Maciomaniak to dziękuj Bogu za szczęście, albo wytrzymały organizm. Osobiście miałem 2 duże kontuzje w życiu, jak miałem 10 lat, gra w zbijanego, sprint, dostałem piłką między nogi którą przyblokowała mi ruch nóg - złamany nadgarstek z przesunięciem kości czy jakoś tak i równe 2 lata temu (ooo ) na deskorolce, skrecona kostka. Tam już dłuższa historia gdzie przez weekend srałem w pory bo mi groziła operacja a w poniedziałek inny lekarz, że nie ma obaw, choć 2 milimetry i mogło być gorzej.
O kurcze, ta ze skręconą kostką rzeczywiście parszywa, ale miałeś mnóstwo szczęścia w nieszczęściu. Dobrze, że jednak te 2 milimetry zabrakło.
Miałem kiedyś sytuacje, które wyglądały okropnie, ale o dziwo wychodziłem z tego bez szwanku. Niektórzy mówili, że jestem w czepku urodzony, albo bozia nade mną czuwa (taaa...).
Ale z drugiej strony, teraz wracam po chorobie do aktywnej gry w klubie, a że czas nie jest wobec Mnie łaskawy, to zobaczymy czy nie dopadnie Mnie plaga kontuzji w ramach odrabiania braków z młodzieńczych lat.
A wkurzam się, że Barcelona ograła dzisiaj Shachtar. Mam dosyć tego klubu, dosyć jego fanów, dosyć podniecania się całą tą Barceloną.
"Och, jak Iniesta pięknie dośrodkował, jak podał, jak kiwnął, jak strzelił, jak się spierdział...".
Porażka. Odnoszę wrażenie, że tam każdy z piłkarzy robi za bóstwo. Messi gra wybitnie. Xavi i Iniesta kapitalnie dośrodkowują, a Alves jest genialnym ofensywnym obrońcą, ale ILE MOŻNA?!