Cyberpunk 2077 w złocie

W internecie jeszcze nie opadł kurz po tym, jak wyszła na jaw informacja o tym, że osoby pracujące przy Cyberpunku 2077 muszą pracować po 6 dni w tygodniu przy tzw. crunchu (potocznie zwanym zapierniczaniem do bladego świtu), żeby wyrobić się z grą na premierę, a tu dziś nagle pojawia się informacja, że gra... osiągnęła status "gold". Oznacza to, że nagrano płytę zwaną masterem i trafi ona teraz do tłoczni, by 19 listopada 2020 na półkach sklepów można było nabyć pudełka z najnowszą produkcją polaków.

Oczywiście to nie oznacza końca prac nad grą, gdyż trzeba nadal pracować nad bugami (czy bardziej glitchami) które uprzykrzają rozgrywkę, ale już nie uniemożliwiają jej ukończenia - i tak zapewne będzie jeszcze przez kilka lub kilkanaście tygodni po premierze gry. Do tego twórcy obiecali też darmową aktualizację next-genową, która podniesie możliwości gry do nowej generacji - w dniu premiery spodziewać można się jedynie niewielkich usprawnień jak lepsza rozdzielczość czy więcej FPSów - nie będzie to więc zwykła emulacja z obecnej generacji.

Oczywiście akcje spółki od razu skoczyły, ale nie jest to jakaś spektakularna zmiana. Sprzedaż gry stoi pod znakiem zapytania, bowiem wielu graczy doświadczonych przygodami z innymi wielkimi tytułami (Wiedźmin 3, ale też np. Fallout, Skyrim czy Red Dead Redemption 2) pamiętają, że takie gry w pierwszych tygodniach nękają spektakularne błędy i przyjemnie oraz bez nerwów da się grać dopiero po kilku miesiącach. Sprzedaż gry może więc rozciągnąć się na dłuższy okres i chociaż będzie wysoka, to wszyscy i tak patrzą na pierwszy tydzień.

Zapewne w kolejnych dniach można spodziewać się w końcu konkretnych i soczystych gameplayów.