Nie gadaj, że przed wstąpieniem do UE biurokracji w Polsce nie było...
Było... nieporównywalnie mniej.
Przykład z mojego najbliższego otoczenia. Osiem lat temu siostra ze szwagrem otworzyli smażalnię ryb. Trzy pomieszczenia - sala konsumpcyjna, kuchnia i małe pomieszczenie za ladą wystarczyły, żeby "firma" mogła funkcjonować. Teraz stawiają nowy lokal i wg unijnych norm trzech pomieszczeń potrzebują na samo przygotowanie surówki - magazyn warzyw, pomieszczenie, w którym je oskrobiesz i kolejne, w którym warzywa wymieszasz na surówkę. Oczywiście każde musi spełniać wymogi odnośnie minimalnego metrażu i wysokości, i nie ma mowy o wykorzystaniu w innym celu - z warzywami nie możesz trzymać zgrzewek z napojami, bo by się przecież pogryzły! Nawiasem mówiąc, co z tego, że Donek obiecuje zakładanie firmy przy jednym okienku, skoro na sam rozruch trzeba mieć kilkakrotnie więcej funduszy?
Polecam również poczytać o genialnym systemie HACCP. Wg tego systemu, pracując u siostry w smażalni, powinienem prowadzić rejestr wymiany tłuszczu na patelniach. Sęk w tym, że ryby smaży się na płytkim oleju i wymienia go bardzo często. W niedzielę smażę na ośmiu patelniach, a idzie nawet 10-15 litrów oleju. Czy jakiś dureń w gajerku naprawdę wierzy, że jestem w stanie to zapisywać?
Kolejny przykład bliski mojej rodzinie. Ojczulek pracował w Urzędzie Dozoru Technicznego. Kiedyś przynajmniej połowę czasu pracy spędzali w terenie, faktycznie badając stan urządzeń. Teraz prawie nie mają czasu wychylić nosa z biura, bo siedzą i wypełniają papierki.
A że budowa drug ciągnie się właśnie przez unijne przepisy, nikt nie powinien mieć wątpliwości. Najbardziej wpływają na to skomplikowane procedury przetargowe. Kiedy w terenie pojawią się robotnicy, idzie szybko.