Zawaliłem sprawę i nie miałem jednego wpisu z wykładu, lecz w internecie jest zaliczenie, więc nie panikowałem. Dowiedziałem się, że mogę sprawę załatwić u prodziekana, bo gość, u którego byłem na tym wykładzie ma dyżur dopiero 30. Prodziekan wywiesił, że dyżur ma od 8:30 do 9:30, czekamy, czekamy, ludzi coraz więcej, naprawdę dużo, a jest 9:20 i go nie ma. Pojawia się o 9:30, zero przepraszam i wpuszcza ludzi, wolno to idzie, 10:00 wychodzi i mówi, że musi spadać, ew. możemy się pojawić w czwartek, ale nie wie kiedy, bo nie wie o której godzinie jego dzieci zaczynają szkołę (kur** JA pier**lę). I teraz nie wiem czy mam się pojawić o 8 czy o 12, bo na maila na razie nie raczył odpowiedzieć. Prawdopodobnie cały dzień zleci. Pieprzeni socjologowie, prodziekan filozoficzny do rany przyłóż jest, ale też nie złapię go przed 27.