Jest w tym bardzo dużo prawdy. Wszystko zależy od jakości tych "odżywek dla koni" ("ruski specyfik" =/= amerykański specyfik) i psychiki człowieka. Są z reguły dwa momenty kiedy ćwiczący sięgają po sterydy:
- gdy "świeżaki" widząc wiele większych od siebie, chcą potem jak najszybciej im dorównać, nie przyjmując do wiadomości, że do takich rezultatów dochodzi się latami (kilka razy widziałem jak nowi zasięgali porady u miejscowego "koksa", którego jedna komórka zawierała pewnie więcej pierwiastków niż tablica Mendelejewa),
- kiedy już efektywność treningu, przyrosty siły, definicji i masy mięśniowej są znikome (wynikające bardzo często z nieodpowiedniej diety, złego stylu życia i rutyny treningowej).
Wszystko trzeba robić z głową, w przypadku brania sterydów nie jest inaczej. Widziałem facetów, którzy wyglądali niesamowicie, jak i też takich o zachwianej równowadze hormonalnej (wypryski, zmiany skórne, kobiece biusty, nienaturalne/nieproporcjonalne rozrosty mięśni). Sam nigdy w życiu nie zdecydowałbym się na branie sterydów. Ważąc się na taki krok nie można żyć chwilą ("bo będę zaraz największy/najsilniejszy na osiedlu"), ale myśleć o konsekwencjach zdrowotnych po kilku, kilkunastu latach, o b. wysokim prawdopodobieństwie wystąpienia zwyrodnień kości i stawów, uszkodzeń organów wewnętrznych (wątroba, serce, nerki), nie pisząc już o przypadkach zaprzestania ćwiczeń (po pewnym czasie nie będzie różnicy między takim osobnikiem a hipciem w zoo).