The Last of Us Part II - pokaz ze State of Play

Do 19 czerwca już coraz krócej, więc machina przedpremierowa powinna ruszyć. Z racji jednak ograniczeń wywołanych epidemią i faktu, że promocji gry nie da się prowadzić tak intensywnie na mieście czy w sklepach, został jedynie internet. Ba, niektórzy mogliby zarzucić Naughty Dog, że w czasach epidemii i zalecanego społecznego dystansu reklamują grę o... epidemii, w miejscach, gdzie właśnie powinniśmy przebywać jak najmniej. Dlatego też przełożono premierę, żeby sytuacja się już trochę unormowała i stała dla nas codziennością.

Sony i ND zdecydowały więc razem, że zamiast zwyczajowych trailerów i dzienników deweloperów, podadzą nam na tacy dłuższy niż zwyczajowo gameplay, przykuwając nas do ekranów monitorów.

Sam gameplay skupia się na Ellie i jej umiejętnościach - poza eksploracją którą już znamy, jest jazda konno, możliwość poruszania się łodzią i znana już z gier ND nadto dobrze możliwość korzystania z liny (czekam na czekan).

Wygląda też, że przez te parę lat grzyb atakujący ludzkie mózgi zmutował, więc czekają nas nowe rodzaje przeciwników (któż by się spodziewał). Co nie każdemu się spodobało i widziałem już wiele negatywnych opinii - gra będzie bardzo krwawa i do tego momentami wulgarna. Twórcy twierdzą, że to "dojrzałe", ale moim zdaniem to powinno odnosić się ewentualnie do fabuły, a nie do latających flaków.

Momentami mam więc wrażenie, że Naughty Dog, znane ze świetnie wykonanych gier chyba tym razem przekombinowało. Może nie tak jak Rockstar, który w RDR zadbał nawet o kurczące się koniom jądra, ale.. gdzieś uleciała magia pierwszej części. Może to właśnie ten rodzaj więzi między Joelem a Ellie, podobny do tego między Ico i Yordą wzbudzał w graczach emocje, które tak pozwalały się wczuć w bohaterów. Obie gry traktowały bowiem o opiekowaniu się kimś, kto bez naszej pomocy długo nie pożyje, a teraz, gdy Ellie jest już samowystarczalna, tych emocji brakuje.

Nagranie ze State of Play: