Wracam z weekendowego zlotu RCS, na którym to miałem okazję przejść RE5 i powiem szczerze... jestem zachwycony. Grze daleko do RE4, to fakt, ale RE4 pod względem grywalności był ideałem, a ideał trudno pobić; nie zmienia to jednak faktu, że RE5 jest naprawdę świetna.
Grałem w co-opie z kumplem (splitscreen), oboje graliśmy w RE5 po raz pierwszy, oboje mieliśmy naprawdę olbrzymi fun przez całą grę; ukończyliśmy ją w kilkanaście godzin, w dwóch sesjach - pierwszą sesję, czyli wszystkie 5 pierwszych chapterów, skończyliśmy o 4:30 nad ranem w sobotę; kilka godzin snu, i później kolejne kilka godzin na 6 rozdział. I chociaż walka z ostatnim bossem (obydwie ostatnie walki) to był horror w najczystszej postaci (ja go kląłem na wszystkie możliwe sposoby, kumpel, w swoich masochistyczno-sadystycznych zapędach, był nim zachwycony
), nie żałowaliśmy żadnej minuty spędzonej nad grą.
Nad Mercami w co-opie spędziliśmy kolejne kilka godzin
.
Gra jest pełna archaizmów i uproszczeń, ale tak naprawdę, jak napisał tarniak, zapomina się o nich po kilku pierwszych minutach gry. W RE4 dawno nie grałem (chyba z ponad rok), w międzyczasie przechodziłem sporo strzelanek tpp, a mimo to nie miałem najmniejszych problemów z wpasowaniem się w schemat myślenia jaki Capcom narzuca graczowi w RE5; ani razu brak możliwości strzelania podczas chodzenia nie przeszkodził mi w zabawie, a stawanie przeciwników przede mną był po prostu czymś naturalnym.
Nie rozumiem też narzekań na inwentarz. Możliwe, że podczas gry w pojedynkę inwentarz w czasie rzeczywistym przeszkadza (grałem tylko początek w singlu), ale w co-opie wszystko było ok. Trzy główne bronie podpisane pod d-pada, umożliwiając ich szybką zmianę, pod czwartym kierunkiem jakaś roślinka lub FAS do szybkiego użycia w nagłym przypadku, a amunicja, mniej używane rzeczy bądź dodatkowe roślinki w pozostałych miejscach. W ten sposób do inwentarza prawie wcale nie trzeba zaglądać do inwentarza podczas gorących chwil.
Są tylko dwie rzeczy, które mnie w inwentarzu wkurzały:
1. jeżeli masz zapełniony inwentarz nie można od razu użyć dopiero co znalezionej roślinki - coś, co było w RE4, a co by się tu bardzo często przydawało.
2. nie można dokładnie określić, ile amunicji przekazać partnerowi; w RE0 była taka możliwość, czemu więc tu jej nie ma? Czemu jestem zmuszany od razu oddawać całą posiadaną amunicję do pistoletu, zamiast np. tylko kilku kulek?
Zgodzę się więc ze stwierdzeniem z PSX Extreme - jeżeli ktoś przebije się przez to, że niemożna poruszać się podczas strzelania i że wokół tego zbudowana jest cała gra, będzie się bawił świetnie; jeżeli zaś ktoś uzna to za rzecz całkowicie niszczącą grywalność, niech lepiej nie podchodzi.
Muszę jednak przyznać rację, że gra nie jest straszna; ma klimat, ma momenty pełne napięcia, potrafi zaskoczyć (szczególnie, gdy trzeba się rozdzielić), ale nie jest straszna. Chciałoby się powiedzieć, że RE4 też nie był straszny, że tam strach też polegał głównie na rzuceniu na gracza tony przeciwników, jednak RE4 miał z kolei pewien horrorowaty, szaro-bury urok, którego w RE5 już brakuje (po partyjce w RE5 graliśmy również w RE4 i różnice jednak widać sporą). No ale cóż, bywa. Nie będę z tego powodu rwał włosów z głowy czy też skreślał gry, która pomimo, iż nie dostarczyła mi dokładnie tego, czego chciałem, dostarczyła w zamian coś innego - świetną przygodę do przeżycia z kumplem.
Fabularnie jest dobrze. Lekki niedosyt pozostawiła u mnie sama gra, gdyż wiele wątków i postaci zostało potraktowanych po macoszemu, ale dokumenty z Library dodają sporo tła do wydarzeń i naprawdę dziwię się, że informacje w nich zawarte nie pojawiły się w czasie gry. Cały projekt "Wesker", relacja pomiędzy Weskerem a Excellą, historia Jill, Shevy, Tricell, BSAA - wszystko to zostało opowiedziane nie w grze, a za pomocą dokumentów w menu głównym; nie rozumiem tego podejścia, bo naprawdę większość z tych rzeczy można byłoby opowiedzieć za pomocą kilku flashback'ów czy dialogów a tak, jeżeli komuś nie będzie chciało się przeczytać długaśnych tekstów, straci naprawdę sporo.
Tak czy inaczej, o ile w RE4 całkowicie odcięto się od fabuły poprzednich RE, postawiono grubą krechę by rozpocząć coś nowego, tak RE5 próbuje zebrać do kupy różnego rodzaju plot holes z całej serii i nadać temu jakiś sens. I muszę przyznać, że nawet dobrze grze to wychodzi. Nikt nawet nie przypuszczał, że kiedykolwiek uda się Capcomowi w jakiś w miarę "sensowny" sposób wyjaśnić tajemniczy wirus Weskera dający mu super moc, a mimo to udało się. Nie jest to może zakończenie wątku Umbrella - Jill - Chris - Wesker, o jakim marzyłem, ale daje radę.
Graficznie - cudo. Postacie wykonane są po prostu genialnie (animacja twarzy... - po prostu wow), otoczenie trochę gorzej, chociaż wciąż bardzo dobrze. Szkoda tylko, że najładniejsze miejscówki są na samym początku gry, później, gdy gra przechodzi w tereny industrialne, już aż tak bardzo nie zachwyca. Chociaż wielkie pomieszczenie z tysiącem komór zawierających ludzi zrobiło na mnie wrażenie. Na uznanie zasługuje też różnorodność. Każdy rozdział to praktycznie zupełnie inna lokacja; miasteczko, wioska nad wodą, jaskinie, rafineria... każda z tych miejscówek to zupełnie inny klimat, inni przeciwnicy, inny design, inna... pora dnia.
Przeciwnicy mają świetny design (zarówno podstawowi, jak i bossowie) i, w przeciwieństwie do RE4, jest on spójny; razi jednak kopiowanie pomysłów z RE4 (JJ, Ndesu, Majini z pilą mechaniczną to niemalże kalki przeciwników z poprzedniej części). Bardzo często widać, że RE5 stara się jechać na schemacie wytyczonym przez swoją wielką poprzedniczkę co, paradoksalnie, wyrządza jej więcej złego niż dobrego.
Sami bossowie jednak, niestety, w przeciwieństwie do tych z RE4 nie zapadają aż tak bardzo w pamięci. Nie potrafię dokładnie sprecyzować, co dokładnie było nie tak, ale jednak pod tym względem RE4 pozostawił o wiele lepsze wspomnienia.
Reżyseria cut-scenek to po prostu mistrzostwo. Jak napisał tarniak, sporo Matrixowych naleciałości, jednak w przeciwieństwie do RE4, tutaj akrobacje wykonują postacie, które są do tego stworzone (Birdlady oraz Wesker), a nie agentka w sukni wieczorowej czy ochroniarz córki prezydenta, więc aż tak bardzo to nie razi. Praca kamery, co wiele osób już podkreślało, jest profesjonalna; tak samo animacja twarzy (wiem, powtarzam się), włącznie z ruchem języka (zbliżenie na usta Weskera, gdy wygłasza przez mikrofon swój monolog - scenka pokazana w ostatnim trailerze). Naprawdę można odczytać emocje bohaterów patrząc tylko na ich twarz.
Voice acting również stoi na wysokim poziomie. Nie mam zastrzeżeń do żadnej z postaci; Excella ze swoim sadystyczno-kusząco-pewnym siebie głosem, Irving i jego szaleńczy, lekko drażniący głos, czy też Sheva i jej zabawny akcent ("I'm guuuu-ing with yuu!", "... pahtnas...", "I need an hurrrb") - wszyscy spisali się bardzo dobrze. O dziwo, wiele osób na forach o RE chwali Douglasa za jego Weskera, pomimo iż wcześniej, szczególnie po Umbrella Chronicles, uważany był za podróbkę Waugha. Tutaj jednak był w stanie stworzyć "własnego" Weskera i wyszło mu to naprawdę dobrze.
Do tego dochodzi muzyka, która wprawdzie niezauważalna podczas samej gry, to jednak buduje klimat; motyw przewodni, "Pray", czy też muzyczka podczas walki "Two on two", szczególnie mi się podobały.
Mam tylko jedno podstawowe zastrzeżenie do Capcomu - czemu do jasnej cholery tak wiele pokazano w trailerach. Jeżeli ktoś oglądał tylko trailery, to tak naprawdę znał zarys całej fabuły (rozwiązania wielkiego zwrotu akcji każda myśląca osoba mogła się domyślić już dużo wcześniej), większość lokacji i przeciwników
. Naprawdę nie rozumiem, po co Capcom nałożył embargo na recenzentów, by ci nie wspominali o niczym z drugiej połowy gry, jeżeli sami zdradzili prawie wszystko w materiałach promocyjnych.
Jeszcze odnośnie pewnych rzeczy technicznych; grałem na X0, na monitorze bodajże 22":
- screen tearing pojawiał się często w cut-scenkach, w czasie gry nie zauważyłem go ani razu; nie było to wprawdzie nic, co niszczyło przyjemność z oglądania filmików, ale było bardzo widoczne;
- o ile w czasie głównej kampanii gra cały czas trzymała 30fps, tak już podczas Merców, przy większej zadymie, potrafiła zwolnić.
- D-pad w X0 jest okropny
. Wielokrotnie, podczas szybkich akcji, wciskając "prawo", praktycznie wciskałem "prawo-dół", a gra odczytywała "dół", przez co zamiast wyciągać shotguna używałem roślinki.
- system profili gracza w X0 jest zrypany. Żeby zagrać w split-screena,
trzeba mieć dwa profile gracza; ba, trzeba najpierw zacząć grę jednym graczem (wczytanie profilu jednego gracza), następnie na drugim padzie wcisnąć start, wybrać profil drugiego gracza, wówczas gra wraca do menu głównego i dopiero wówczas można rozpocząć grę na dwóch graczy (czyli od nowa wczytać cały etap). Ponoć na PS3 jest to dużo szybszy i prostszy proces.
- dziwny podział ekranu w split screen, chociaż na screenach wygląda okropnie, w praktyce w ogóle nie przeszkadza (przynajmniej ja na to nawet nie zwracałem uwagi, skupiając się tylko na swojej części ekranu od czasu do czasu tylko zerkając na ekran partnera, gdy miał jakiś problem).
Powtarzając pierwsze zdanie, gra gorsza od RE4, ale wciąż bardzo dobra i cholernie grywalna, szczególnie w co-opie.