USA nie zajmuje cudzych terytoriów, za to obsadza stołki ludźmi, którzy będą się ich słuchać co praktycznie wielce się nie różni od fizycznego zajęcia cudzego terytorium. Wojska, wojna, w jednym z przypadków demokratyczne wybory gratis, efekty końcowe są niemal identyczne. A i bliski wschód to rzeczywiście " niedaleko jego granic".
Jednak różni się dość znacznie. W Afganistanie np. wojna trwa od 40 lat. Gdy nie było tam Amerykanów, to sytuacja w kraju miała się jeszcze gorzej niż obecnie.
Napisałeś, że tym właśnie objawia się nacjonalizm, działaniem nie na korzyść własnego kraju, a na szkodę innego kraju (na złość mamie odmrożę sobie uszy, na złość Putinowi wstąpię do UE).
Tego nie napisałem. Napisałem, że nacjonalista chce zmieniać inne kraje, bo mu się one nie podobają. Uważa, że przejmując inne terytoria robi to dla większego (czyli w praktyce własnego) dobra.
Ekspansja własnych idei i racji na "gorsze" terytoria, czy nie tym właśnie zajmuje się UE, a w tym od 10 lat grzęźnie i Polska?
Co jak co, ale w ciągu tych 10 lat wiele się w Polsce poprawiło. Bezrobocie spadło z ponad 20% do 14, płaca minimalna wzrosła dwukrotnie (czy nawet więcej), zmniejszyła się korupcja, infrastruktura uległa znacznej poprawie itd. Do poziomu Niemiec wciąż jest oczywiście bardzo daleko, ale sytuacja mimo wszystko zmieniła się jak najbardziej na plus (szczególnie porównując na przykład lata 80-te). Nigdy w Polsce ludzie nie żyli na takim poziomie, jak obecnie. To jest brutalna prawda, niestety. Biednych zawsze było więcej niż bogatych.
Przyszłe kontakty z Ukrainą mają dla Polski ogromne znaczenie, a jest to kraj, z którym może w przyszłości damy radę się dogadać. PO z początku starało się dobrze trzymać z Rosją, ale okazało się, że to na niewiele się zdało. Czym mniejsza Ukraina i czym większa Rosja, tym gorzej dla nas - to jest oczywiste.
Co tu dużo gadać, od polskich polityków oczekuję prowadzenia pro-polskiej polityki mającej na celu maksymalne polepszenie standardów życia obywateli. Europeizować świat można będzie dopiero wtedy, kiedy zapewni się godne warunki swoim rodakom żyjącym w kraju. Wtedy można będzie świecić przykładem na całą planetę. A na dzień dzisiejszy, niech Niemcy i Francuzi sami prężą muskuły na arenie międzynarodowej, niech oni myślą jak pomóc Polsce, a nie Polska myśli jak pomóc Unii. Polska na początek niech zapewni mi godną, dobrze opłacalną i stałą pracę po studiach, dzięki której będę mógł stanąć na nogi.
Co rozumiesz przez "godne" warunki? I kiedy Twoim zdaniem można by te "godne" warunki zapewnić prowadząc rozsądną politykę krajową? Za 5 lat? Za 10 lat?
Z Twojego rozumowania wynika, że Niemcy i Francja mają pomagać biednej Polsce, ale Polska jeszcze biedniejszej Ukrainie ma odmówić pomocy. Francja i Niemcy też mają swoje problemy i jest ich wbrew pozorom niemało. Jesteś wierzący, więc tym bardziej powinieneś wychodzić z założenia, że biedniejszemu, słabszemu należy się pomoc. Patrzenie tylko na własny egoistyczny i w dodatku materialny interes jest postawą samolubną, niehumanistyczną i niechrześcijańską. Wielu myślicieli, duchownych, pisarzy itd. uważa, że kapitalizm załamał w ludziach bezinteresowny odruch dobrej woli. I jest to po części prawda. Ludzie bardzo biedni, żyjący na odludziu, są dużo bardziej gościnni i pomocni od postępowych ludzi Zachodu (choć mają inne wady).
Jeśli sam nie wstawiasz się za innych, to nie licz, że inni wstawią się za ciebie. Prowadzenie ostrej, zamkniętej polityki międzynarodowej raczej nie wyszłoby Polsce na dobre, a już na pewno nie podziałałoby cudotwórczo na sytuację wewnątrz kraju.
Jeśli sam się o siebie nie zatroszczysz, to nikt tego nie zrobi. Tak jest wszędzie, nie tylko w Polsce. Kraje rozwijają się powoli i nie można oczekiwać nagłego skoku dobrobytu w ciągu paru lat. Z tego co piszesz wynika, że UE powinna zapewnić prawie od razu Polsce taki poziom życiowy, jak jest u nich, a jak nie są w stanie to niech się pieprzą i niech Polska rządzi się na własną rękę (i wtedy nagle nie wiedzieć czemu ma być super). Koalicja jest stworzona po to, by każdy na niej zyskiwał. Nie oznacza jednak, że nagle dorównamy poziomem państwom o wiele lepiej rozwiniętym i bogatszym (szczególnie, że one też chcą się cały czas rozwijać). Koalicja opiera się zazwyczaj na kompromisie, dlatego nie można oczekiwać, że wszystko musi być zawsze po naszej myśli.