Podsumowanie grudnia. Bardzo wyrównany miesiąc. Solidny, ale bez super zachwytów.
Wyspa skazańców (Dennis Lehane)
Gdybym wcześniej nie oglądał znakomitej ekranizacji, w której Leonardo DiCaprio zagrał wspaniale główną rolę, to z pewnością ocena byłaby wyższa. Znając jednak z góry tajemnicę i całą fabułę zostałem zupełnie pozbawiony trzymającej w napięciu niepewności oraz własnego główkowania nad zagadką skrywaną przez wyspę. Dlatego szczerze polecam książę tym którzy nie oglądali filmu, bo to naprawdę nieźle napisany thriller. Ci zaś, którzy film obejrzeli, mogą sobie dać spokój z lekturą. Bowiem niczym ich już nie zaskoczy.
7/10
To był też mój Poznań: Wspomnienia architekta miejskiego z lat 1925-1939 (Władysław Czarnecki)
Ładnie spisane wspomnienia z okresu międzywojennego. Można na nowo ujrzeć dawny Poznań. Osobiście wolałbym gdyby książka poruszała więcej prywatnych przeżyć autora, lecz zapiski z dziennika zostały tak dobrane, aby skupiały się na architekturze i projektach miejskich. Dlatego jest to szczególna gratka dla osób interesujących się architekturą i gospodarką przestrzenną.
7-/10
Mass Effect: Objawienie (Drew Karpyshyn)
Jako wielki fan trylogii Mass Effect z przyjemnością sięgnąłem po książkę napisaną przez współautora scenariusza do gier. I nie zawiodłem się. A nawet jestem pozytywnie zaskoczony. Książkę przeczytałem w jeden dzień! Prawda, nie ma tu wielce złożonej fabuły, czy podejmowania trudnych kwestii. Jest za to wciągająca akcja i rewelacyjne uniwersum. Dla fanów gry pozycja obowiązkowa!
7+/10
Życie przed sobą (Romain Gary)
Zastanawiałem się nad nieco wyższą notą, lecz w końcu poprzestałem na czwórce. Jest to opowieść o Momo, dziecku zostawionym pod opiekę starej brzydkiej i grubej Żydówce, która kiedyś pracowała jako prostytutka, a teraz utrzymuje się z opieki nad dziećmi kobiet lekkich obyczajów. Momo mieszka na szóstym piętrze rozpadającej się kamienicy w nędznej dzielnicy Paryża, w której żyją głównie imigranci. Całą historię opowiada właśnie Momo i to jego prostymi, często wulgarnymi, choć niepozbawionymi życiowej mądrości słowami oglądamy Francję sprzed kilkudziesięciu lat i poznajemy interesujące postacie, z jakimi się styka.
Mimo to książka nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia, jak na większości czytelników. No nie wiem. Czegoś mi brakowało.
7/10
Pierwsza podróż dookoła świata (Andrzej Perepeczko)
Książka jest napisana ładnym językiem i opowiada o ostatnich chwilach wielkiej podróży Magellana i jego kontynuatorów, którzy dokończyli rejs, gdy ten zmarł zabity przez tubylców, z którymi stoczył bezsensowny bój. Można dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy. Ale tylko paru, ponieważ książka jest króciutka. Właśnie ze względu na długość nie mogę wystawić wyższej oceny Jest to zbyt powierzchowny opis wyprawy.
6/10
Joseph Anton: Autobiografia (Salman Rushdie)
Strasznie denerwowało mnie, że Rushdie pisze o swoich losach w trzeciej osobie. I to przez całą książkę. Rozumiem zamysł, później się nawet przyzwyczaiłem, lecz i tak uważam to za zupełnie niepotrzebny wybieg. Ocena za to leci o pół punktu w dół. Choć i tak pozostaje wysoka, gdyż jest to bardzo interesująca i bogata w treść pozycja. Temat przewodni stanowi oczywiście fatwa. Autor „Szatańskich wersetów” musiał zrezygnować w znacznej części ze swego prywatnego życia, które tak bardzo cenił. Ukrywanie się, relacje z rodziną, z synem, z żonami (cztery razy brał rozwód), z przyjaciółmi, z innymi pisarzami, z ochroniarzami, promowanie swej twórczości, kłótnie polityczne, zabieganie o własne prawa, to wszystko i dużo więcej znajdziemy w tej książce, często opisane szczerze i w pikantnych szczegółach. Książka mała nie jest, więc jakoś udało się Rushdiemu zamieścić taki natłok informacji. Warto sięgnąć po lekturę.
7+/10
Imię wiatru (Patrick Rothfuss)
O ile „Pierwsze prawo magii” Goodkind'a mi nie podeszło, tak „Imię wiatru” czytałem z przyjemnością. Fakt, fabuła jest rozwlekła (prawie 900 stron, na których nie dzieje się znowu tak dużo, zaś zakończenie pozostawia wiele do życzenia), a główny bohater często bywa irytujący. Pewnie i parę innych wad by się znalazło. Książka jest chyba kierowana głównie dla takiej trochę starszej młodzieży, co oczywiście oznacza, że mogą ją czytać wszyscy, chociaż bardziej wymagający czytelnicy będą kręcić nosem. Mnie wciągnęła ta rozbudowana, powoli scalana powieść, której rys szczególny stanowi zwykłe (no, takie prawie zwykłe) życie studenta na uniwersytecie, stale uganiającego się za jedną dziewczyną i przy okazji uczącego się tajnik magii, rzemiosła i gry na lutni. Spodobały mi się liczne drobne szczegóły tego świata, które powolutku budują nastrój i zagłębiają czytelnika w opowieść. Chętnie sięgnę po następny tom.
8/10