Ni no kuni ma bardziej konsekwentny styl od Halo. Halo jest z jednej strony poważne, a z drugiej walczy się ze śmiesznie brzmiącymi stworkami oraz śmiesznie brzmiącymi laserkami. Ale żeby ukrócić bezsensowne drążenie tej kwestii, to powiem, że infantylność, którą serwuje Halo mi się po prostu nie podoba. Bo jednak muszę przyznać, że lubię takie rzeczy, jeżeli są odpowiednio podane. W Halo nie są.
Z UT jest jak z Ni no kuni, jest bardziej konsekwentne w swojej prezentacji.
Dostrzegam moc Halo w jego grywalności i... 4 osobowym coopie. I tak, to jest wystarczajacy powód, by się świetnie bawić przy grze. Ale prawda jest taka, że gdyby inna gra oferowała "tylko tyle", z taką grafiką jak Halo, to nie zostałoby docenione przez recenzentów, i dlatego piję do ich rzetelności, czy tez zdolności oceny...
I jeszcze się uczepie do twojego sposobu argumentowania. Z jednej strony piszesz, że atrakcyjność Halo jest kwestią gustu, czyli relatywizujesz "fajność" tej gry, jednocześnie krytykujesz, że przecież tylko strzelając w nazistów można się dobrze bawić, a z trzej strony sam argumentujesz "dla mnie brak singla = gra jest słaba".
Albo rozmawiamy o faktach, albo o gustach.
A i jeszcze muszę spytać, co było słabe w porcie Halo na PC? Grafika? Fabuła się zmieniła? Nie te dźwięki? Mapy z większym polotem i więcej się działo na konsoli? Ja żadnych błędów nie doświadczałem grając na PC.