Ja może i nie narzekam na to co mam, ale co z tego, skoro wiem, że sam bym na to nie zarobił. Póki jest się młodym to jeszcze jakoś życie się toczy, ale lata lecą i człowiek powoli chce rozwijać skrzydła i samemu do czegoś dojść, a o to coraz trudniej. Samo przykładanie się do nauki na studiach niestety nic nie daje, w robocie możesz być dobry i chcieć być jak najlepszy, ale co z tego, skoro gdy nie masz znajomości nikt ci nie da awansu, a czasem jeszcze potraktuje jako bezpośrednie zagrożenie na swoją osobę. Jaką tu mamy przyszłość, jak mamy spełniać swoje marzenia i ambicje. Kocham Polskę, ale wydaje mi się, że tym krajem nigdy jeszcze nie rządzili prawdziwi Polacy. Rzygam już tym wszystkim co serwują nam w mediach, rzygam tymi szarymi ulicami pełnymi smutnych realistów i kolorowych pedałów o ograniczonych horyzontach, zupełnie jak w jakimś kołchozie
Sorry, że odkopałem, ale ten post wyświetliło mi jako pierwszy "NOWY" w tym temacie. Przykro jest patrzeć na kolejną ofiarę kolibrowego myślenia, które bezrefleksyjnie łyka to co się jej powie. Wiem, że krytyczne myślenie powoli umiera, ale jakoś dziwnym trafem to ludzi nie wkur**a. Za to cieszą ich "niezawodne" recepty pokazane na folk-przeróbkach Adama Smitha uskutecznianie chyżo przez Korwinistów i upeerowców wszelkiej maści.
Ameryka z naszych snów, świat gdzie każdy jest kowalem swojego losu, gdzie kapitalizm przed tym chujem Obamą miał ludzką twarz. Idealny, modelowy przykład bogatego, silnego kraju zbudowanego ciężką pracą świadomych obywateli. No i ten piękny moment kiedy nagle ludzie się dowiadują, że kapitalizm zderegulował stosunki między pracownikiem, a pracodawcą. Te miny kiedy okazuje się, że uniwersytet kończysz z x0.000 kredytu na koncie, do którego dochodzi kolejny kredyt za piękny domek.
Kredyt - podstawa kapitalizmu. To właśnie pieniądz kredytowany stoi za tym umiłowanym kapitalizmem. To nic, że np. Weber, który zgadzał się ze Smithem odnośnie wielu rzeczy widział tak samo jak Marx, że kapitalizm daje dużo większe pole do wyzysku, bo tylko kapitalista jest w stanie szybko przeliczyć wartość "pracy" każdego człowieka. A w kapitaliźmie, wartość Twojej pracy jest wartością podmiotową. Jedyną.
Co ci tam jeszcze za bajki wciskają? A, no tak, Singapur. Niskie podatki, praktycznie wolnorynkowe eldorado. To już ch**, że państwo dzierżawi Ci mieszkanie na 99 lat, jak jacyś czerwoni. Nie dają skurwiele rozwinąć rynku deweloperów. A przecież doskonale wiemy, że rynek mieszkaniowy nie potrzebuje regulacji. Przecież jest taki piękny.
Jaką tu mamy przyszłość, jak możemy realizować własne ambicje? To takie piękne, że "realizowanie ambicji" prawie zawsze współbrzmi ze słowem "praca", "pieniądze", "konsumpcja". To kapitalizm narzucił ludziom bezmyślną konsumpcję. To Hoover pierdolący o kurczaku w każdym garnku i samochodzie w każdym garażu "nauczył" swój naród, że prócz żarcia mają też swoje "potrzeby". Dokładnie tak jak teraz wciska się każdemu z nas, że potrzebujemy do życia tego fikuśnego stoliczka z Jysk czy tabletu, którego boimy się wyciągnąć publicznie, żeby nikt go nie zajebał. A może ludziom potrzebny do życia jest je**ny SUV, którym wożą powietrze w przerwach między próbami zaparkowania równolegle na 1m2 przy głównej ulicy w Krakowie? Piękny kapitalizm. Gdzie wyznacznikiem tego kim jesteś jest to co posiadasz. Dajmy szansę ludziom, którzy w to wierzą. Będziemy wówczas na szczycie. To nic, że będziemy po prostu bogatą Koreą Północną. To nic, że kultura po prostu przestanie istnieć. Każdy będzie bogaty, ergo szczęśliwy. Heil Keynes, heil Smith, heil Friedman.
Jeszcze wkleje wierszyk mojego przyjaciela napisany na podstawie Tuwima, który zadziwiająco szybko poszedł viralem w świat i, co najciekawsze, spodobał się wielu opcjom politycznym:
Ekonomiści wszelkiej maści,
Pryszczaci chłopcy z upeeru,
Balcerowicza entuzjaści,
Lobbyści od deweloperów,
Wolnorynkowych buców banda,
Co „socjal” pragnie wziąć pod lupę,
Szlam z kapitalistycznego szamba,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Eksperci FORu, Lewiatana,
Dziwki londyńskiej finansjery,
Sfora żołdaków przepłacana,
Strojna w krawaty i gajery,
Deregulacyjni cwaniacy,
Co chcecie likwidować UPe
Brzuch pasąc kosztem ludzi pracy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Wąsaci polscy biznesmeni,
Co z trudem pchacie firmę marną,
I wciąż jesteście oburzeni,
Że nie chcę robić za półdarmo,
I wy, karbowi z korporacji,
Każdy z kredytem na chałupę,
Spece od racjonalizacji,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Gowiny chore z nienawiści,
Co nocą krzyk zarodków słyszą,
Pół chrześcijanie pół faszyści
Co żądzą krwi i jadem dyszą
Hołownie cywilizowane,
Dialogu przepełnione duchem
(bo fobie lepiej maskowane),
Niech mnie całują wszyscy w dupę.
I wielkomiejskie wy hipstery,
(połowa Žižka ma pod pachą)
Wy, co was brzydzą pegieery,
Bo bieda, wódka, chleb z kiełbasą,
Mamlecie coś o tkance miejskiej,
W dzielnicy, co od dawna trupem.
Więc razem z bęcwałami z Czerskiej
Całujcie mnie wszyscy w dupę
Sumień narodu budziciele
I miłośnicy Pinocheta
(żałośni samogwałciciele
walczą z komuną sprzed peceta),
Zaplute narodowe gnoje,
Co ojczyźnianą sadzą kupę,
Z kościelnych krucht dewotek roje
Całujcie mnie wszyscy w dupę
Item biurowa klasa średnia
(każdy się robi na burżuja),
ta wykształcona, nowoczesna,
(jeden w drugiego kawał chu**),
Wiejskiego się pozbyli smrodu:
Clubbing, garnitur, Ipad, skuter-
Na mózgu kożuch ciemnogrodu
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
I wy obleśni alfa samce,
Co dumę swą trzymacie w gaciach
(mózgi prawdopodobnie tamże),
I grillujecie w wiejskich daczach,
Zakompleksieni tatusiowie
(każdy to drugi Gary Cooper),
Aut posiadaczy całe mrowie,
Całujcie mnie wszyscy w dupę
I wszyscy, których nie oplułem,
(Bo szkoda na was mojej śliny)
Co we łbach macie gówno z mułem:
Drobnomieszczańskie skur**syny,
Grubi prezesi, senatorzy
Powtórzę dla was też, z przytupem,
Księża, piłkarze i jurorzy
Całujcie mnie wszyscy w dupę!