W ogóle, tak mi się dzisiaj przypomniała sytuacja z rana. Idę na przystanek w Europejskiej Stolycy
Kultury i widzę, że już podjeżdża autobus więc postanawiam kupić bilet w środku. Automatu niestety nie było, więc podchodzę do kierowcy. Wiedziałem już, że trzeba mieć wyliczone ale byłem w stanie poświęcić te kilka groszy.
- Dzień dobry, poproszę ulgowy ustawowy - mówię grzecznie i z szacunkiem, kładąc 2 zł na małą półeczkę (bilet kosztuje 1.25)
- Złoty dwadzieścia pięć!
- Proszę, tutaj dałem 2 zł.
- Ma być wyliczone! Nie wydaję reszty.
- Reszty nie trzeba w takim razie.
- MY TU NIE PRZYJMUJEMY DAROWIZN! JEST NAPISANE - MA BYĆ WYLICZONE! JAK NIE MA, TO TRZEBA IŚĆ ROZMIENIĆ!
Centralnie skurwsysyn na mnie wydarł mordę. Jako, że ja reprezentuję sobą odrobinę kultury, powstrzymałem się od nieuprzejmego spier**laj i stanąłem grzecznie jadąc na gapę. Mieszkam ponad 20 lat w BB, dziesiątki razy kupowałem bilety u kierowcy, nigdy nie miałem takiej sytuacji. Niech mi teraz ktoś powie, że jestem uprzedzony.
