Recenzja

Recenzja Mojhon Aether. Czasem mniej znaczy więcej

Ostatnie kilka tygodni miałem okazję korzystać z kontrolera Mojhon Aether, który wyróżnia się obecnością wbudowanego ekranu - czy oferuje jednak coś więcej?

Pierwsze wrażenie robi się tylko raz, co zresztą wspominałem przy okazji recenzji kontrolera BigBig Won Blitz 2 FMR . Tamten sprzęt odpakowałem jako pierwszy i nie owijając w bawełnę, zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. Następnie moja miłość doń rozkwitła, podczas korzystania z tego sprzętu i wspólnego ogrywania tytułów maści wszelakiej.

Co by się jednak stało, gdybym w pierwszej kolejności sięgnął po model, recenzowany obecnie? Czy Mojhon (dawniej BigBig Won) Aether skradłby moje serce, gdybym stwierdził, że wpierw pragnę się dobrać do sprzętu ze wbudowanym ekranem? Szczerze pisząc – nie, absolutnie by do tego nie doszło. Natomiast zdecydowanie polubiłbym się z nim po dłuższej chwili, co zresztą miało miejsce.

Specyfikacja techniczna Mojhon Aether

Z racji tego, że mamy do czynienia ze sprzętem, który jest… no cóż, sprzętem właśnie, należy wspomnieć o tym, co oferuje na papierze. Potem z kolei przejdziemy do tego, jak wygląda praktyka i czy w ogóle warto się tym urządzeniem zainteresować, bo tutaj zdania mogą być podzielone. No dobrze, to co oferuje nam recenzowany kontroler?

  • Firma: Mojhon (dawniej: BigBig Won)
  • Model: Aether
  • Kompatybilność: PC (Win 10 i 11), Nintendo Switch, Android i iOS
  • Suma przycisków: 20
  • Dodatkowe przyciski programowalne: Tak, 2
  • Rodzaj triggerów: Analogowe, z możliwością przełączenia, wykorzystujące efekt Halla
  • Układ przycisków: Xbox
  • Wibracje: Tak
  • Żyroskop: Nie
  • Wymienny d-pad i analogi: Nie
  • Możliwość podłączenia: przewodowe, bezprzewodowe (adapter 2,4 GHz, Bluetooth)
  • Aplikacja towarzysząca: Tak, dostępna do pobrania z oficjalnej strony producenta
  • Wyjście słuchawkowe: Brak
  • Zastosowany port do ładowania/podłączenia kablowego: USB-C
  • Dodatkowe informacje: Perforowany uchwyt, ekran LCD
  • Pojemność baterii: 600 mAh

Zawartość opakowania (spoiler: skromna)

Jakkolwiek przy okazji Blitz 2 rozpływałem się wręcz na temat zawartości, tak zdecydowanie w przypadku „eteru” nie mam zbytnio, nad czym. Po rozpakowaniu mamy bowiem do czynienia z kontrolerem, adapterem oraz karteczką z kodem QR, który po zeskanowaniu przenosi użytkownika na stronę producenta. Sam kontroler nie jest również zabezpieczony niczym innym niż fragmentem kartonu o odpowiednim zagięciu.

Ja w pełni rozumiem, że jest to sprzęt znacznie tańszy, ale nie wydaje mi się, by na tyle, żeby nie wrzucić na analogi żadnych pianek zabezpieczających. Ba, kabel USB-C też by się przydał – okej, może niekoniecznie takiej jakości, co w Blitz 2 (choć byłoby miło!), ale cokolwiek by się przydało. Nawet gdybyśmy mieli do czynienia ze sprzętem poniżej 100 złotych, to bym na ten brak marudził.

Aplikacja towarzysząca…

jest jeszcze większym rozczarowaniem, niż w przypadku Blitz 2, a już tam nie było kolorowo. W przypadku tego sprzętu możemy bowiem co najwyżej spróbować pobrać nowszą wersję opakowania i nic więcej. Żadnych możliwości customizacji czegokolwiek albo tworzenia jakichkolwiek makr. Na temat programowalnych przycisków jeszcze napiszę, ale aplikacja jest tutaj skrajnie bezużyteczna.

Część z Was pewnie wyłapała w powyższym akapicie dobór słów „spróbować pobrać”. Czyli co, nie da się? No, niby się da pobrać, ale w chwili, gdy dochodzi do instalacji, kontroler się odłącza i nie można przeprowadzić pełnoprawnej aktualizacji systemu. Trochę ten fakt boli, ale z drugiej strony przy tym, jak skrajną fuszerką jest cały program, absolutnie mnie ta niemożność nie dziwi.

Porozmawiajmy wreszcie o kontrolerze

Nie ma sensu rozpisywać się jak ostatnio, w co grałem przy okazji testowania tego sprzętu, bo lista gier jest w zasadzie taka sama. Jedyna różnica polega na tym, że tym razem Asphalt 8 pozostał na moim urządzeniu z Androidem i grało mi się w niego nad wyraz przyjemnie. Zresztą w grach FPS kontroler ten również nie zawodził, ale o tym szerzej napiszę nieco później.

Zacznijmy może od samego ustawienia przycisków – ten zadowoli każdego fana kontrolerów od „zielonych”, albowiem mamy do czynienia z klasycznym układem Xbox. Nie uświadczymy jednak możliwości zmiany gałek lub d-pada. Te w przypadku modelu Aether są przymocowane na stałe i jeżeli nam nie przypasuje wysokość analogów, to niestety, ale mówi się trudno. Niby jest to logiczne, bo i tańszy sprzęt, ale warto ten fakt zaznaczyć.

Kolejną kwestią jest dość szybko rozładowująca się bateria, w porównaniu do poprzednika. Podczas korzystania przez niemal 3 tygodnie z Aethera, musiałem ładować to urządzenie kilka razy, co było odczuwalnym regresem względem Blitza 2. Mało tego, nie jestem pewien czy nawet oryginalne kontrolery Xbox tak szybko tracą baterię, co to urządzenie i nie, nie jest to wina wbudowanego ekranu LCD. Pod tym kątem trzeba oprogramowanie faktycznie pochwalić.

Wyświetlacz włącza się bowiem jedynie podczas włączenia kontrolera i w chwili sparowania z urządzeniem typu PC, konsola lub smartfon załącza obrazek „Aether”. Chwilę później jednak całe podświetlenie ekranu znika, żeby nie drenować i tak słabej baterii. Możemy rzecz jasna go wybudzić, jeżeli chcemy zmienić ustawienia przypisania klawiszy lub inne, ale ponownie – po paru momentach od chwili zapisania zmian, wyłączy się on samoistnie.

Same gałki i przyciski działają w sposób bezproblemowy i choć brakuje im tego satysfakcjonującego, mechanicznego kliknięcia, tak zdecydowanie robią robotę. Nie odnotowałem – i to pomimo niemal codziennego użytkowania po kilka godzin – żadnych problemów pokroju driftujących analogów czy innych mało przyjemnych niespodzianek. Było to jednak w pełni przewidywalne, ponieważ zarówno analogi, jak i triggery, wykorzystują efekt Halla. Zrobiłem nawet stress test, w postaci mocniejszego ściśnięcia kontrolera w dłoniach i…

Cóż, jak w Blitz 2 chwaliłem wytrzymałość, tak tutaj raczej nie wróżę długiego żywota tego urządzenia, w rękach osoby nieco nerwowej. Przy ściśnięciu pada, udało mi się nie tylko wymusić głośny jęk na plastiku, ale i przycisnąć jednocześnie guziki umieszczone nad triggerami i to bez dotykania frontalnej części kontrolera. Autentycznie obawiałem się, że przy nieco większym nakładzie siły, Aether rozleci się na dwie, niekoniecznie równe części.

To jednak tak zwane ekstremum, bo jednak jeśli chodzi o standardowe użytkowanie, to jest wręcz wzorowo. Podczas gry żaden z elementów urządzenia nie trzeszczy, nie wyje, ani nie wydaje z siebie innych, niezbyt pożądanych dźwięków. Pewnie również leży w dłoni, za sprawą perforowanego uchwytu i jestem skłonny stwierdzić, że osoby niekoniecznie przekonane do gumy, będą mogły się z tym urządzeniem naprawdę polubić.

No dobra, to jak się programuje te przyciski?

Jak wspomniałem we wcześniejszej części tekstu, w przypadku tego urządzenia nie ma mowy o tworzeniu skomplikowanych makr. Aplikacja producenta również nie pomoże nam w ustawieniu konkretnych akcji pod żaden z dodatkowych przycisków, więc chcąc nie chcąc trzeba się polubić z menu kontrolera. Tak, sprzęt ten został wyposażony we własny system, choć jest on nad wyraz prosty.

Może nawet zaryzykuję stwierdzenie prostacki, choć w żadnym wypadku nie jest to wada, nawet jeżeli tak brzmi. Całość jest skrajnie wręcz prosta i największym wyzwaniem jest przestawienie języka z chińskiego na angielski – potem jest już z górki. Mamy do wyboru multum ustawień, od prostego parowania z urządzeniem via Bluetooth lub przy użyciu modułu 2,4 GHz, aż po przełączanie trybu pracy triggerów.

Są również ustawienia przycisków dodatkowych, które pozwalają nam tak naprawdę zduplikować jeden z przycisków kontrolera. Na jednym z klawiszy zmapowałem więc L3, żeby łatwiej mi się sterowało podczas biegu, natomiast na drugim postawiłem na klasyczka, w postaci przeładowania (domyślnie klawisz X). Można zmapować każdy dostępny na kontrolerze przycisk – nie da się jednak połączyć je w żadną sekwencję, wyzwalaną przez dotknięcie jednego z dodatkowych guzików.

Podsumowanie – warto czy nie warto?

Jeśli masz ograniczony budżet, wystarczą ci proste akcje przypisane do dodatkowych przycisków oraz nie lubisz korzystać z zewnętrznego oprogramowania, to ten kontroler jest dla ciebie. Uniwersalny, dobrze zmontowany, w niskiej cenie i z wyświetlaczem – po prostu ideał! W oficjalnym sklepie producenta sprzęt ten kosztuje 111 złotych i wydaje mi się, że jest to faktycznie uczciwa cena.

Nie mamy tutaj co prawda wszystkich elementów, które znaleźć się powinny (tak, na ciebie patrzę kablu USB-C), jednocześnie jednak najbardziej istotnych rzeczy nie brakuje. Możliwość zmiany trybu triggerów sprawia, że jest to sprzęt, na którym można zagrać zarówno w ścigałki, jak i w shootery, a ekran i bardzo proste menu dodatkowo ułatwiają wykorzystanie potencjału dodatkowych klawiszy.

Jak to zawsze bywa, jest jednak „ale” – w tym przypadku mowa o wątpliwej długości żywocie przy osobach podchodzących nieco bardziej… emocjonalnie, do gier. Czas pracy na baterii również mógłby być w moim mniemaniu nieco dłuższy, a i niemożność stworzenia skomplikowanych makr może odstręczać część osób. Niemniej warto dać Aetherowi szansę, ponieważ jest to kontroler, który może zadowolić naprawdę pokaźne grono graczy - szczególnie gdy weźmie się pod uwagę fakt, że analogi i triggery wykorzystują efekt Halla!

Kontroler można zakupić na platformie Amazon.com .

Za udostępnienie sprzętu do testu dziękujemy firmie Mojhon!

Platformy:
Czas czytania: 8 minut, 56 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: