Godzina przylotu, godzina wyjazdu z lotniska, godzina dojazdu na miejsce - to raczej nie są poufne dane, a wzór na prędkość powinieneś znać z podstawówki. Raczej wątpię, żeby Kaczyński po drodze zrobił sobie dłuższą przerwę na obiad. A tak całkiem serio to chyba nie chodzi o ustalenie dokładnej prędkości autokaru, a o sytuację, kiedy jedna grupa wyjeżdża znacznie wcześniej, a na miejscu pojawia się z opóźnieniem. Nie zamierzam wnikać, co się za tym kryje.
Przecież dostali propozycje, żeby udać się tam z Tuskiem. Nie skorzystali, to z jakiego tytułu mają być roszczenia? Po co mieliby mu oferować jak ostatecznie chcieli go spowolnić? Druga rzecz, PO CO Tusk miał być tam wcześniej? Kaczyński i tak nie chciał ściskać się z Putinem, więc co niby miało to na celu? Nie wykluczam, że mogli jechać wolno, tylko w jakim celu najpierw mieli mu zaproponować a potem zadbać o to by dotarł później.
Nie pamiętam jakie samochody są teraz na wyposażeniu rządu, ale obstawiam, że mimo wszystko zapier**lają dużo szybciej niż autobus wypakowany ludźmi. Może jechał wolno, może nie. Niech sprawdzą tachometry jeśli im zależy. Zakładam, że gdyby wyszło że jechali z normalną prędkością, to pojawiłaby się teza, że zapisy zmanipulowano więc to bez różnicy. Bo nie ma już dziś sytuacji klarownych w polityce (niezależnie od opcji). Za wszystkim coś musi się kryć.
Przez takie jarmarczne gadki, news o wznowieniu sprawy Papały pójdzie gdzieś na pasku i nikt się o tym nie dowie, bo ważniejsza jest wojna podjazdowa o nic. Chyba, że ktoś ma jakąś teorię nt. efektu wywiadu z Gazety Polskiej i haseł choćby Palikota. Kręcą czarno-piarową bekę, a wąs siedzi i popija Ice Tea. Taki jest efekt. Jakie to ma znaczenie dla naszego kraju? Żadne. Głupie, pudelkowe podjazdy i tyle.
----
Kaczyński o katastrofie, rząd o katastrofieKaczyński [o podróży do Smoleńska]: Miałem wrażenie, że Donald Tusk zdecydował się polecieć do Smoleńska, gdy dowiedział się, że tam lecę. Nie chciałem lecieć z premierem. Poleciałem z przyjaciółmi. Wylądowaliśmy w Witebsku przed Tuskiem. Po drodze zorientowaliśmy się, że tempo jazdy jest spowalniane. Dziś wiem, że nasze postoje i powolne tempo były wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem, który koniecznie chciał dotrzeć do Smoleńska przed nami. W pewnym momencie limuzyna z Donaldem Tuskiem minęła nas i wtedy pozwolono nam normalnie jechać. To, co wyrabiał pan Tusk, po prostu nie mieści mi się w głowie. W Smoleńsku znowu nas spowalniano.
Premier rządu
chciał pojechać, bo dowiedział się że Kaczynski chciał pojechać? Premier
rządu chciał pojechać na miejsce katastrofy
RZĄDOWEGO samolotu? Panowie, z całym brakiem szacunku dla PO, Tuska i rządu, litości... Sprawa "spowalniania" jest otwarta, niech będzie, ale cała reszta? Po co mieli ich spowalniać jak już ich wyprzedzili?
Kaczyński: (...) zaproponowano mi, bym się zgodził na złożenie mi kondolencji przez premiera Tuska. Odmówiłem. Ambasador Bahr zapytał mnie, czy nie zechciałbym przyjąć kondolencji od Putina. Odmówiłem.
Dla mnie rola premiera Tuska i premiera Putina była w tym wypadku niejasna. Obaj nie potraktowali wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego z należytym szacunkiem i starannością.
Jakie intencje może mieć premier rządu, którego samolot się rozbił i premier rządu na którego terenie ów samolot się rozbił. Co tu jest niejasne? I czy faktycznie niejasność owych ról, nie pozwoliła mu przyjąć kondolencji? Rozumiem, mógł być rozżalony. Rozumiem, mógł chcieć zostać z bratem sam na sam. Przecież to normalne i ludzie. Tylko dlaczego myślał takimi kategoriami. Dlaczego nie "byłem rozżalony, chciałem zostać sam".
http://wyborcza.pl/1,75478,8139644,Kaczynski_o_katastrofie__rzad_o_katastrofie.html