Zdecydowanie tak. Ja czułem większy powiem mrożących emocji grając w Dead Rising, czy Cold Fear.
Tutaj biegnąc z kumplem i waląc śrutem w lewo i prawo, osłaniany strzałami ze snajperskiej strzelby jedyne co mi przychodziło do głowy to "Kaman biczes! Bang! Granat - zbieraj diament! Ok, jazda!"
Fajny shooter, ale oczekiwałem zaszczucia, łap przebijających się przez ściany glinianek i z pewnością nie zombie na motocyklach i w motorówkach.
Wiem, wiem, to nie zombie tylko ofiary jakiegoś tam pasożyta rozpalającego agresywne instynkty, ale... Where is de stara szkoła? Zombie? Ciemność?
Jill w kozaczkach i lateksowym stroju wymiata jak Neo po zaaplikowaniu płyt z kung-fu, a fabuła daje dramatem już w momencie kiedy pojawiają się pierwsi żołnierze tego drugiego oddziału.
Nie zrozumcie mnie źle, gra jest fajna i sprawdza się przy piwie z kumplem na rozładowanie frustracji, to jednak w mojej opinii nie kierunek w którym powinien iść RE. Teraz liniowość jest zdecydowanie bardziej zauważalna, zagadki jak dla debili, klimatu nie wiele i zajeżdża mi krzywymi fazami Kojimy.
Pozdrawiam i nie traktujcie tego jak ataku na grę, tylko dywagacji na temat kierunku w jakim ten tytuł poszedł- chyba wolałbym reaktywację RE2 w coop