Sokół maltański (Hammet)
Nieduża powieść kryminalna z 1930 roku, która w 1941 doczekała się genialnej adaptacji filmowej Johna Hustona (jego debiut reżyserski) z wspaniałym Humphreyem Bogartem w roli głównego bohatera. Nie chcę rozstrzygać co jest lepsze - książka czy film - jedno jest pewne - lepszej adaptacji nie można sobie wyobrazić. Mówi się, że Sokół maltański Hustona to pierwszy prawdziwy film noir, a dla wielu najlepszy. Trudno to rozstrzygać, bo konkurencja w tej kategorii jest silna - Bulwar wschodzącego słońca, Głęboki sen, Trzeci człowiek czy Podwójne ubezpieczenie, z późniejszych - Chinatown Polańskiego czy jeden z moich ulubionych filmów Dotyk zła Wellsa. Taka mała dygresja filmowa, ale myślę, że ważna, bo gdyby nie powstał film Hustona, to zapewne jeszcze długo bym nie sięgnął po książkę Hammeta.
Sam Spade wraz ze swoim partnerem są prywatnymi detektywami (trudno by było inaczej w powieści kryminalnej). Dostają sprawę od pięknej, tajemniczej pani (femme fatale), podczas śledztwa ginie partner i osoba śledzona. Gliniarze chcą znaleźć winnego, Sam chce dowiedzieć się o co chodzi, a przy tym nieco zarobić. Pojawia się kilku tajemniczych gości, każdy łże jak pies, a czytelnik wraz z bohaterem nie bardzo wie o co chodzi. Akcji jest mało jako takiej, wszystko rozgrywa się na płaszczyźnie dialogów, w których bohaterowie nawzajem wyczuwają się - kto ile wie/jak bardzo kłamie. Intryga jest niezła, zaskakująca i wciągająca. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Momentami jest dosyć brudna, ale to tylko plus. Świetnie oddaje klimat tamtych lat - książka-noir po prostu. Każdy kto widział choć jeden film tego typu będzie wiedział o co chodzi. Ta atmosfera jest niczym mgła, tak gęsta, że można powiesić na niej siekierę.
Polecam tę książkę, a szczególnie zazdroszczę tym, którzy nie widzieli filmu. Nie czytałem wielu kryminałów, ale wydaje mi się, że ten jest jednym z lepszych wszech czasów. W zanadrzu mam Głęboki sen, to będę mógł się lepiej rozeznać.
Info panel
Autor: Dashiell Hammet
Kraj/język: Stany Zjednoczone/angielski
Rok: 1930
Oryginalny tytuł: The Maltese Falcon
Grona gniewu (Steinbeck)
Moje pierwsze spotkanie ze Steinbeckiem. Długa i bardzo dobra książka opowiadająca o losie rodziny rolniczej z Oklahomy, która rusza na zachód do pracy. Sytuacja ich, jak i wielu tysięcy im podobnych, jest niewesoła - praca ich rąk zastąpiona zostaje mechanicznymi pojazdami, więc stawki jakie mogą zarobić są śmiesznie małe. Generalnie zalatuje tu lewactwem, ale mimo wszystko coś w tym jest. Sympatyzuje się z bohaterami, a banku zachodniego się nienawidzi. Podobnie jak wszystkich szeryfów i ich zastępców. Historia jest wręcz wzruszająca, a sposób jej podania po prostu mistrzowski. Te 700 stron czyta się niemalże jednym tchem.
Rozdziałów jest 30 i ciekawym zabiegiem jest to, że co drugi (z drobnym wyjątkiem) jest pisany jakby bezosobowo. Opowiada nie o losach tej konkretnej rodziny, ale ogólnej sytuacji w kraju. Najwspanialszy jest jeden z początkowych o tym jak handlowcy sprzedają rolnikom samochody. Powalający swym artyzmem jest ten o zniszczonych plonach, a przytłaczający tragedią o traktorzystach za 3 dolary dziennie i dodatkowych pieniądzach za rozjechanie domów.
W książce przebłyskuje Fichte i Hegel. Każdy z osobna to nic nie warta dusza, dopiero wspólnie coś konstytuujemy. Wielka, globalna dusza istnieje, a my wobec niej jesteśmy niczym powiada Jim Casy ustami Toma Joada.
Dobroć prostych ludzi rozbraja, dla nich liczy się tylko trud pracy i zaspokojenie instynktów. Fichte by się wkurzał, ale z drugiej strony ich dobroć płynie z czystego rozumu, wolnej woli, a nie z odwoływania się do empirii. Coś TRZEBA zrobić i tyle, obowiązkiem jest bronić rodzinę czy karmić piersią umierającego włóczęgę.
To jest jedna, myślę sobie, z tych książek, które każdy człowiek musi przeczytać. Nie będę przesadzał i mówił, że jest równie ważna jak Bracia K. czy Wojna i Pokój, ale naprawdę trzeba.
Info panel
Autor: John Steinbeck
Kraj/język: Stany Zjednoczone/angielski
Rok: 1939
Oryginalny tytuł: The Grapes of Wrath