Tak więc wczasy wraz z Miazgą i z Wookiem w Łebie stały się faktem. Było całkiem hardkorowo, może Meduz zapoda fotki pokoiku zapełnionego butelkami, które ułożone były w pewien napis
. W sumie w przeciwieństwie do większości olałem wszelkiego rodzaju dyskoteki - poszedłem ze dwa razy i definitywnie stwierdziłem, że to nie moje klimaty... Może wybiorę się na ten przystanek woodstock..? W każym razie stwierdziłem, że Łeba to misto policyjne - już bodajże trzeciego dnia wraz z dwoma kumplami trafiliśmy do suki. Oni dostali po 250 zł za "usiłowanie spożywania alkoholu w miejscu publicznym" (
) i coś tam jeszcze. Mnie chcieli tylko brać na wytrzeźwiałkę (trochę straciłem równowagę przy wsiadaniu i wysiadaniu z radiowozu
), ale ponieważ nie zwiewałem przed glinami tak jak moi koledzy - obyło się nawet bez mandatu... W sumie to znalazłem się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie - zadzwonił do mnie kolega mówiąc: "No, przyjdź tu do nas, jesteśmy przy tym parku!". Ja dochodzę do parku, a tu nagle kochany pan władza podbiega i wykręca łapy
Następnego dnia jeden z tych samych kolegów dostał następne 50 zł - po prostu nie zauważył idącego na wprost niego gliniarza, a na cały regulator darł mordę: "Pier**lić Niemców, la la la la la laaa...!!!" (było to zaraz po meczu
). No, i od razu tekst: "Proszę do nas. Ma pan coś przeciwko innym narodom?"
Ale w końcu i ja dostałem mandacik - za 50 zł. Za zaśmiecanie
. Dobrze, że tylko tyle, bo ziomek później mi opowiadał, że byłem tak pijany, że kłóciłem się z jednym z przedstawicieli prawa - "Gzie ja k*rrwa śmiedzę, co??". No, ale cóż począć - już widoczny był wpływ dwóch kaczorów; tak jak mówię, miasto policyjne po prostu...
Na otarcie łez podczas wymeldowywania się z domku musieliśmy zapłacić 200 zł za szkody wyrządzone w owym domku. Co za buce.