Recenzja

Recenzja Corsair Sabre V2 Pro Ultralight. Sprzęt na miarę mistrzów

Seria myszek Sabre od Corsaira nareszcie doczekała się nowego członka rodziny – i to jakiego!

Nie ma co ukrywać, jestem gadżeciarzem i na łamach GameOnly raczej wolę się bawić nowym i względnie nowym sprzętem, niż najnowszymi grami. Choć te drugie rzecz jasna są dla mnie istotne, bo przecież jak miałbym mieć możliwość zabawy gamingowymi peryferiami, bez gier? Niemniej sprzęt, którym teraz się bawię i który obecnie zasiada na moim biurku, bez wątpienia jest wyjątkowy.

To bowiem najnowsze dziecko marki Corsair, które otrzymałem jeszcze przed premierą. Czym wyróżnia się model Sabre V2 Pro i czy ten dopisek „pro” w nazwie jest zasłużony? Czy może lepiej postawić na starszego przedstawiciela rodziny Sabre, albo w ogóle przejść do konkurencji?

Pozwólcie, że podzielę się z Wami swoim zdaniem w tej kwestii, nabytym na podstawie dwutygodniowego użytkowania tego niezwykłego sprzętu. Od razu jednak przestrzegam – to nie jest mysz do gier MMO, pokroju Scimitar Elite , którego testował dla was Michał. To potężne narzędzie destrukcji, które pokaże swój pazur w rękach mistrzów gier FPS.

Kilka słów na temat technikaliów

Czyli – tradycyjne już – parametry techniczne, którymi może pochwalić się najmłodsze dziecko marki Corsair. Na szczególną uwagę zasługuje bardzo niska, ale to naprawdę, BARDZO niska, waga urządzenia, wynosząca zaledwie 36 gramów. To prawdopodobnie najlżejsza mysz w portfolio producenta, a wedle mojej najlepszej wiedzy, obecnie również na rynku.

Spośród bezpośrednich konkurentów (czytaj: gryzoni o podobnych parametrach), najbliższa tej wadze jest LAMZU Inca, która waży 40 gramów, albo Attack Shark R5 Ultra, ważąca 39 gramów. Niby niewiele więcej, ale nie oszukujmy się – w e-sporcie każda, nawet najmniejsza pierdółka, może mieć znaczenie. No dobra, bo ja się tu rozpisałem, a specyfikacji jak nie było, tak nie ma. Czas najwyższy ten fakt zmienić!

  • Marka: Corsair
  • Model: Sabre V2 Pro
  • Sensor: Corsair Marksman S
  • Rodzaj: Standardowa (symetryczna)
  • Typ: dla praworęcznych, dla leworęcznych (ALE – patrz: Corsair Web Hub)
  • DPI: do 33 000
  • Polling rate: do 8000 Hz
  • Prędkość: do 750 IPS
  • Przyspieszenie: 50G
  • Łączność: przewodowe (USB-C), bezprzewodowe (2.4 GHz)
  • Liczba przycisków: 5 (4 programowalne)
  • Bateria: Li-Ion
  • Kompatybilność: PC
  • Waga: 36 gram
  • Wymiary: 119,16 mm x 62,55 mm x 38,21 mm
  • Materiały: UPE (nóżki)
  • Dedykowana aplikacja: Tak (webowa)
  • Gwarancja: 2 lata
  • Dostępne wersje kolorystyczne: Biała, Czarna
  • Cena (w momencie pisania recenzji): 109,99 EUR (około 467 PLN)

Co znajdziemy w opakowaniu?

Choć samo pudełko nie wygląda przesadnie imponująco, przynajmniej pod kątem rozmiaru, tak na zawartość nie ma co narzekać. Poza myszką i kompletem dokumentów, znajdziemy wewnątrz adapter 2,4 GHz, około dwumetrowych kabel USB-A (M) – USB-C (M), alternatywny zestaw nakładek poślizgowych, a nawet nakładki antypoślizgowe na myszkę. Po ich aplikacji trzeba przyznać, że doświadczenia związane z korzystaniem z gryzonia są zupełnie inne.

Poza tym wewnątrz znalazło się także miejsce na nawilżoną alkoholem chusteczkę, którą możemy przetrzeć urządzenie przed aplikacją nakładek. Na uwagę zasługuje również fakt, że wspomniany adapter 2,4 GHz został wyposażony w klips, dzięki któremu można w prosty (i wygodny) sposób przyczepić go np. do podkładki. Jest to bardzo dobry krok w stronę organizacji kablowej.

Jak się korzysta z tego gryzonia?

Przez pierwszy tydzień korzystałem z domyślnego zestawu, czyli po wyjęciu sprzętu z opakowania nie zmieniałem, ani nie nakładałem niczego. W drugim tygodniu nałożyłem alternatywne „ślizgacze” oraz okleiłem gryzonia dołączonymi do zestawu nakładkami antypoślizgowymi. Już na wstępie muszę przyznać, że w alternatywnej formie korzystało mi się z urządzenia zdecydowanie lepiej.

Żeby nie było, samo w sobie urządzenie nie jest śliskie i pewnie siedzi w dłoni, niezależnie od preferowanego przez nas typu uchwytu. Nie zmienia to jednak faktu, że po nałożeniu na niego dodatkowych oklein mnie osobiście lepiej leżał w dłoni. Nie potrafię powiedzieć dlaczego tak jest, być może faktura materiału antypoślizgowego okazała się dla mnie przyjemniejsza, niż dotyk gołego tworzywa ultralekkiego.

Jest też drugi aspekt, choć czysto estetyczny i związany prawdopodobnie ze specyfiką zastosowanego materiału. Ta propozycja od Corsaira bowiem bardzo, ale to BARDZO chętnie łapie brud wszelkiego rodzaju. Ledwie wyjąłem ją z opakowania w rękawiczkach ochronnych, żeby przypadkiem nic jej nie zrobić przed zdjęciami, a ta już była umorusana kurzem. Nie wiem skąd, bo przed jej przyjazdem wszystko odkurzyłem.

Corsair Web Hub

Czyli aplikacja towarzysząca dla modelu Sabre 2 Pro w nietypowej formie, bo zamiast pobierać zewnętrzne oprogramowanie, odpalamy ją w przeglądarce i tylko tam. Całość wygląda bardzo estetycznie, może nawet minimalistycznie, dzięki czemu nie przytłacza użytkownika miliardem opcji. Żeby nie było, to nie tak, że w apce nie ma co robić – wręcz przeciwnie, mamy pełną paletę opcji wszelakich.

Możemy dopisać akcje do 4 przycisków, włącznie z PPM i to bez ograniczeń. Jednocześnie jednak przypisania przycisku LPM nie da się zmienić, stąd moja adnotacja w specyfikacji, że osoby korzystające z leworęcznej konfiguracji sprzętowej, raczej nie będą zachwycone. Możemy również zmienić DPI, od 100 do wspomnianych już 33 000 i ustawić do 5 możliwych wartości DPI, które zostaną zapisane w myszce.

Tutaj wtrącenie, ale w temacie, odnośnie DPI i tych 5 różnych ustawień - Corsair nie przewidział miejsca na przycisk zmiany DPI. Zamiast tego mamy do czynienia z kombinacją klawiszy PPM + dolny bumper, które ustawia następną w kolejce czułość gryzonia, co jest sygnalizowane odpowiednim kolorem podświetlenia na rolce. Nie ma jednak kombinacji na powrót do wcześniejszej (np. PPM + górny bumper) i żeby wrócić do poprzedniego ustawienia, musimy przejść przez calutką pamięć. Trochę szkoda, szczególnie że całość działa zaskakująco dobrze.

Wracając jednak do tematu głównego, jaką jest webowa aplikacja do zarządzania sprzętem Corsaira, tak możemy jeszcze ustawić różnego rodzaju makra. Jest to dziecinnie proste – klikamy plusik, programujemy co chcemy, żeby zostało wykonane, ustawiamy przerwy (lub nie) i zapisujemy. Potem makro może zostać przypisane do konkretnego przycisku na myszy, w konkretnym profilu.

Profili do dyspozycji mamy aż 4, choć żeby nie było zbyt kolorowo, tak w pamięci gryzonia miejsce jest tylko na jeden z nich i nie znalazłem kombinacji, która pozwalałaby je przełączyć. Zdaje się, że dostępne jest to tylko z poziomu apki webowej, co, podobnie jak w przypadku DPI, jest nieco smutne. Pamięć na dwa profile, między którymi można byłoby się przełączać bez konieczności korzystania z pośrednictwa aplikacji, byłaby wspaniałością.

Mam też dodatkowy minus, który może jest nieco na siłę, a może wynika z tego, że za bardzo przyzwyczaiłem się do desktopowych rozwiązań. Niemniej każdorazowe odłączenie gryzonia (np. odpięcie kabla od nadajnika i podpięcie do myszki lub z powrotem), przerywa połączenie i należy od nowa autoryzować urządzenie. To samo dzieje się, kiedy zamkniemy przeglądarkę.

Ostatnią rzeczą, jaką możemy tutaj zrobić jest sprawdzenie ustawień Sabre V2 Pro – od aktualnego stanu baterii, przez Polling Rate (od 1000 Hz do 8000 Hz), aż po sprawdzenie wersji oprogramowania. Możemy je także zaktualizować i co ciekawe, oprogramowanie myszki oraz nadajnika mają osobne aktualizacje. Podczas testów korzystałem z wersji nadajnika 2.21, natomiast oprogramowanie gryzonia nosiło dumną nazwę 2.24.

Szkoda tylko, że w Webowej aplikacji nie ma powiadomienia o wypuszczeniu przez producenta nowej wersji oprogramowania. To musimy sprawdzać dla każdego z urządzeń osobno w aplikacji desktopowej, odpowiedzialnej za przeprowadzanie aktualizacji. Ta z kolei pokazywała mi cały czas, że oprogramowanie jest aktualne, więc najprawdopodobniej tak było.

Urządzenie w żaden sposób nie jest zapamiętywane przez system, co może wzbudzić pewien stopień irytacji wśród osób, które lubią mieć wszystko zawsze ustawione i zapamiętane. Da się do tego przyzwyczaić, jednak pierwsze zetknięcie z tego typu rozwiązaniem jest zdecydowanie niemożliwe do zapomnienia – i niestety niekoniecznie w pozytywnym tego znaczeniu.

Testy polling rate i CPS

Muszę też zaznaczyć, że choć maksymalna wartość odświeżania może wynieść do 8 000 Hz, tak mnie nie udało się do niej dobić. Ba, nawet się nie zbliżyłem do jej połowy i tutaj winowajców może być dwóch – mój procesor, albo aplikacja webowa Corsaira. Na czas testów mieliśmy bowiem dostęp do wersji beta, która ponoć działała, ale wszyscy wiemy, jak działanie programów może wyglądać przed faktyczną premierą.

Procesor zamontowany w moim komputerze z kolei nie jest już pierwszej świeżości i choć wciąż pozostaje w pełni wystarczającym wydajnościowo elementem setupu do gier, tak lata robią swoje, a ja coraz częściej myślę o jego zmianie. Dlatego też w przypadku tego gryzonia nie zdecydowałem się na przeprowadzenie testu polling rate na najwyższym ustawieniu, bo po prostu uznałem, że może on niesłusznie skrzywdzić ten sprzęt.

Jednocześnie jednak nie mogłem sobie pozwolić na całkowite odpuszczenie tego aspektu i uznałem, że nie mogę nie porównać go do niedawno testowanego HyperX lub sprawdzanego chwilę wcześniej Ragnoka . Ustawiłem więc w apce polling rate na poziomie 1000 Hz, czyli najwyższym obsługiwanym przez wspomnianych wcześniej konkurentów. Chociaż prawdę mówiąc pisanie o tych dwóch sprzętach jak o konkurencji dla najnowszego gryzonia Corsaira wywołuje u mnie uśmiech politowania

No dobrze, ale wracając, jaki był wynik? Moje testy wykazały, że średnio mysz Amerykańskiego producenta wyciągała nawet 750 Hz, co jest wręcz niedoścignionym wynikiem dla sprzętów, które miałem okazję sprawdzić na łamach tego portalu. Stąd też mój pobłażliwy uśmiech, szczególnie że maksymalna osiągnięta wartość (jaką odnotowałem, bo to też istotne), wynosiła 920 Hz.

Odnośnie CPS, w recenzji Ragnoka wspominałem, że mój średni wynik wynosi pomiędzy 6,8 a 7,2 kliknięć na sekundę. Ragnok tego nie zmienił, Corsair owszem – korzystając z Sabre V2 Pro udało mi się uzyskać 8 kliknięć w 1-sekundowym teście (czyli wynik ten sam, co przy okazji Pusefire Fuse) oraz… również 8 CPS, tyle że w teście 5-sekundowym. To mój osobisty rekord, a w żaden sposób nie ćwiczyłem ręki, bo tak po prawdzie nie miałbym nawet kiedy.

No dobrze, a jak sprawuje się w grach?

Cholernie dobrze, tak po prostu. Swój pazur szczególnie ukazuje w produkcjach wymagających szybkiego czasu reakcji i pewnej ręki, czyli wszelkiego rodzaju shooterach. Cieńsze ślizgacze sprawiają, że Corsair dosłownie tańczy po podkładce, pozwalając na manewry maści wszelakiej. Grubsze z kolei pozwalają nam zachować kontrolę nad celownikiem i ładować strzały w przeciwnika z niespotykaną wręcz precyzją. Czyli dostajemy dokładnie to, co zostało nam obiecane - e-sportowego potwora, który szokuje swoimi możliwościami.

W innych grach - od Mount & Blade II: Bannerlord , przez Dead Island 2 , aż po After Inc: Revival , jest równie dobrze. Precyzja ruchów jest najlepsza spośród wszystkich sprzętów, z jakich do tej pory korzystałem, a możliwość zmiany DPI "w locie", bez konieczności odrywania sprzętu od podkładki potrafi być zaskakująco przydatna. To jest, o ile mamy dobrze ustawione profile...

Czas pracy na baterii

Producent deklaruje, że myszka może działać do 70 godzin na jednym ładowaniu, ale pod warunkiem, że mamy Polling Rate ustawiony na 1000 Hz. Na maksymalnej wartości czas ten drastycznie maleje, do ledwie 16 godzin, co jednak nie jest ogromnym problemem. Dzięki temu, że urządzenie zostało wyposażone w port ładowania USB-C, możemy w prosty sposób wypiąć kabel z nadajnika i podpiąć bezpośrednio do myszki, co trwa maksymalnie kilka sekund.

Deklarowane czasy są jak najbardziej poprawne – sam ładowałem gryzonia może dwa razy podczas testów, a nie chodził na 1000 Hz przez cały czas. Tutaj nie mogę wyjść z podziwu, że Corsairowi udało się wprowadzić tak potężny akumulator do tak leciutkiego sprzętu, chapeau bas dla was. Tutaj zwyczajnie nie mam się do czego przyczepić, więc przejdę niespiesznie do podsumowania.

Najlepsza mysz w historii?!

No nie, bez przesady – jak wspomniałem w poszczególnych akapitach, jest kilka niedociągnięć, które nie pozwalają mi na uznanie tego urządzenia za mesjasza sprzętu komputerowego. Niemniej biorąc poprawkę na wszystko inne, to jest topowy sensor optyczny, wygodny profil sprzętu, rozbudowaną i prostą w użyciu aplikację webową oraz najniższą wagę na rynku, w połączeniu z bardzo bogatym wyposażeniem? Ewidentnie mamy do czynienia z jednym z najlepszych sprzętów.

Być może nawet najlepszym w dotychczasowym portfolio Corsaira, czego absolutnie firmie nie zazdroszczę. W tym momencie bowiem moje oczekiwania względem kolejnego przedstawiciela rodziny Sabre poszybowały pod sam sufit. Tymczasem jednak napiszę wprost – Corsair Sabre V2 Pro to sprzęt warty każdej złotówki, ponieważ nie idzie na kompromisy w żadnym aspekcie.

To właśnie urządzenia tego typu sprawiają, że świat technologii oraz sprzętów dla graczy jest tak fascynujący. Nie jest kiczowatym sprzętem wyposażonym w miliardy LEDów, żeby oślepiać sztucznym blaskiem. To urządzenie jest eleganckim pokazaniem konkurencji, że bez chamskiego RGB wciąż można lśnić.

Ja po prostu nie mogę nie polecić tego peryferium i w trybie natychmiastowym idę suszyć głowę naszemu kochanemu Naczelnemu o ustanowienie nagrody GameOnly. Jeżeli jakiś sprzęt na nią zasługuje w pierwszej kolejności, to jest to właśnie ten przedstawiciel rodziny modelowej Sabre!

Sprzęt na testy dostarczyła firma Corsair – dziękujemy!

Platformy:
Czas czytania: 12 minut, 39 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: