Jesień i zima są w ogóle spoko, bo jest chłodniej i mam jakieś lepsze krążenie - więcej można zrobić i człowiek czuje się o niebo lepiej
No to ja tak mam latem. Dlatego nieprzeciętną k*rwicą napawa mnie fakt, że nadchodzi zima - czyli 5 godzin światła dziennego na dobę, wstaję - ciemno, wracam z uczelni - ciemno. Do tego zimno, a jak zimno, to perspektywa fajnego spędzenia czasu dostaje kopa w dupę i odlatuje gdzieś na kajmany. Plus śnieg, który jest fajny może przez kilka dni w roku, a potem zmienia się w gówno, które idioci nadal nazywają śniegiem, mimo że capi i wygląda jak gówno właśnie. Gwiazdka - spoko, to może zostać. Sylwester - nienawidzę! Impreza, co do której człowiek ma z nieuzasadnionych przyczyn strasznie wysokie wymagania, a ona zawsze wychodzi przeciętnie i zostawia w związku z tym nieprzyjemny posmak w mordzie. Co jeszcze? A, no tak. Polskie miasta wyglądaja dołująco brzydko bez zieleni. Odrapane drzewa, odrapane budynki, ciemno jak w dupie. Jedyną fajną miejscówką pozostają puby, w których co roku zimą konsekwentnie przewalam tyle kasy, że aż mi się płakać chce.
Zatem, Trusio - won do islandii czy do innej krainy pingwinów, a ja jak zarobie pieniążki to się wyniosę tam, gdzie ciepło. I mam cię głęboko w dupie.