Recenzja

Recenzja: Dragon Quest III HD-2D Remake

Nowy Dragon Age wywołał wśród graczy mieszane uczucia. Czy odświeżony Dragon Quest III zachwyci tak samo jak 36 lat temu i uratuje smoczy honor?

10 lutego 1988 roku na sklepowe półki w Kraju Kwitnącej Wiśni trafił Dragon Quest III. Tego samego dnia, prawie 300 młodych Japończyków w całym kraju zostało aresztowanych za wagarowanie. Jaki jest związek pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami? Otóż bardzo oczywisty. Zainteresowanie grą na konsolę NES, było tak wielkie, że rzesze uczniów zamiast do szkół, postanowiły udać się tego dnia na zakupy, aby zdobyć kartridż z najnowszą odsłoną ukochanej serii. W efekcie tego produkcja osiągnęła rekord, sprzedając się w liczbie 1,1 miliona egzemplarzy już pierwszego dnia, a firma Enix zdecydowała, że premiery kolejnych Dragon Questów będą odbywały się tylko i wyłącznie w weekendy.

Widzimy jak istotną rolę w historii gier wideo, odegrał Dragon Quest III i jak ogromnym zainteresowaniem cieszył się wśród graczy. Warto dodać, że tytuł ten docenili również krytycy, albowiem dziennikarze branżowego pisma Famitsu wystawili mu w 1988 roku ocenę 38/40, będącą wówczas najwyższą notą przyznaną przez kultowy japoński magazyn. Dzisiaj to my – europejscy gracze – otrzymujemy możliwość zapoznania się z tym legendarnym JRPG w odświeżonej, zremasterowanej wersji. Czy w dalszym ciągu jest to produkcja, w której można się zakochać, i dla której warto udać się na wagary lub zaryzykować zwolnienie dyscyplinarne? Zapraszam do recenzji Dragon Quest III HD-2D Remake.

Początek wielkiej przygody

Niektórym może wydać się dziwne, iż SquareEnix rozpoczyna odświeżanie Dragon Questa od trzeciej, a nie od pierwszej odsłony. Jest to jednak działanie całkowicie uzasadnione z uwagi na chronologię serii. Historia przedstawiona w „trójce” rozgrywa się bowiem przed wydarzeniami znanymi z dwóch pierwszych części. Wcielamy się w bohatera, który w swoje szesnaste urodziny zostaje zaproszony na audiencję u samego króla. Dowiadujemy się wówczas, że protagonista jest potomkiem Ortegi, legendarnego wojownika, który przed laty wyruszył z misją pokonania okrutnego demona Baramos i zaginął. Jak możemy się domyśleć, naszym zadaniem będzie zgładzenie potwora i odkrycie się co tak naprawdę stało się z ojcem.

Wyłączenie od nas zależy, kim tak naprawdę będzie główny bohater i w jaki sposób będzie się zachowywał. Już na samym początku zabawy musimy bowiem określić płeć oraz imię naszego wojownika. Kolejnym etapem jest wzięcie udziału w krótkim teście osobowym. Gra zadaje nam bardziej lub mniej oczywiste pytania, aby na podstawie naszych wyborów określić charakter protagonisty. To niezwykle istotny proces, albowiem każdy typ charakteru charakteryzuje się bonusem do przyrostu innych atrybutów naszego herosa i ma wpływ na jego mocne oraz słabe strony. Przyznaję, że bardzo spodobał mi się tak pomysłowy i nieoczywisty sposób kreowania statystyk głównego bohatera. Może on oczywiście prowadzić do sytuacji nadania protagoniście cech, które nie będą odpowiadać naszemu stylowi gry. Wówczas nie musimy na szczęście zaczynać zabawy od początku, albowiem możemy zawsze skorzystać ze specjalnych przedmiotów, zmieniających charakter danej postaci.

W trakcie naszej podróży nie jesteśmy oczywiście osamotnieni. Towarzyszą nam bowiem kompanii, których również sami kreujemy. W każdej chwili możemy stworzyć nowego sojusznika, określając jego klasę, płeć, imię, charakter, wygląd i barwę głosu. Rozwiązanie to jest bardzo ciekawe i daje graczom dużo możliwości tworzenia nieoczywistych składów. Zachęca również do ciągłego eksperymentowania i próbowania nowych rozwiązań oraz taktyk. Musimy jednak zaakceptować fakt, że nasi towarzysze są tym samym bezosobowi oraz pozbawieni własnych historii, emocji i przekonań, a ich rola ogranicza się jedynie do wspomagania nas w walce. Z drugiej strony, otwiera to nieograniczone możliwości dla wyobraźni graczy, którzy mogą sami określić, kim są ich sojusznicy i jakimi kierują się motywami.

Kiedy już stworzymy drużynę, możemy skupić się na poznawaniu świata gry, który jest naprawdę niesamowicie różnorodny i wielki. Odwiedzane przez nas królestwa i lochy różnią się wyraźnie pomiędzy sobą i zostały zaprojektowane bardzo pomysłowo. Cechą charakterystyczną serii Dragon Quest jest inspirowanie się prawdziwymi kulturami przy tworzeniu fantastycznych krain. Nie inaczej jest i w trzeciej części, w której trafiamy do państw przypominających między innymi Włochy, Portugalię czy Japonię. Co więcej, ich mieszkańcy bardzo często wplątują w swoje wypowiedzi słowa z rodzimych języków. To naprawdę bardzo fajne rozwiązanie, które dodaje serii uroku i indywidualnego stylu.

Jakież to wszystko jest piękne!

Fabuła może nie należy do najbardziej skomplikowanych, ale tak naprawdę jest ona tylko subtelnym zaproszeniem do wielkiej przygody, która na nas czeka. Przez całą rozgrywkę podróżujemy po świecie, odwiedzając kolejne miasta, eksplorując lochy, eliminując potwory i pomagając napotkanym po drodze ludziom. Pomimo iż robimy więc to samo, co w większości innych JRPG, to Dragon Quest III HD-2D Remake daje graczom wręcz niesamowite poczucie uczestnictwa w prawdziwej podróży. Siedząc przed ekranem telewizora, czułem się jakbym wspólnie z bohaterami, przemierzał niebezpieczne labirynty, gęste lasy i wysokie góry, aby wreszcie dotrzeć do miasta, w którym czekało na mnie wygodne łóżko w bezpiecznej gospodzie.

Ogromny wpływ na wrażenie rzeczywistego uczestniczenia w przygodzie ma system dnia i nocy. Kiedy zapada zmrok, nasz bohater wyciąga charakterystyczny kaganek, który oświetla nam drogę. Równocześnie zmienia się muzyka, a do naszych uszu docierają odgłosy sów i cykad. Nocą zielone lasy i doliny stają się mroczne, a my jesteśmy bardziej narażeni na ataki potworów. Kiedy natomiast docieramy do miasta, wyraźnie obserwujemy, jak zmienia się życie jego mieszkańców po zachodzie słońca. Sklepy zostają zamknięte, a ludzie śpią smacznie w swoich łóżkach. Możemy również napotkać istoty oraz ujrzeć zdarzenia, które mają miejsce tylko w blasku księżyca. Ten świat naprawdę żyje, co potęguje niesamowity klimat produkcji.

Twórcy zdecydowali się pozostać przy pikselowej grafice 2D, podnosząc ją do jakości HD oraz dodając trójwymiarowe elementy. Niektórzy mogą się poczuć zawiedzeni brakiem obecności pełnej grafiki 3D. Była to jednak bardzo dobra decyzja, albowiem dzięki temu gra nie straciła swojego pierwotnego uroku. Oprawa Dragon Quest III HD-2D Remake jest naprawdę śliczna i przypomina przepiękne, kolorowe rysunki z ilustrowanych albumów. Żywe kolory, mnóstwo detali oraz wyraźnie widoczny styl śp. Akiry Toriyamy sprawia, że wielokrotnie będziecie wracali do niektórych lokacji tylko po to, aby jeszcze raz je podziwiać. Jeszcze lepiej prezentuje się oprawa muzyczna produkcji, która jest po prostu wybitna. Utwory zostały nagrane przez Tokyo Metropolitan Symphony Orchestra i grając w Dragon Questa czujemy się, jakbyśmy uczestniczyli w mistrzowskim koncercie muzyki klasycznej.

Do gustu przypadły mi również odświeżone modele przeciwników, które obserwujemy podczas walk. Możemy wreszcie ujrzeć detale i kolory, których z oczywistych względów brakowało w oryginale. Tutaj również czuć wyraźnie kreskę Akiry Toriyamy, co należy uznać za ogromny plus. Szkoda jednak, że nie zdecydowano się ulepszyć animacji ataków i wprawić naszych bohaterów w ruch. W fazie akcji, członkowie naszego zespołu stają się niewidzialni, a ich ataki ograniczają się jedynie do prostego błysku czy wybuchu, nie widzimy nawet ruchów postaci. Żałuję również, że nie zdecydowano się na dołożenie rysowanych portretów, które pojawiałyby się przy mówiących bohaterach i NPC. Ten element jeszcze bardziej uatrakcyjniłby oprawę tytułu.

Sporo zmian, ale czy wystarczająco?

Pomimo iż fabuła, klimat i ogólny zamysł rozgrywki pozostają w zgodzie z oryginałem, to twórcy zdecydowali się na dołożenie kilku istotnych elementów mających uczynić grę bardziej przystępną i rozbudowaną. Najciekawszą zmianą jest dodanie w remake’u całkowicie nowej klasy Monster Wranglera. Wiąże się ona z kolejną nową funkcją, jaką jest możliwość rekrutowania napotkanych po drodze potworów i wystawiania ich do walki na arenie. Przypomina to trochę gry z serii Pokemon i bardzo urozmaica rozgrywkę, szczególnie jeśli zdecydujemy się na dodanie do naszej drużyny wspomnianego już Monster Wranglera. Przedstawiciele tej klasy mogą bowiem uczyć się od złapanych monstrów nowych ataków, a także przyzywać je podczas walk.

Biorąc pod uwagę fakt, że na swojej drodze nierzadko spotykamy naprawdę wymagających przeciwników, jesteśmy zmuszeni do częstego grindowania. Postacie we wczesnych fazach gry awansują na kolejne poziomy dość wolno, a więc jedyną metodą jest długotrwałe, powtarzanie podobnych do siebie walk. Niestety ten element potrafi irytować i może zniechęcić mniej cierpliwych graczy, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z klasycznymi JRPG. Co prawda zaoferowano nam w łatwiejszy poziomu trudności, który możemy aktywować w każdym momencie zabawy. Jest on jednak aż obraźliwie łatwy, ponieważ grając w tym trybie, przeciwnicy nie mogą zredukować punktów życia naszych herosów do zera i tym samym wygrywamy każdą walkę bez problemów.

Na szczęście wraz z postępami w fabule, przekładającymi się na szybsze podróżowanie i dostęp do dodatkowych lochów, grindowanie staje się łatwiejsze. Niemniej jednak uważam, że twórcy powinni dodać pośredni poziom trudności, nieułatwiający samej gry, ale pozwalający na przykład na szybsze zdobywanie punktów doświadczenia. Dzięki temu zadowoleni czuliby się zarówno JPRGowi wyjadacze, jak i mniej doświadczeni odbiorcy, dopiero co poznający cudowny świat Dragon Questa. Należy jednak pochwalić producentów za dodanie w remake’u częściowego dubbingu, możliwości sprawdzania aktualnego celu podróży na mapie oraz dodatkowych scenek, przybliżających losy ojca głównego bohatera. Dzięki tym usprawnieniom tytuł staje się o wiele przystępniejszy i jeszcze ciekawszy.

Mówiąc o potyczkach, wypada wspomnieć również o bossach, z którymi walka stanowi często naprawdę duże wyzwanie. Nawet jeśli posiadamy bardzo silną drużynę, która bez problemu eliminuje wszystkich wrogów, to nie możemy pozwolić sobie na niedocenianie przeciwników. Niektórzy bossowie potrafią bowiem całkowicie unieszkodliwić wszystkich naszych bohaterów w ciągu jednej tury, a następnie z łatwością ich wykończyć. Musimy być przygotowani na kilkukrotne powtarzanie niektórych potyczek i zwracanie uwagi na słabe strony, zarówno rywali, jak i naszej drużyny. Uważam jednak, że to naprawdę duży atut produkcji, który zmusza nas do ciągłego obmyślania nowych planów oraz uczenia się na własnych błędach.

Chcemy więcej takich produkcji!

Odpowiedzialny za Final Fantasy XVI Naoki Yoshida, powiedział kiedyś, iż klasyczne JRPG z turowym systemem walki nie przemawiają do współczesnych graczy, ponieważ są archaiczne. Takie gry jak Dragon Quest III HD-2D Remake czy recenzowana niedawno na łamach Gameonly Romancing Saga 2: Revenge of the Seven pokazują, jak bardzo się mylił. Produkcje te mogą w dalszym ciągu dostarczać graczom masę zabawy, emocji i wspaniałych przeżyć, jeśli zostają odświeżane w tak świetny i przemyślany sposób, w jaki zrobiono to w przypadku wspomnianych powyżej tytułów. Życzę sobie i wszystkim miłośnikom gatunku, aby SquareEnix podążał w dalszym ciągu tą drogą i w tak samo dobrym stylu, przypominał nam swoje dawne hity.

Recenzowana przeze mnie gra potrafi czasami zirytować, zmęczyć czy nawet zmusić nas do wyłączenia konsoli. Ma jednak w sobie taką magię, że za każdym razem chce się do niej wracać, aby odkrywać jej wspaniały świat, delektować cudowną muzyką i próbować nowych taktyk, które wreszcie pozwalają nam zatriumfować nad mocarnym bossem. Dragon Quest III HD-2D Remake pokazuje nam jak wyglądały początki JRPG i jaką drogę przeszedł ten gatunek przez wszystkie lata. Możemy również zauważyć jak wiele wspaniałych, klasycznych elementów zostaje obecnie zaniedbanych przez producentów współczesnych tytułów, którzy próbują prześcigać się w innowacyjności, aby wszelką cenę dostosować swoje produkcje do wymogów rynku.

Bardzo często wybitność gier wideo ocenia się z perspektywy współczesnych wymogów i oczekiwań. Jednakże ile produkcji szczycących się niegdyś najwyższymi ocenami zostało już zapomnianych? Uważam, że o wybitności danego tytułu możemy mówić wtedy, kiedy odciska on na nas takie pięto, że nie zapominamy o nim i chcemy wracać do niego nawet wtedy, kiedy może wydawać się przestarzały. To, że Dragon Quest III potrafi zachwycać, nawet po 36 latach od premiery świadczy o tym, że mamy do czynienia z naprawdę wybitną grą i rewelacyjnym remakiem. To produkcja, która zasługuje na wpisanie na listę UNESCO, ponieważ oprócz radości z grania dostarcza nam również takich wrażeń estetycznych, jak wizyta w galerii sztuki i koncert w filharmonii jednocześnie.

Dziękujemy firmie Cenega za udostępnienie gry do recenzji.

Podsumowanie

Gra
  • Niesamowity klimat uczestnictwa w podróży
  • Ogromny i ciekawy świat
  • Walki z bossami, które zmuszają do myślenia
  • Ulepszenia i zmiany poprawiające rozgrywkę
  • Wszechobecna kreska Akiry Toriyamy
Nie gra
  • Mało widowiskowe i momentami nużące oraz zbyt częste walki
  • Poziom trudności dla początkujących jest za łatwy
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 4.5/5
"Jedna z najlepszych"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Przepiękny remake wspaniałej gry. Dla fanów JRPG pozycja obowiązkowa, a dla reszty idealny powód, aby zostać jednym z nich.


Platformy:
Czas czytania: 12 minut, 31 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: