Nowe informacje czytałem na komórce, a teraz na wyborczą i inne serwisy to nie chce mi wchodzić, bo się natychmiast zdenerwuję. Postaram się jednak napisać spokojnie co mi chodzi po głowie.
W pewnym stopniu działania Kaczyńskiego, chcącego zdobyć jak najwięcej władzy w ramach istniejącego systemu są zrozumiałe. Kto by nie spróbował, gdyby miał taką okazję. Myślę jednak, że będzie go to bardzo drogo kosztować.
Po pierwsze dlatego, że Kaczyński ma spory elektorat negatywny, który teraz w moim odczuciu gwałtownie mu się powiększy.
I nie jest to na zasadzie tak zwanego męża stanu, po którym byłoby widać poczucie misji, umiejętność jednoczenia wokół siebie ludzi i konsekwentnie realizował zamierzone cele. Nie ma charyzmy, ani posłuchu za granicą, nie zna języków... Jest odpowiednikiem swojego brata w Belwederze i właściwie niczym więcej. Jak większa część naszej klasy politycznej właściwie zupełnie bezbarwny.
Teraz pokazuje się od właściwie najgorszej możliwej strony. Nie widać bowiem, aby chociaż przez myśl mu przyszło iż za obecną sytuację ponosi odpowiedzialność - i nawet nie mówię o całkowitej, bo i Tusk nie jest bez winy. Wywleka nasze polskie piekiełko za granicę, naraża nas na kompromitację na arenie międzynarodowej i z pogardą niewybaczalną u polityka wypowiada się o demokratycznie wybranych władzach.
Kaczyńscy twierdzą, że Polaków trzeba uczyć patriotyzmu, jednak tym razem ten patriotyzm będzie gwoździem do trumny kariery politycznej Lecha. Nie będzie miał szans na zwycięstwo w pierwszej turze, zaś w drugiej powtórzy się sytuacja z wyborów parlamentarnych. Wyborcy będą głosować przeciw niemu, nie wybaczą mu bowiem tego co robi teraz.