Recenzja

Recenzja Redmagic Astra. Tablet gamingowy pełną parą

Redmagic Astra to gamingowy tablet, który wygląda świetnie i działa (niemal) doskonale.

Podczas sprawdzania możliwości tabletu Samsung Galaxy Tab S11 dostałem informację, że wyczekiwany przeze mnie Redmagic Astra właśnie obrał kurs na me domostwo. Okazało się jednak, że w przesyłce z tabletem znalazłem jeszcze pełny zestaw akcesoriów Redmagic, w postaci słuchawek Magic Sound oraz kontrolera Shadow Blade 2.

Nie pozostało mi więc nic innego, jak połączyć te (drogie) puzzle ze sobą, aby otrzymać ostateczny zestaw do grania mobilnego. No, a przynajmniej w teorii, bo praktyka nadeszła szybciej, niż się spodziewałem. Jak więc sprawuje się najnowszy tablet w portfolio Redmagic, czy warto skorzystać z przewodowych pchełek i dlaczego w tym tekście nawet nie wspomnę o kontrolerze? Zapraszam do artykułu.

Redmagic Astra, Redmagic Shadow Blade 2, Redmagic Magic Sound, Redma… a nie, to tyle.

Tylko tyle i aż tyle chciałoby się rzec, ponieważ przez wzgląd na obecność trzech sprzętów pasowałoby zrobić trzy osobne sekcje ze specyfikacją techniczną. Niestety (lub na szczęście, zależy kogo spytać), kontroler od razu odpada, przez wzgląd na fakt, że jest niekompatybilny z tabletem. Na jego temat popełnię osobny tekst, jako że producent zezwolił mi na przetrzymanie go dłużej.

Redmagic Magic Sound z kolei są kompletnie niewarte poświęcania im czasu, ale powody tego stanu rzeczy podam w innej sekcji. Pozostaje nam więc ostatni i jednocześnie najważniejszy punkt programu, jakim jest tablet Redmagic Astra. Dlatego też bez zbędnego przedłużania, pozwolę sobie przytoczyć jego specyfikację techniczną, która prezentuje się bez dwóch zdań imponująco!

  • Producent: ZTE (vel Nubia {vel REDMAGIC})
  • Model: Astra
  • Wyświetlacz: 9,06 cala, OLED
  • Proporcje ekranu: 16:10
  • Rozdzielczość: 2400 x 1504
  • Odświeżanie: 165 Hz
  • CPU: Qualcomm Snapdragon 8 Elite + RedCore R3 Pro
  • GPU: Adreno 830
  • RAM: 12 GB / 16 GB / 24 GB (LPDDR5T)
  • Pamięć wewnętrzna: 256 GB / 512 GB / 1 TB (UFS 4.1 Pro)
  • Obsługa microSD: nie
  • Wyjście słuchawkowe: brak (słuchawki po kablu tylko na USB-C)
  • System: Android 15 (REDMAGIC OS 10.5)
  • Aparat tylny: 13 MP
  • Aparat przedni: 9 MP
  • Moduły: Wi-Fi, Bluetooth, DP (do 2K), HDMI (wymagany konwerter), czytnik odcisków palca, kompas elektroniczny, żyroskop, czujnik światła, akcelerometr
  • Akumulator: 8200 mAh (dual cell)
  • Maksymalna moc ładowania: (???)
  • Gniazdo ładowania: USB-C
  • Głośniki: stereo (DTS:X, Ultra 3D stereo)
  • Wymiary: 134,2 x 207 x 6,9 mm
  • Waga: 370g
  • Wersja kolorystyczna: Eclipse (czarny) / Starfrost (srebrny)
  • Wytrzymałość: IP54
  • Cena: od 499 EUR (ok. 2118 zł)

Wykonanie mówi wprost – to sprzęt z najwyższej półki

Aluminiowy korpus tabletu raczej już na nikim nie robi przesadnego wrażenia – stało się to bowiem swego rodzaju standardem wśród urządzeń z pewnej półki cenowej. Co innego jednak połączenie metalu ze szkłem, zza którego widać co nieco z wnętrza tabletu, w tym miejsce, w którym tkwi procesor Snapdragon 8 Elite. Całość robi naprawdę piorunujące wrażenie przy pierwszym kontakcie.

Sam tablet jest również idealnie spasowany, nic nie trzeszczy, nic nie szura, nie ma obaw o to, że rozleci się od samego patrzenia. Charakteryzuje go solidność i gdybym był na tyle niemiły, żeby zrobić drop test tego urządzenia, to prawdopodobnie byłby w stanie przeżyć upadek. Innymi słowy, jest dokładnie taki, jak można by oczekiwać po sprzęcie z tej kategorii cenowej.

Jeśli patrzymy na ekran tabletu frontalnie, to w górnej części dojrzymy mały obiektyw, służący do podglądania nas przez chiński rząd znaczący miejsce przedniego aparatu. Na lewej ramce znajdziemy port ładowania USB-C, głośnik oraz mikrofon, podczas gdy na prawej – drugi głośnik, wraz z przyciskiem zasilania, w który wmontowano czytnik odcisków palców.

Na górnej ramce znalazł się przycisk do sterowania głośnością, drugi mikrofon oraz przełącznik, o którym więcej napiszę nieco później. Dolna część ramki nie skrywa przed użytkownikiem żadnych tajemnic i jest, zwyczajnie rzecz ujmując pusta. Tył z kolei zdobi logo Redmagic, dumnie ustawione pośrodku oraz szklana wstawka, za którą znajdziemy napis Redmagic, zdolny do zmiany kolorów w rytm muzyki (i nie tylko) oraz obiektywy aparatu głównego wraz z latarką.

Premium wygląd, premium opakowanie

Po otwarciu zacnego, srebrnoszarego opakowania z tabletem Redmagic Astra, naszym oczom ukaże się nic innego, jak samo urządzenie. Sprzęt leży w specjalnie wytłoczonej formie, a pod nim znajdziemy dwa wgłębienia. Jedno na kabel USB-C (M) – USB-C (M) w czerwonym oplocie, a drugie na dokumenty i kilka naklejek. Bardzo przepadam za pierdółkami tego typu, ale że inni testerzy również powinni mieć możliwość zobaczenia, co składa się na pełem zestaw sprzedażowy, to odmówiłem sobie przyjemności zgarnięcia nawet jednego kleistego obrazka.

Ogólnie widać jednak, że w tym minimalistycznym opakowaniu, panuje pełny porządek. Wszystko jest na swoim miejscu i pewnie się go trzyma, mamy tu do czynienia z idealnym dopasowaniem, co samo w sobie zasługuje na pochwałę. Tak, mnie też wydawało się, że to powinien być standard i tak, przejechałem się na tym, pisząc artykuł o peryferiach do 100 złotych .

Redmagic O(h)S(hi…)

Redmagic Astra pracuje na systemie producenta REDMAGIC OS w wersji 10.5, która powstała w oparciu o Androida 15. Wbrew temu, na co może wskazywać tytuł, nie ma z nim problemów pod kątem stabilności, systemowych przycinek, albo innego typu braku responsywności. Nie, nie, pod tym kątem naprawdę nie ma się do czego przyczepić i zdecydowanie trzeba za ten aspekt pochwalić.

Gorzej, że są błędy w tłumaczeniu oraz formatowaniu tekstu, który nieraz jest niepełny lub ma przedziwne zawinięcie. Niejednokrotnie również pojawiają się angielskie wstawki lub pełne zdania, kiedy buszujemy po ustawieniach systemowych, co może nieco wybijać z rytmu. Trochę ten fakt żenuje, szczególnie że na ten problem zwracają uwagę koledzy i koleżanki po fachu nie od dziś, testując coraz to nowsze smartfony Redmagic.

Kolejnym faux-pas, które można wybaczyć budżetowemu sprzętowi, ale definitywnie nie flagowcowi, jest konieczność instalacji aplikacji startowych oraz niektóre preinstalowane programy. Te pierwsze można w większości odrzucić, co jest świetną opcją, ale z jakiegoś powodu, pomimo odznaczenia absolutnie wszystkich podstawionych mi przez system aplikacji, jedna z nich i tak została pobrana, a także zainstalowana w pamięci urządzenia.

Te drugie natomiast to pewien budżetowy standardzik, w postaci Facebooka, Booking.com i TikToka. W menu głównym znajdziemy nawet specjalny folder, dedykowany grom i aplikacjom, które możemy pobrać jednym kliknięciem – szkoda tylko, że są to pierdy pokroju AI Fusion, Doll Dress czy Save The Potato. Nie znacie? No patrzcie, ja też nie miałem pojęcia o tych produkcjach i patrząc na ikonki, jakoś nie uważam, żeby mnie wiele ominęło…

Warto również zauważyć, że choć sam miałem do czynienia z wersją z 12 GB pamięci RAM i 256 GB pamięci wewnętrznej, tak ustawienie pozwalało mi na rozszerzenie tej pierwszej. Za sprawą virtual RAM, możemy poświęcić do 12 GB pamięci ROM na nawet 12 GB dodatkowej przestrzeni dla pamięci roboczej sprzętu. Jeśli zaś chodzi o pamięć wewnętrzną, to system zajmuje 20,54 GB, zostawiając około 220 GB na dane użytkownika.

Ciekawym elementem systemu jest natomiast MORA, którą – z braku lepszego określenia – można nazwać wirtualną asystentką. Prowadzi do niej specjalna aplikacja, w której mamy możliwość personalizacji ciuszków naszej towarzyszki (4 do wyboru i tak, jest opcja kąpielowa), zrobienia fotografii AR i dostosowania ustawień maści wszelakiej.

Przykładowo, możemy wymusić na Morze, aby pozostawała na ekranie głównym, racząc nas różnorakimi komentarzami po odblokowaniu tabletu. Możemy też sprawić, że to ona będzie nas budzić co rano, a nawet opiekować się jej wirtualnym kotkiem. Niewątpliwie jest to dość unikalna dla tej marki ciekawostka, której jeszcze nie widziałem w sprzętach konkurencji.

Odciski palców, obrysy twarzy

Jeśli chodzi o działanie modułów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo urządzenia, to można śmiało stwierdzić, że jest bardzo dobrze. Tablet wykrywa twarz bezproblemowo i jest w stanie odblokować urządzenie bardzo szybko, natomiast takiego czytnika linii papilarnych nie powstydziłyby się największe brandy rynku smartfonów i tabletów. Tutaj więc duży plus, bo nawet dużo droższe konstrukcje mogą miewać z tym kłopot.

Wi-Fi również działa bez żadnych zakłóceń, moduł nie wyłącza się samoistnie i działa całkowicie stabilnie, pozwalając nam pobrać pełne 45,2 GB danych Call of Duty: Mobile, w stosunkowo krótkim czasie. Jeśli chodzi o Bluetooth, to mogę powiedzieć zasadniczo dokładnie to samo – mając słuchawki bezprzewodowe połączone z tabletem (niestety, nie od Redmagic), nie mogłem narzekać na przerwy w dostawie dźwięku lub niepożądane rozłączanie ze sprzętem.

Na plus również jakość czujnika światła, który jest mocno zaangażowany w sterowanie jasnością ekranu, zależnie od warunków panujących w otoczeniu użytkownika. Tablet całkiem sprawnie dopasowuje się do otaczającego światła i choć w kompletnej ciemności wymaga pewnych poprawek (czytaj: zjechania do najniższej możliwej wartości na suwaku), tak w warunkach z jakimkolwiek oświetleniem jest bardzo dobrze.

Bestia w grach, potwór w pracy

Pod kątem wydajności samego tabletu raczej nie muszę pisać za wiele, bo topowy procesor, szybka pamięć RAM i ROM, w połączeniu z dobrze zoptymalizowanym systemem, powinny dawać pełny obraz sytuacji. Tak, to jest kombajn do wszystkiego, zamknięty w drobnym formacie. Radzi sobie z wieloma zadaniami jednocześnie, tak samo, jak radzi sobie z utrzymaniem wysokich FPS w mobilnej wersji Call of Duty, na pakiecie tekstur wysokiej jakości.

To jest wydajnościowy potwór, po którego wyglądzie można sobie sporo obiecać, ale nie jestem pewien czy aż tyle, ile faktycznie daje. Pod kątem kultury pracy również jest całkiem nieźle, chociaż na maksymalnych obrotach wentylatora – tak, tu jest wbudowany wentylator, dla lepszej cyrkulacji powietrza – potrafi być dość głośno, jak na tabletowe standardy. Chociaż też nie ma mowy o wyciu, co to, to nie.

Tablet też może stać się baaaaaaardzo ciepły, co mocno odczułem, puszczając benchmarki stress testowe. Ten sprzęt, w przeciwieństwie do Samsunga, nagrzewał się niestety do stopnia, w którym parzy w dłonie, pomimo zastosowanego systemu chłodzenia. Inna kwestia, że nagrzewa się dość wolno, a traci temperaturę bardzo szybko – nie zmienia to jednak faktu, że pod dużym obciążeniem, Redmagic Astra zmienia się w nad wyraz gorący towar.

Jestem też mocno zawiedziony, jeśli chodzi o silnik odpowiedzialny za wibracje tego sprzętu, jako że producent wręcz wyróżnia je, jako dające odczucia 4D. W praktyce jednak nie czuję żadnej różnicy między wibracjami Redmagic Astra, a dowolnego innego urządzenia, które również wyposażono w zdolność do wibracji. Tutaj więc kogoś w dziale marketingu poniosła wręcz ułańska fantazja, aczkolwiek akurat to kłamstewko można wybaczyć, jeżeli weźmiemy poprawkę na inne aspekty urządzenia.

Trzej muszkieterowie destrukcji – 3DMark, CPDT i Geekbench 6

Jeśli chodzi o benchmarki, to tutaj bez zaskoczenia, mówimy o topowych wynikach i czołówce wśród dostępnych na rynku sprzętów elektronicznych. Dlatego też szybko sobie przejdźmy przez tę sekcję, omawiając pokrótce wyniki uzyskane przez ten sprzęt. Podkreślę jednak, żebyście akurat ten fragment traktowali jedynie jako ciekawostkę – benchmarkom (niestety), nie można ufać w pełni.

Tym razem zaczniemy sobie od CPDT, który na pliku testowym ważącym 1 GB, uzyskał perfekcyjne wręcz wyniki. Szczegóły znajdziecie w zrzucie ekranu poniżej, natomiast pragnę zwrócić uwagę na bardzo wysoki odczyt sekwencyjny, wynoszący 1,38 GB/s – dzięki temu wiecie, że wszelkie duże aplikacje, w tym gry właśnie, będą odpalać się z błyskawiczną wręcz prędkością.

Kolejny na tapet weźmiemy Geekbench 6, a zaczniemy od wyniku testów CPU, który wyniósł 3101 punktów dla pojedynczego rdzenia oraz 6993 punkty przy wykorzystaniu wielu rdzeni. Porównując to do niedawno sprawdzanego Samsunga, Redmagic Astra wypada lepiej w wyniku jednordzeniowym (3101 vs. 2717) i zauważalnie gorzej, jeżeli mowa o wykorzystaniu wielu rdzeni (6993 vs. 8683).

Chciałem jeszcze przyrównywać to do wyników, które możemy znaleźć w oficjalnym rankingu Geekbench 6 dostępnym online dla urządzeń z Androidem. Okazało się jednak, że nie ma to najmniejszego sensu, ponieważ wylistowane są tam jedynie smartfony, próżno szukać tam tabletów.

Ponadto mają tam nad wyraz intrygujący wynik GPU Vulkan na pierwszym miejscu, który należy do procesora z 2016 roku i… znacząco deklasuje najnowsze układy. To prawdopodobnie najlepszy komentarz odnośnie do rzetelności testów syntetycznych, o jaki mogłem prosić. Przechodzimy więc dalej, do wyników osiągniętych przez GPU.

W standardzie OpenCL wynik GPU wyniósł 19129 punktów, co jest nieco niższą wartością, niż ta osiągnięta przez Galaxy Tab S11 (20402 punkty). Propozycja od Redmagic okazała się lepsza jedynie w wartościach OpenCL takich jak Horizon Detection (26880 vs. 22803), Edge Detection (25677 vs. 21215) i Particle Physics (80672 vs. 74673).

Ostatnim testem w Geekbenchu był test GPU w standardzie Vulkan, w którym bohater tego artykułu osiągnął wynik wynoszący 23314 punktów, czyli dość porównywalnie z Samsungiem, który może pochwalić się 22045 punktami. Jeśli rzucimy okiem na poszczególne elementy Vulkan, to okaże się dość interesujący fakt, że tablet Astra przegrywa z Tabem S11 w aż czterech punktach!

Mowa o Face Detection (6721 vs. 7584), Horizon Detection (23772 vs. 25976), Edge Detection (24444 vs. 29654) i Gaussian Blur (31820 vs. 32448). Pozostałe wyniki są mniej więcej zbliżone, chociaż totalna deklasacja Samsunga nastąpiła w Stereo Matching, gdzie Redmagic osiągnął wynik aż 100444 punktów! Rywal może z kolei pochwalić się jedynie punktacją wynoszącą 69600 – różnica wynosi więc ponad 30000.

No dobrze, a jak wygląda kwestia z 3DMarkiem, w którym mamy najszersze portfolio testowe i najwięcej benchmarków różnego rodzaju? Cóż, Opacity Micromaps Feature Test był niedostępny, bo i Redmagic Astra nie działa na MediaTeku, więc można się było tego spodziewać. Sling Shot – zarówno wersja podstawowa, jak i Extreme – zostały uznane za zbyt słabe do sprawdzenia tabletu i zarekomendowały Wild Life.

Co ciekawe, rekomendacja ta również nie okazała się najmniejszym wyzwaniem dla tego sprzętu i tablet wymaksował wynik podstawowej wersji, w ogóle się przy tym nie pocąc. Nie stracił ani procenta baterii, temperatura nie wzrosła nawet o stopień, a najmniejsza wartość FPS wyniosła 71.

Dużo ciekawiej się zrobiło po odpaleniu Stress Testu tegoż, jako że tablet faktycznie pracował stabilnie i różnica między najlepszym (20531 pkt.) a najgorszym (19437 pkt.) wynikiem nie była duża. Natomiast za tak stabilne działanie tablet zapłacił 15% baterii oraz wzrostem temperatury do niemal 50 stopni Celsjusza! Nagrzał się do poziomu parzenia i to pomimo maksymalnej wydajności układu chłodzenia. Bez niego mogłoby być temperaturowo ciekawiej, ale nie odważyłem się go wyłączyć.

Wild Life Extreme również nie okazał się przesadnym wyzwaniem dla urządzenia, więc nie ma co się nad tym rozwodzić. Zrzut ekranu przedstawiający wyniki znajdziecie poniżej.

Stress test natomiast tegoż testu to inna kwestia, jako że znowu tablet rozgrzał się niemiłosiernie i stracił 15% baterii podczas działania tego benchmarka. Niemniej trzymał się dzielnie, co zresztą widać po uzyskanych wynikach i stabilności całego procesu.

Benchmark Steel Nomad Life nieco nadwyrężył urządzenie, ale i tak Redmagic osiągnął wynik lepszy, niż 73% sprawdzanych tym testem urządzeń. Szczegóły rzecz jasna w zrzucie ekranu poniżej.

Stress Test ponownie nadwyrężył sprzęt ogromnie, zabierając 13% baterii i zwiększając temperaturę urządzenia z 28 do 47 stopni Celsjusza. Niemniej różnica między najgorszym oraz najlepszym podejściem jest tak nikła, że można mówić o pełnej stabilności procesu, pomimo nawet pomimo faktu, że okazał się sporym wyzwaniem.

Test Solar Bay został zniszczony – może nie wymaksowany, ale wciąż osiągnięte wyniki deklasują 90% dostępnych na rynku sprzętów, a na tablecie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.

Solar Bay Stress Test z kolei aż tak łaskawy nie był i choć tablet osiągnął bardzo dobre wyniki punktowe, tak na wykresie widać, że wraz ze wzrostem temperatury, Redmagic Astra miał coraz większe problemy z utrzymaniem stabilności.

W wersji Extreme powyższego testu wieje nudą. Dochodzi do deklasacji ponad połowy sprzętów, a zmian w baterii, czy temperaturze urządzenia nie uświadczymy. Przechodzimy więc dalej, do ostatniego już benchmarku w tej recenzji.

Stress Test wycisnął z tabletu siódme poty i jest to jedyny benchmark stresowy, w którym stabilność procesu wyniosła poniżej 90%. Jednocześnie jednak sprzęt nie nagrzał się do niemal 50 stopni, albowiem temperatura zatrzymała się na 43 stopniach, choć i tak było to odczuwalne. Po zakończeniu 20-minutowego procesu poziom naładowania akumulatora stopniał natomiast o 12%.

Źródło życia twojej waifu

Akumulator, w którym magazynowana jest energia potrzebna do zasilenia Redmagic Astra, jest całkiem pojemny, oferując użytkownikowi 8200 mAh. Czas potrzebny do jego pełnego naładowania, to jest od 0 do 100%, wyniósł w przypadku przesłanego do mnie modelu około 75 minut. Rzecz jasna przy wykorzystaniu oryginalnego kabla i mojej ładowarki o mocy 45 W.

Pokrywa się to mniej więcej z informacjami przekazywanymi przez producenta, który informuje o czasie ładowania wynoszącym 71 minut. Warto jednak zaznaczyć, że prawdopodobnie został on osiągnięty w najbardziej sprzyjających warunkach, których przeciętny Kowalski w domu może nie odtworzyć. Tym bardziej imponuje różnica na poziomie niecałych 4 minut, a nie dwudziestu lub więcej.

Mora rzecz jasna radośnie reaguje na stan naładowania baterii, wykrzykując teksty w stylu „I’m full of Energy”, chyba że ją uciszymy na dobre. Warto zaznaczyć, że choć ładowanie jest całkiem sprawne, tak wolałbym, żeby czas ten mieścił się w 60 minutach. Niemniej gdyby wyłączyć tryb ładowania turbo, to pełne naładowanie urządzenia mogłoby wymagać wielu minut więcej.

Jeżeli nie korzystamy z tabletu non stop, to w trybie stand-by Redmagic Astra może leżeć bardzo długo, na spokojnie nawet tydzień. Jeżeli z niego korzystamy do gier, to tutaj również jest mocy na konkretną liczbę godzin w rozgrywce, a jeżeli mi nie wierzycie, to powiem tyle. Trwająca 1,5 godziny rozgrywka w Call of Duty: Mobile, wykorzystująca słuchawki Redmagic Magic Sound oraz na najwyższych ustawieniach, zmniejszyła stan naładowania z 96% do 85%. Rzecz jasna z włączonym wentylatorem i wszystkimi innymi bajerami, pokroju zmiennych kolorów LED z tyłu.

Niestety jednak nie jestem w stanie napisać za wiele o SoT i czasie stand-by, ponieważ urządzenie to cierpi na coś, czego nienawidzę, a z czym się spotkałem już w kilkunastu sprzętach. Menedżer urządzenia nie pokazuje czasu działania i spadku w procencie baterii od ostatniego naładowania, a przez ostatnie 24 godziny. Niemniej biorąc pod uwagę wcześniejsze akapity, można na pewno stwierdzić jedno – ten tablet nie będzie miał problemu z działaniem przez cały dzień.

Okno na świat roz(g)rywki wszelakiej

Zastosowany w Redmagic Astra OLEDowy wyświetlacz ma naprawdę imponujące parametry, ale to już wiecie po przeczytaniu sekcji z parametrami technicznymi. Prawdopodobnie znacznie bardziej ciekawi was to, czy tak jak w Samsungu, ten nieco ponad 9-calowy ekran też może być drogim lusterkiem. Cóż, nikogo nie zdziwię, pisząc wprost stwierdzenie, że tak, jak najbardziej – może być bardzo drogim lusterkiem, w którym się przejrzymy za dnia.

Mam jednak wrażenie, że nie jest to aż tak odczuwalne, jak w przypadku wcześniej sprawdzanego przeze mnie Samsunga. Podczas gry w jasnym pomieszczeniu w ogóle nie widziałem swojej twarzy, natomiast przy okazji oglądania materiałów wideo faktycznie widziałem zarys swojego otoczenia. Musiałem jednak mocno skupić wzrok, żeby odbicie mojej twarzy było dla mnie wyraźne.

Co się zaś tyczy nieco bardziej „praktycznych” kwestii ekranu dotykowego, to – jak sama nazwa wskazuje – ma on reagować na dotyk. No i bez zaskoczenia pewnie pozostanie fakt, że reaguje, bardzo płynnie, bez zacięć, bez jakichkolwiek przerw w działaniu i bez zjawiska ghost touch. Dla nieobeznanych; tak nazywamy sytuację, w której ekran reaguje na dotyk, choć nie doszło do jego naciśnięcia w żadnym miejscu.

Kolory są żywe, czernie idealnie czarne, a jakość materiałów wideo z YouTube, Netflix, Amazon Prime, czy co tam macie zainstalowane do streamingu wideo, jest zdecydowanie najwyższa. No i nie ma co się dziwić, w końcu Redmagic Astra może pochwalić się rozdzielczością 2400 x 1504 pikseli, co na 9,08-calowym ekranie przekłada się na zagęszczenie wynoszące 311,93 PPI. To chora wartość, której nie osiąga nawet nowiutki monitor 5K od Philipsa , którego mieliśmy okazję zobaczyć na żywo!

Przekłada się jednak ona na bardzo ostry i czysty obraz, który w połączeniu ze 165 Hz odświeżania zapewnia nam wrażenia nie z tej ziemi. Oglądanie filmów na tym sprzęcie było dla mnie przyjemnością w najczystszej postaci, a kiedy grałem w Call of Duty: Mobile, mój znajomy zapytał, czy streamuję którąś część z chmury, zanim odnotował ikony sterowania dotykiem. O takim poziomie detali i tak ogromnej wydajności mówimy.

Kup słuchawki, bo wstyd to puszczać…

Czyli krótko o głośnikach stereo, które zostały umiejscowione niemal idealnie na środku, na bocznych panelach tabletu. Cóż mogę rzec, jest to bardzo dobre i tragiczne miejsce jednocześnie – chciałoby się rzec, że to taki design Schrödingera. Dobrym, ponieważ dźwięk rozchodzi się równomiernie z obu stron sprzętu, jeżeli korzystamy z głośników (czego nie radzę robić), a złym, bo…

…zasłaniamy je sobie podczas gry. Tym samym dźwięk staje się mocno przygłuszony, bo zwyczajnie dociskamy otwory, przez które wydobywa się z głośników. Gorzej, że jakość dźwięku (a konkretniej muzyki), pozostawia cholernie dużo do życzenia i pod tym kątem Redmagic Astra, moim skromnym zdaniem, zwyczajnie zawodzi. Okej, może jestem spaczony obcowaniem z topowym, choć jeszcze nie skrajnie audiofilskim, sprzętem grającym i zwyczajnie wymagam za dużo.

Porównując jednak jakość audio oferowaną przez Redmagic Astra, do Samsunga Galaxy Tab S11, którego ostatnio testowałem, ten pierwszy muzycznie odpada w przedbiegach. Ba, mam wrażenie, że nawet mój leciwy Lenovo TB-8506FS (szerzej znany, jako model M8), wydaje z siebie lepsze dźwięki na odpalonym Spotify, niż ta nowość. Niemniej zaznaczam raz jeszcze – w tym momencie piszę wyłącznie o muzyce, ponieważ w przypadku innych odgłosów nie ma aż tak słyszalnych różnic.

Nie wiem, z czego wynika aż taka dysproporcja, ale ewidentnie urządzenie to nie zjedna sobie miłośników uniesień audio przy ulubionych utworach muzycznych. Niemniej do oglądania filmów, seriali czy odsłuchu podcastu (najlepiej GamePolis , zdecydowanie polecam), będzie bardziej, niż wystarczający. Ale hej, od czego są słuchawki?

…ale absolutnie nie Redmagic Magic Sound!!!

Czyli krótko o słuchawkach przewodowych, które również dostałem w zestawie testowym z tabletem i kontrolerem, a które są w moim mniemaniu tak mierne, że najchętniej zaklasyfikowałbym je, jako elektrośmieć. No dobrze, ale od początku – Redmagic Magic Sound to słuchawki douszne (nie mylić z dokanałowymi!), które oferują użytkownikom pasmo przenoszenia od 20 Hz do 20 kHz.

Tutaj nie ma tragedii, jest to dość standardowa wartość wśród pchełek, przejdźmy do impedancji – ta wynosi 32 ohmy, a przetworniki dźwięku mogą pochwalić się średnicą 14,2 mm. Sprzęt wydaje się metalowy, ale niech was nie zwiedzie wzrok, całość wykonana jest z tworzywa sztucznego, nie licząc gumowego oplotu kabla. Łączymy go ze sprzętem przy pomocy USB-C, ale wersja z jack też jest dostępna na rynku.

Do gier sprawdzają się wspaniale – każdy dźwięk słyszany jest z odpowiedniego miejsca, kroki wrogów zdradzają ich pozycję. Mówiąc wprost, mając te słuchawki, czujesz, że masz przewagę sprzętową nad przeciwnikami w Call of Duty: Mobile. A potem podłączasz najtańsze bezprzewodowe pchełki w ofercie Xiaomi i okazuje się, że Redmagic Magic Sound są całkowicie bezsensowne. Pisząc bardziej dosadnie, w tej cenie absolutnie nie opłaca się tego tworu słuchawkopodobnego kupować, bo nie oferuje dźwięku, który by usprawiedliwiał żądaną kwotę!

Może i działają dokładnie tak samo, jak Redmi Buds 6 Play po włączeniu trybu niskich opóźnień, ale przynajmniej są na kablu (ergo = mniej wygodne) i ponad dwa razy droższe. W sklepach cena Redmagic Magic Sound wynosi 100 złotych bez złotówki – wspomniana propozycja od submarki Xiaomi, to koszt rzędu 32, w porywach do 49 złotych. Mając to na względzie, „magiczny” to w słuchawkach Redmagic może być co najwyżej marketing, bo na pewno nie dźwięk.

Twoja osobista przestrzeń do gier

Zdecydowanie kolejną wyróżniającą cechą Redmagic Astra z dość tłumnej konkurencji na rynku tabletów jest tryb GameSpace. Jeśli nie macie jeszcze dość „magicznych” nazw producenta, to zaraz mieć będziecie, albowiem tryb ten odpalamy przy pomocy (fanfary poproszę) – Magic Key! Jak sama nazwa wskazuje, jest to suwak, a nie klucz lub przycisk (tak, to sarkazm).

Producent jednak wykazał się większą roztropnością, niż Motorola jakiś czas temu, która umieściła przycisk dedykowany odpalaniu asystenta głosowego Google w swoich smartfonach. Nie dało się tego zmienić, użytkownicy mieli przycisk funkcyjny na twardo przypisany do jednej, prawdopodobnie najmniej użytecznej funkcji telefonu. Inaczej jest w przypadku Redmagic Astra, co trzeba zaznaczyć.

„Magiczny Klucz” jest bowiem możliwy do customizacji i przełączenie go może wyzwalać wybraną przez użytkownika akcję. Nie jesteśmy na sztywno przymuszeni do odpalania GameSpace tym czerwonym suwaczkiem, a mamy pewną dowolność w jego wykorzystaniu. Choć sam tego nie zmieniałem, bo zwyczajnie odpowiadał mi szybki dostęp do przełączenia z trybu tabletu w tryb konsoli, tak zdecydowanie taką możliwość doceniam.

Przechodząc natomiast do samego GameSpace, to jest to tryb, w którym widzimy uproszczone menu z grami na pierwszym miejscu. Wszystkie ustawienia automatycznie w nim priorytetyzują gry, jako najważniejsze programy, a sam tablet przypomina bardziej konsolkę, niż pełnoprawne urządzenie z Androidem. Tryb ten ponadto zlicza nasz czas gry oraz po skończonej rozgrywce wystawia nam swego rodzaju ocenę, na podstawie tego, jak nam w danej produkcji szło.

Możemy też bezpośrednio z GameSpace sterować dodatkowymi akcesoriami, które są podłączone do tabletu, w tym zewnętrznym wentylatorem czy gamepadem. Niestety jednak dotyczy to zapewne jedynie sprzętów Redmagic, ponieważ po podpięciu kontrolera BigBig Won Rainbow 2 Pro , nie uzyskałem dostępu do żadnego dodatkowego menu. Sam gamepad jednak działał, więc miło, że producent głupio nie ogranicza kompatybilności swoich urządzeń do produktów własnej marki.

Aparat? No jest, a co?

Muszę coś na temat aparatu wspomnieć, bo choć wiem, że Was drodzy Czytelnicy ten aspekt interesuje tak samo, jak i mnie (czytaj: wcale), tak rzetelność redaktorska nie pozwala mi spuścić zasłony milczenia na tę kwestię. Zacznijmy od pierwszej rzeczy, która może zszokować niektórych – ten tablet ma możliwość nagrywania materiałów w rozdzielczości 4K.

Czy to ma sens, biorąc poprawkę na jakość tych nagrań, to już inna kwestia, ale sama możliwość jak najbardziej jest. Redmagic daje również użytkownikom możliwość skorzystania z różnych trybów zdjęć, od standardowego, przez fotografie dokumentów, aż po panoramę – więc również zestaw, który możemy znaleźć w pierwszym lepszym urządzeniu.

Powyżej zresztą dowód – fotografia wykonana przy pomocy Redmagic Astra, w idealnych warunkach oświetleniowych. Widać na niej szumy, więc przy nieco ciemniejszym krajobrazie byłoby jeszcze gorzej. Jak już wspomniałem i jak będę wspominać pewnie przy okazji każdego testu tabletu, tego typu sprzęt nie jest od robienia zdjęć. Niemniej za to punktów nie będzie, bo i gamingowy tablet nie powstał z myślą o wygrywaniu fotograficznych konkursów.

Powiedz wprost, co czujesz!

Co sądzę o tablecie Redmagic Astra, po ponad dwóch tygodniach wspólnych chwil z anime, serialami, YouTubem i – co najważniejsze – grami? Cóż, pisząc krótko, jestem zachwycony jego szybkością działania, możliwościami technicznymi oraz ogólnym designem i specjalnym systemem chłodzenia, który faktycznie bardzo szybko sprawia, że tablet z gorącego kartofla staje się królową śniegu. Dostojnym i jednocześnie chłodnym na każdej płaszczyźnie.

Jestem w stanie przymknąć oko na błędy w tłumaczeniu i pobieranie aplikacji zewnętrznych podczas konfiguracji systemu, bo ten typ tak po prostu ma. Kompletnie obojętnie podchodzę też do aparatu, bo nie czarujmy się, nie kupujemy tabletu za ponad 3 kafle, żeby robić nim zdjęcia oraz nijakich wibracji. Nie jestem jednak w stanie do końca przeboleć tragicznego głośnika, który muzycznie naprawdę mógłby być, chociaż odrobinę lepszy.

W ostatecznym rozrachunku jednak widzę tutaj więcej zalet niż wad i jestem w stanie z czystym sumieniem polecić ten sprzęt zarówno osobom, które szukają wydajnego tabletu w rozsądnej cenie, jak i tym, którzy chcą sprzętu uniwersalnego. Największą wadę da się wyeliminować prostym zakupem słuchawek (o ile nie będą to Redmagic Magic Sound), a że i tak większość osób pewnie już ma swoje pchełki, to wystarczy je podłączyć.

Za udostępnienie sprzętu do testów dziękujemy firmie Redmagic!

Platformy:
Czas czytania: 26 minut, 17 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: