Otoz dzieje sie... niewiele
Na poczatku Elika daje Zakoscielnemu z liscia i strzela focha. Gra przenosi nas w jakies podziemne miejsce. Przez 50% gry skaczemy po na sile utrudnionych elementach platformowych [po prostu wiecej czarnego g.wna jest na drodze i czasem trzeba miec timing... chociaz poziom trudnosci i tak jest latwy], a przed drugie pol gry walczymy z... nowymi bossami? NIE
Miliard razy walczymy z ojcem Eliki, a pozniej... sam nie moge w to uwierzyc, z BOSSAMI Z PODSTAWkI [ a dokladniej z dwoma z nich ]. To jest po prostu zalosne, W OGOLE sie nie wysilili na stworzenie nowych przeciwnikow, nic, zero wysilku.
Fabularnie pod koniec: Zakoscielny, po setnej walce z ojcem Eliki, zabija go, idzie sobie, ale okazuje sie, ze gosciu odżywa
Na szczescie juz z nim nie walczymy. Uciekamy z tego budynku, na balkonie Elika mowi, ze 'musi odnalezc swoich ludzi' [by toczyc walke z tym zlym bożkiem] i znika, zostawiajac Zakoscielnego samego. Potem slychac zlowrogie glosy [albo bożek, albo stary Eliki do niego cos gada], kamera robi zooma na naszego kolege i koniec. Creditsy. W sumie dowiedzielismy sie tylko, ze Elika nas zostawila i stary Eliki zyje [łał, super, nie mozna sie tego bylo domyslec]