Gierka stara, ale systemu walki nie zapomina się. To jak jazda na rowerze. Jestem w okresie przejściowym przed przeniesieniem się na nowe mieszkanie. W związku z tym, że muszę koczować miesiąc u teścia postanowiłem nie odpalać X360 czy PS3 bez neta, a zabrałem się za pierwszą konsolę M$. Pograłem troszkę w Conker'a by po kilku godzinach zabrać się za NGB. Szczerze - nie potrafię grać inaczej niż na wynik. Okazało się, że mam nieskończony VH KR sprzed prawie trzech lat. Usiadłem, troszkę pociachałem dla odświeżenia skilla i prawie zasnąłem przy padzie po sześciu godzinach szarpania. Ubiłem chaptery 4y i 5y i śmiało zabrałem się za 6tkę z mom drugim ulubionym challengem. Oczywiście na MN jest łatwiej w tym temacie, ale dobra metoda i jakoś pójdzie.
Im więcej gram tym bardziej utwierdzam się w przeświadczeniu, że ten avek po mojej lewej to nie efekt podniety zaślinionego fana gier "kąsolowych", a wynik wieloletniego studiowania wszystkiego co ta gra daje. A daje nieograniczone pokłady miodu, radości i satysfakcji z ubicia każdego kolejnego przeciwnika. Żadna odsłona po NGB nie ma nawet 50% tego co ma właśnie ta gra. Najlepsza giera w jaką grałem.