Ja wreszcie obejrzałem Melancholię i w zasadzie wszystko co zostało mi o tym filmie przekazane sprawdziło się w 100%. Technicznie i artystycznie cudowny, fabularnie smutny, przygnębiający i (jak na Larsa) z dość prostą metaforyką, ale nie zawiodłem się.
Midnight in Paris był za to dużo lepszy niż oczekiwałem, bo po filmie faktycznie chciałem zobaczyć "Paryż w deszczu". Wszystko jest dobrze zrobione w tym filmie - Allen ładnie odciął się od "inteligenckiej" plakietki. Całość wyszła dużo zabawniej niż Everything Works, a Marion Cotillard w kwestii kanonów piękna postawiła kropkę nad i.