Argument zasadności niezapinania pasów w obszarach o potencjalnie niskiej do rozwinięcia prędkości ma bardzo słabe podstawy, opierające się tylko na wygodzie. Znam osobiście przykład kolegi, w którego ktoś przyje**ł na osiedlowej drodze i uwaga: sekundę wcześniej wsiadł do samochodu po wyjściu ze sklepu i nie miał zapiętych pasów. Skutki: drutowana szczęka i uraz kręgosłupa w odcinku szyjnym od odrzutu. W Krynicy też kiedyś wpadłem w poślizg (przy małej prędkości w podróży po tzw. "pierdoły do sklepu") i przywaliłem w murek kamienny. Pasażer wyniósł z wypadku tylko siną pręgę na klatce piersiowej od pasów, a zapewne skończyłby z głową w szybie. Forumowicze na pewno mogą takie przykłady mnożyć. Tak więc zakładanie, że w takich sytuacjach i na drogach osiedlowych/parkingach nic nie może się stać jest przejawem skrajnej nieodpowiedzialności.
No widzisz, a ja mogę mnożyć inne przykłady jak np. ten w którym jechałem z tyłu bez zapiętych pasów i przywaliliśmy w autobus, a mi się nic nie stało. Inny przykład, to znajomy ojca, który jechał z synem starą Skodą i wpadli do rowu na śliskiej drodze, po czym auto się zapaliło. Gdyby syn znajomego nie był zapięty w pasy, to teraz nie miałby blizn po oparzeniach. W panice nie mógł uwolnić się z pasów i dopiero jego ojciec (który też został lekko poparzony) wyciągnął go z auta, bo zachował trzeźwość umysłu.
Z autobusem sądzę, że miałeś po prostu szczęście. Przykład ze Skodą też słaby, bo skończyło się na oparzeniach, a skąd wiesz czy oglądałbyś teraz znajomych gdyby mieli niezapięte pasy. Mogła z nich w tym rowie zostać krwawa miazga (lub przynajmniej poważne urazy głowy), gdyby nie było stabilizacji i trzymania w fotelu.
Fajnie, że kur** zostawię auto na placu obok miejsca zamieszkania i potem podczas wprowadzania go do garażu będę zapinał pasy, bo może nagle z dupy przywali mi jakiś wariat.
NIGDY NIE WIESZ, CO SIĘ WYDARZY. Poważnie, to tutaj trochę już przesadzasz. Pisałeś o drogach osiedlowych, parkingach, przejazdach do sklepu po materiały i do tego się odnosiłem. Wprowadzanie auta do garażu przy placu pod domem to nawet mając 11 lat i ogarnięte biegi można robić, bo potencjalnego zagrożenia nie ma. Idąc dalej w przesadę, mógłbym napisać, że rozgrzewając rano silnik w samochodzie, na te kilka sekund jak tylko wsiadamy i wysiadamy z samochodu by przekręcić kluczyk, też powinniśmy zapinać pasy.
Gdybym wychodził z założenia, że wszędzie jest niebezpieczeństwo, to nie jeździłbym motocyklem, bo tam dopiero można sobie narobić krzywdy nawet przy małej prędkości.
Nie od dzisiaj wiadomo, że każdy motocyklista po odpaleniu maszyny ma podpisany pakt z diabłem
Dla mnie sprawa nadal jest jasna i zawsze gdy jestem poza obrębem własnego podwórka pod domem, pasy zapinam (choćbym miał do kolegi 300 m, do sklepu kolejne 100 m, a jechałbym 30 km/h). Ja z tym po prostu nie mam problemu. Tak jak napisałem, jest to już odruch bezwarunkowy.
Jedyne czego się boję, to jakbym miał zablokowany gaz, jechał w kierunku urwiska i nie mógłbym wyskoczyć z powodu blokady pasów albo paniki. Za dużo filmów, bo w życiu raczej małe szanse na takie zdarzenie, ale to, że ktoś w ciebie się właduje na obszarach zabudowanych i osiedlowych imo jest o wiele większe. W NH nie raz takie młode poj**y jeżdżą starymi vw i bmw.