Chyba się w tym temacie nie wypowiadałem, a poczuwam się, żeby moje 5 groszy tu i ówdzie wcisnąć. O piractwie można by książki pisać, bo sam temat jest śliski niczym ośmiornica i nijak go chwycić w swe ręce, żeby się nie wyślizgnął. Zaznaczam więc od razu, że nie jestem święty, w zamierzchłych czasach piraciłem nie gorzej niż Jack Sparrow ze znanego skądinąd przygodowego filmu. Zabawne, ale nie mógłbym sobie teraz wyobrazić czasów PSX'a bez setek porozrzucanych po pokoju płyt, których znakiem rozpoznawalnym był maźnięty flamastrem na szybko tytuł jakiejś gry. W pewnym momencie mogłem pochwalić się ponad 200 płytową kolekcją i co by nie mówić te czasy wspominam z łezką w oku (szczególnie sam początek, gdy jechałem jeszcze na "action replayu", pamięta ktoś jeszcze te szlachtowanie rozpędzonymi płytami? hehe...). Byłem szczylem i waliło mnie, czy ktoś dostanie za to kasę, czy nie, ważne, że ja uśmiechnięty wracając z bazarku z dziesiątką nowych tytułów znowu mogłem szarpać do upadłego. A w jeszcze dawniejszym okresie, chyba nie muszę przypominać, że praktycznie cały nasz kraj zalany został przez różnego rodzaju pegasusy i ze świecą wątpię, żeby ktokolwiek znalazł u nas oryginalnego NES'a. Wracając jednak do czasów teraźniejszych, dziś gram już tylko na oryginałach, nie będę trąbił o jakichś tam ideologicznych aspektach mojego wyboru, nie chcę dorabiać do tego jakiś wielkich teorii o moralności i złodziejstwie (jakim piractwo poniekąd jest). Ot pojechałem do Anglii, tam nie trzeba było piracić by mieć co tydzień nową grę i jakoś tak się przyzwyczaiłem... Sam nie wiem czemu, dzisiaj, gdy wróciłem już na stałe do Polski czasem sobie pluję za to twarz (szczególnie gdy widzę jakiś nowy tytuł na który nie mogę sobie pozwolić), ale jednocześnie ma to w sobie jakiś czar. Kupno nowego tytułu, szczególnie gdy ten jeszcze jest w folii, ma w sobie to coś, coś na co można czekać i pół roku byle znowu tego posmakować, poza tym miło jest mieć świadomość, że wspiera się w jakiś sposób ukochaną branżę. Z drugiej strony całkowicie rozumiem (nie mówię, że popieram) tych, którzy nigdy się do oryginałów nie przekonali. Realia naszego kraju wyglądają tak jak wyglądają, osoba która zarabia 1200 zł wiele by musiała sobie odmówić by cieszyć się nowym tytułem, a jeżeli ktoś wydaję na jakiś sprzęt ciężkie najczęściej długo i w pocie czoła zbierane pieniądze to chce od czasu do czasu odpalić na nim jakąś nową gierkę. Gdyby gospodarka naszego kraju przypominała bardziej cywilizowanych zachodnich sąsiadów to i odsetek piractwa znacznie by spadł, tego jestem pewny. A póki co, trzeba się cieszyć, że sytuacja w przypadku gier i tak z roku na rok znacznie się poprawia, i nie jest tak jak jeszcze 10 lat temu. Co do filmów i muzyki, to jest już troszkę inna bajka bo w nie dalej najczęściej zaopatruję się w sieci sklepów torrent, bądź rapidshare (do fizycznego sklepu idę tylko po największe perełki). Akurat w tym temacie nie widzę też większej poprawy, wręcz odwrotnie, sytuacja tego rynku wydaję mi się coraz gorsza (ratują ją nieco płytki BR) to zaczyna się przeobrażać w jakąś plagę, stało się czymś normalnym i powszechnym i chyba już nikt się nad tym nie zastanawia (nawet na zachodzie). Nie umiem tego wytłumaczyć, więc i nie będę się starał, wiem jedno, w przypadku filmów i muzyki czas zacząć wprowadzać w życie nowe techniki dystrybucji, bo inaczej to chyba nigdy się nie zmieni.