Assassin's Creed Origins również doczeka się update dla next-genów

Ubisoft zaskoczył niedawno graczy informując, że obecnie stary już Assassin's Creed Odyssey otrzyma (w sumie to już otrzymał) aktualizację, która na nowych konsolach odpali grę w 60 FPS, mimo, że nie będzie to wersja natywna, a we wstecznej kompatybilności. Obaj producenci konsol postanowili bowiem, że tak jak konsole wykrywają Xboxa One X i PS4 Pro, tak samo przez odpowiednie funkcje są w stanie wykryć, że odpalono je w trybie kompatybilności na jeszcze nowszym sprzęcie i parę gier już ten patent wykorzystuje, chociaż najczęściej robią to gry, w których silnik pozwalał na większą rozdzielczość czy więcej klatek, ale sztucznie je zablokowano.

Teraz jednak Ubisoft zabrał się za jeszcze starszego Assassyna, bowiem podobną aktualizację ma dostać teraz Origins (czyli część dziejąca się w Egipcie). Chociaż może się to wydawać nieprawdopodobne, od premiery tej części minęły już cztery lata i naprawdę nieczęsto zdarza się, żeby tak stara gra dostawała jeszcze nowe aktualizacje - tym bardziej, gdy wyszły już jej dwie kolejne części. Nie wiadomo jednak, czy poza dodaniem do gry trybu 60 FPS zwiększy się też jakkolwiek rozdzielczość obrazu. Nie znana jest też na ten moment data premiery, ale to może oznaczać, że nie ustalono jej na sztywno i aktualizacja wyjdzie najszybciej jak to możliwe.

Chociaż wydaje się to trywialną zmianą, rok po wejściu nowej generacji z całą pewnością można powiedzieć, że taki tryb to game changer i kto raz zagra w 60 FPS, nie ma ochoty wracać do wolniejszego trybu. Taka zmiana jest zauważalna znacznie bardziej niż to, że gra generowana jest tylko w 1080p czy nawet w 1440p a potem rozciągana sztucznie do formatu 4K (2160p) i chociaż jeszcze parę lat temu na forach i w komentarzach ludzie pisali "ludzkie oko nie widzi więcej niż 30 klatek w sekundzie" zdecydowanie nie jest to prawda i nawet 40 FPS które pojawiło się nietypowo w grze Ratchet & Clank: Rift Apart znacznie poprawiało jej odbiór. Ba, sam wczoraj skończyłem w końcu robić platynę w Death Stranding (rychło w czas, rozniosłem paczki na święta) i odpaliłem zaraz potem wersję Director's Cut, która swoimi 30 klatkami więcej po prostu wgniotła mnie w fotel swoją płynnością, po doświadczaniu wcześniej przez 95 godzin wersji z poprzedniej generacji. Może to dobrze, że Assasyna Origins nie miałem jeszcze okazji ograć i leży na półce, bo na pewno będzie się bawił znacznie lepiej po tej aktualizacji.

Martwi tylko jedno - Ubisoft zdaje się w ogóle nie pracować nad nową częścią przygód asasynów (i paru innych gier - gdzie Skulls and Bones?), skoro szykuje aktualizacje aż dla trzech wersji wstecz. Dopiero co bowiem ogłoszono, że Valhalla doczeka się wielkiego dodatku, w którym spotkamy Nordyckich bogów (moda na Wikingów trwa obecnie w najlepsze, ale to miła odmiana po modzie na zombie). Grę poprawiono też na wszystkich platformach gdzie wyszły patche podmieniające całe instalki, przy okazji je zmniejszając, wygląda więc, że wraz z pracami nad dodatkiem Świt Rangaroku zrobiono pewne porządki i wywalono z gry wszystko, co nie trafiło ostatecznie do pełnej wersji (niedokończone obszary, budowle, misje, dialogi itp. - często gry mają tego tony). Odynem w nowym dodatku pokierujemy od 10 marca 2022. Grę wyceniono na ok. 150zł i będzie to spore DLC, bowiem wg. plotek ma oferować 40 dodatkowych godzin gry. Aż dziw bierze, że Ubisoft nie wyda tego jako samodzielną grę...