W ten piątek byłem na domówce u koleżanki. Przez cały dzień zjadłem tylko hot doga na stacji. Idąc na miejsce imprezy wypiłem trzy tatry mocne w jakieś 25 minut, co by podpite towarzystwo dogonić. Dotarłem i chciałem pić driny, no ale mnie przekonali i zaczęliśmy pić żubrówkę czystą (pycha). Następnie nie pamiętam zbyt dużo. Najgorsze jest to, że nie pamiętam też za bardzo jak bawiłem się z laską robiącą imprezę, którą już od dłuższego czasu mam na oku, ale której z przyczyn niezależnych ode mnie nie widuję za często. Tzn. pamiętam tylko, że się całowaliśmy, ale ona następnego dnia stwierdziła, że to ostatni raz (chociaż nie był pierwszym), bo jeśli nic z tego nie będzie (za rzadko się właśnie widujemy), to nie powinno się robić takich rzeczy. Później urwał mi się film, obudziłem się przed jej drzwiami z guzami na potylicy, nakurwiającym prawym barkiem i bolącą miednicą. Podobno spadłem z jej stromych schodów, takich bez poręczy w ogóle, później w jakichś okolicznościach musiałem wracać do domu, więc ona mnie niby do taksówki chciała wsadzić, ale ja podobno stwierdziłem, że dam sobie radę. I tak chyba zasnąłem pod jej drzwiami, a teraz dalej zgrywa jakąś niedostępną i w ogóle ja pier**le. Natomiast ten post byłem zmuszony pisać przez sto lat jedną ręką. Generalnie porażka w każdym temacie, najbardziej wkur**a mnie ta laska.
Optymizmem napawa mnie to, że jestem leworęczny.