Na moje, postać Lectera w wykonaniu Hopkinsa jest utarta i niemalże ikoniczna, nie ma więc sensu z nią walczyć, albo się na siłę upodabniać. Scenarzyści i Mikkelsen zrobili więc swoje podejście, interpretację Hannibala bez uporczywego silenia się na manierę znaną z filmowego pierwowzoru. Przypominam również, że Milczenie Owiec było zajebiste, bo oprócz samego wyrafinowanego psychopaty było zajebiście napisane. O drugiej części mało kto pamięta, a śmiem również twierdzić, że Gaspard Ulliel w "Po drugiej stronie maski" (jakkolwiek film taki se, główna rola brawurowa), czy Fiennes w "Czerwonym Smoku" (choć nie Lecter i inne podejście do rysu postaci, to równie dobre) zagrali psychopatów nie mniej sugestywnie od Hopkinsa. Z takimi rolami można się mierzyć, wygrać albo się spalić. Mikkelsen wyszedł wg mnie obronną ręką nie ocierając się o parodię papugując sir Anthonego.