Oglądałem Avatar, ładny syf.
Film jakich setki, zupełnie przeciętna bajka z lipną fabułą i beznadziejnymi postaciami, nie wyróżniająca się niczym poza stroną techniczną.
Najlepsza była postać tego całego złego "generała", dawno się tak nie uśmiałem jak podczas ostatnich 30 minut, gdy każde pojawienie się na ekranie tego płaskiego gościa wiązało się z groźną miną i równie groźnym tekstem typu "zabić wszystkich wrogów!", "przegrupować się i zniszczyć wszystkie cele!!!!!!!!!!111".
NOWA ERA W HISTORII KINA!