Robin Hood XXI wieku się znalazł?
Robin Hood zabierał bogatym dawał biednym. Tutaj mam na myśli przypadek, w którym kopiujesz od bogatych i dajesz biednym - różnica jest znacząca (bogaci fizycznie na tym nie tracą).
Sytuacja materialna nie usprawiedliwia sięgania po czyjąś własność (w tym wypadku intelektualną) i takie tłumaczenie kompletnie mnie nie przekonuje, zwłaszcza że z braku filmowej nowości na hdd komputera nikt raczej nie umrze.
Ale w końcu umrze. A jaki jest cel by nie korzystał z dodatkowych przywilejów, jeśli nikt na tym nie traci? Jeśli osobę stać na książki to je kupuje, jeśli nie, to wypożycza z biblioteki. Było tak od wielu, wielu lat i jakoś nikt nie robił problemu. Poza tym jeśli uzna jakąś książkę za wybitną, to może zakupi ją do swojej skromnej kolekcji.
Dla przykładu. Pan Z może chciałby czytać 10 książek w miesiącu, lecz ze swej skromnej pensji stać go tylko na 1. Zatem Pan Z idzie do biblioteki, wypożycza 9 książek, a 1 kupuje. Pytanie: Ilu wydawców traci na tym, że Pan Z czyta w miesiącu 10 książek zamiast 1?
Sam niejednokrotnie, żeby kupić grę, musiałem rezygnować z czegoś innego. Powinienem ściągnąć z netu, a pieniądze wydać inaczej?
Mam tu na myśli tylko przypadki gdy ściągasz rzecz, której w normalnym wypadku byś nie kupił. Rezygnowałeś z czegoś innego, bo zależało Ci na tej grze i byłeś w stanie wydać na nią pieniądze. W tym przypadku mówię o rzeczach typu: "Film wydaje się dosyć fajny, ale na pewno nie wydam na niego te X pieniędzy". Właściciel praw traci tylko wtedy gdy
zamiast kupić jego produkt, ściągasz go z neta. Dla przykładu podobnie ma się rzecz z dawaniem biednym przeterminowanej żywności - nic za darmo i ch**! Co z tego, że taka żywność wyląduje w śmietniku, a głodujący, którzy nie mają grosza przy duszy by się najedli. Ale prawo jest prawem, więc zdychajcie. Problem w tym, że prawo nie zawsze jest robione pod ogół ludzi.
Oczywiście sprawa jest dosyć skomplikowana i może kiedyś ta osoba zmieniłaby zdanie i w końcu by kupiła ów produkt (np. gdy znalazłby się w promocji).
Jak ma patrzeć w sufit, to niech sobie robotę znajdzie - szybciej nie będzie musiał ściągać.
A jeśli już ktoś ma pracę, tylko szef go wyzyskuje? (zakładając, że ciężko znaleźć lepszą alternatywę). Jeśli jesteś taki mądry to pracuj po kilkanaście godzin dziennie, wtedy nie będziesz miał nawet sił by z czegokolwiek korzystać, bo przy każdym filmie zaśniesz. Nieroby to osobna kategoria i takie typy faktycznie powinny się wziąć za siebie - tutaj nie ma usprawiedliwienia.
Gdyby ceny dostępnej w internecie zawartości były niższe, to i więcej osób byłoby sobie w stanie pozwolić na te produkty. Na zachodzie stosunek ceny do zarobków wygląda dużo lepiej, dlatego też znacznie więcej produktów się sprzedaje.