Przecież to Skandynawia. Norwegowie dzięki m.in. korzystnemu ukształtowaniu geograficznemu, niemal całą produkcję energii zawdzięcza hydroenergetyce i ma wyje**ne na paliwa kopalne oraz znaczący udział importu.
wkur**a mnie oficjalna "Polityka Energetyczna Polski do roku 2030", która zakłada włączenie do bilansu, a potem potrojenie udziału energetyki atomowej. Niemcy się z tego wycofują, Francja nie ma wyjścia, bo tkwi po uszy w tym gównie, a Polska jako przodujący i najbogatszy kraj w Europie chce oprzeć w dużym stopniu energetykę na drogim i cholernie problematycznym atomie (a wiemy, jak wygrywa się przetargi). Co prawda, nadal to mrzonki (szczególnie w obliczu kryzysu, obecnych kontrargumentów i prawie niemożliwości spełnienia wyśrubowanych założeń produkcyjnych), ale co z tego, badacze mówili o gazie łupkowym, geotermii, biomasie, małej energetyce wodnej (która leży i kwiczy, pomimo bogatych polskich tradycji), skoro wesoły inaczej p. Pawlak hasał po salach obradowych i dał zielone światło cyrografowi o imporcie gazu z Rosji. W tle posadzono kilka ferm wiatrowych na używanych i wyeksploatowanych urządzeniach od zachodnich sąsiadów, buńczucznie pisząc o spełnianiu standardów unijnych. Śmiech.