Widzę, że niektórzy z forumowiczów patrzą trochę naiwnie na życie. Dobre studia nie równają się dobrej pracy. Poza tym rozgraniczenie na studiujących i pracujących jest bardzo na wyrost. Można pracować i zarazem się nieźle kształcić, choć nie ukrywam, że wtedy jest to znacznie utrudnione. Albo czas wolny albo kasa.
Jeśli ktoś nie musi pracować (i ma np pewną fuchę w przyszłości), to w sumie nawet nie powinien, bo ta jest wtedy stratą czasu. No chyba, że ktoś lubi swoją pracę, ale to się rzadko zdarza (najważniejsze, żeby nas nie denerwowała, jeśli traktujemy ją obojętnie to już jest ok).
mozna znalezc prace, ktora daje satysfakcje i rozwija
Znalezienie takiej pracy jest bardzo trudne (choć niektórym się udaje). Ogólnie z tego co się orientuje, to teraz znalezienie jakiejkolwiek w miarę dobrej pracy jest bardzo trudne. Życie nie jest bajką. Z drugiej strony też nie ma zwykle co przesadzać, jak to jest ciężko.
b) praca = niezaleznosc
Praca = niezależność od rodziców i zależność od 1000 nowych czynników.
Niby tak, ale ta pierwsza znaczy naprawdę wiele. I tu nawet nie chodzi o charakter rodziców, tylko o większą swobodę w podejmowaniu decyzji.
Z nastawieniem "jak skończę filozofię to znajdę sobie pracę, założę rodzinę i kupię mieszkanie/zbuduję dom" życzę powodzenia.
Ilu znasz ludzi, którzy mają pracę związaną z kierunkiem, który skończyli? Pamiętajmy, że do wielu prac jest po prostu wymagane wykształcenie wyższe (obojętnie jakie) i często bardziej liczy się doświadczenie zawodowe (pracodawca jak ma Cię zatrudnić musi wiedzieć, czy się nadasz), dlatego zazwyczaj trzeba porobić trochę mniej przyjemnych robótek, zanim znajdzie się coś lepszego. No chyba, że masz znajomości, a te się najbardziej liczą. Możesz być ogólnie głąbem, a mieć lepszą robotę, niż koleś po 3 kierunkach.
Składanie takich opinii jak twoja jest niezwykle krótkowzroczne. Masz jakieś dane, że ludziom po filozofii, socjologii, kulturoznawstwie, czy innych kierunkach po których "nie ma pracy" źle się powodzi? Jak masz to chętnie poczytam.
Przyszłość jest niewiadomą i składa się na nią tyle różnych czynników, że określenie dobre/złe zazwyczaj mija się z celem. Liczy się poziom zadowolenia z życia, nie stan konta. Wielu o tym zapomina.
Sens życia - mieć pracę, założyć rodzinę i mieć dom. Niekoniecznie jak dla mnie.
Mądrze powiedziane. Nie da się ustalić jednolitego sensu życia. Każdy powinien robić to na czym mu zależy, co jego zdaniem jest wartościowe i co pomaga w osiąganiu celów do których dąży. Mogą to być cele standardowe (rodzina, dom itp), lub niestandardowe (założenie własnej sekty, napisanie książki, zwiedzanie świata itd.). Określenie optymalnej drogi jest niemożliwe. Niektórych może bardziej jarać odkrycie nowego pierwiastka, niż kapitalizacja ogromnego majątku.
Bo socjologia też tam jest.
Wiem, on na socjologii wlasnie.
Najwięcej lasek jest na psychologii tak swoją drogą
@Kert
Dobrze gadasz. Preferujesz bardzo racjonalne i rozważne podejście do sprawy.