami udaje się wykosić przynajmniej niektórych z tych psychopatów to jest to dobre rozwiązanie.
A jak ci jest ich tak strasznie żal, to sobie pojedź - a to do Iraku, a to do Afganistanu. Będziesz mógł tam wyrażać swoją sympatię do nich, chociaż nie liczyłbym na to, że to docenią.
Po za tym w moim odczuciu twoje stanowisko do Obamy jest podszyte w dużym stopniu niechęcią do niego z powodów, które są mało racjonalne. Chcę bowiem zauważyć, że o ile on zapowiada obniżkę podatków dla większości społeczeństwa i podwyżkę od 250 tysięcy, to McCain to nie ma żadnego pomysłu na to co robić. Zaś w kwestii systemu bankowego to istnieje plan Paulsona - który swoja drogą też jest rozwiązaniem typowo socjalistycznym.
I może mała angedota z historii socjalizmu w Stanach.
Po drugiej wojnie światowej władze amerykańskie stanęły przed następującym problemem: co z robić z tysiącami młodych mężczyzn, którzy właśnie wrócili z frontu, a których właśnie zwolniono ze służby wojskowej. W końcu chyba tylko zorganizowana przestępczość będzie mogła im zaoferować pracę, przynajmniej znaczącej ich ilości. Amerykanie myśleli nad tym problemem, myśleli i w końcu wymyślili. Powiedzieli tak: słuchajcie chłopaki, nie mamy dla was roboty, pieniędzy też wam na długo nie starczy. Ale jak chcecie, to tutaj macie papiery - każdy uniwersytet w tym kraju przyjmie was z szeroko otwartymi ramionami.
I po czterech latach z setek tysięcy mężczyzn stworzono armię specjalistów. Państwo musiało poświęcić na to swoje środki, wspomogło obywateli - czy jednak stworzenie klasy średniej nie było tego warte?
Przecież Obama to epicki przywódca i dlatego wygra. Amerykanie kochają słowo 'epicki'. Tutaj w znaczeniu, że porywa tłumy. Dla mnie żaden z nich nie jest wystarczająco dobry. Gdzie im do Clintona, gdzie do Kennedy'ego.
Nie jesteś amerykaninem i nie będziesz głosował, więc twoje opinie nie mają w tym momencie znaczenia.
Uważam jednak, że tłumu - w tym wypadku amerykanów - nie da się poderwać tak łatwo. Trzeba mieć charyzmę i jakieś poglądy.
A pamiętałbym o tym, że do nas trafiają tylko echa i skróty kampanii wyborczej, zdecydowana większość wystąpień u nas nie istnieje. Muszą być jakieś powody, że Obama jest postrzegany jako prezydent na czas kryzysu.
Po za tym przypomina mi się opinia jednej osoby, która szczegółowo przygląda się tym wyborom i dokładnie słucha co każdy z nich mówi. Bardzo sceptycznej na dodatek. Spytałem się jej czy Obama jest kimś kto mówi jak przywódca, jak prezydent. Odpowiedź brzmiała - tak. Jest to ktoś ma swoją wizję, kto może osiągnąć rzeczy wielkie.