Stoczniowcy i górnicy to prawdopodobnie świetnie wykwalifikowani pracownicy, ale wykwalifikowani w konkretnym fachu, którzy raczej nie mają ochoty na pracę bukieciarza albo psiego stylisty.
Wiesz, powiem tak. Jestem zwolennikiem teorii
kto nie pracuje, ten nie je.
Nie ma czegoś takiego, że
się nie ma ochoty na prace. Chcą jeść, mieć co do garnka włożyć - to niech nie pieprzą, tylko się wezmą za uczciwą robotę. Jeżeli pracować nie chcą, to znaczy że nie chcą jeść - czyli wolą zdechnąć z głodu. A ponieważ są dorosłymi ludźmi, to ze swoim życiem mogą zrobić co chcą. Chcą iść do piachu - ich wola.
Kompletnie nie bierzesz pod uwagę, że to ludzie wychowani w innym systemie, nieposiadający wszechstronnego wykształcenia, prawdopodobnie nieznający języków.
W jakim innym systemie? Komuna nie padła rok czy dwa lata temu. Padła dwadzieścia lat temu! A w tym czasie osoba, która zaczynała wtedy pracę w stoczni, mogła się dorobić wnucząt. I trzeba było być zupełnie oderwanym od rzeczywistości, żeby nie zauważyć, że kraj się zmienił. Że był kryzys, że w pracy mogą wymagać języka obcego, że trzeba się uczyć. Że sytuacja ze stoczniami jest fatalna.
Jeżeli któryś stoczniowiec nie przygotował sobie żadnego planu awaryjnego - to sam ponosi za to odpowiedzialność.
Zapominasz, że to często ludzie w starszym wieku, będący jedynymi żywicielami rodziny, dla których utrata pracy jest życiowym dramatem.
Nie wszyscy ludzie w starszym wieku pracują w stoczniach i jakoś pozostałymi nikt się nie przejmuje. Po za tym czy ma to być usprawiedliwienie dla dotowania firmy przez najbliższe dwadzieścia lat - dopóki wszyscy nie otrzymają emerytur?
Doskonały profil psychologiczny stworzyłeś. Tylko polecam głębszy research, bo jestem absolutnym przeciwnikiem alkoholu pod jakąkolwiek postacią, dlatego odpada motyw ze żłopaniem piwa.
To nie moja wina, że "nie zauważyłeś", że ta opinia nie była skierowana do ciebie, tylko do stoczniowców, których tak bronisz. Nie wiem tylko czy specjalnie, czy też czepiasz się po to, żeby czepiać.
Nie wiem skąd wytrzasnąłeś taki podział. Zapytaj się matki czy ojca (pewnie mają około 50tki) czy chcieliby byś ich pouczył angielskiego czy nauczył C++?
Nie muszę się pytać. Wiem.
Moja matka miała organizowany w pracy kurs angielskiego, pracowała w biurze projektowym i musiała opanować AutoCada. Ojciec korzystał z różnych programów i też był w podobnym wieku, gdy zaczął je stosować w pracy. Oni musieli się przystosować do zmieniających się warunków i zrobili to.
W końcu pewnie nie są bogaczami skoro musisz robić kursy na wózki widłowe, więc chętnie spróbują sił w sektorze informatyki, który jest przecież bardzo dobrze płatny.
Uczciwa praca nie hańbi. A zarówno operator wózka, bukieciarz, taksówkarz, czy opiekun psów należą do tych takich zawodów.
Może nie są jakoś wspaniale płatne, ale dają możliwości utrzymania się.
Z uporem godnym lepszej sprawy wzbraniasz się przed myślą, że stoczniowcy, których bronisz, mieliby pójść w ślady uczciwych obywateli i podjąć pracę w normalnym zawodzie. Nikt tutaj nie mówi, że mają obowiązkowo przyjąć taką pracę o której jest tutaj mowa. Są to wyłącznie pewne opcje. Ale u ciebie wiąże się to wyłącznie z kpinami. U ciebie uczciwa praca jest niegodna stoczniowców.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,6584274,Kownacki_o_demonstracjach__Palenie_aut_i_opon_to_normalka.htmlWidzę, że sympatii do bandytów ciąg dalszy.
Gdy policja potraktowała tych stadionowych jak należy - pisowcy krzyczeli "no jak tak można!" Biedni kibole dostali łomot!
Gdy policja stara się utrzymywać porządek przed bandytami ze stoczni - znowu jest zła. Znowu to ci którzy wszczynają burdy są tymi dobrymi.
Jestem ciekaw kiedy przejdą do obrony sutenerów i handlarzy narkotyków przed tą okropną policją...