Kiedy HyperX zaproponował nam sprawdzenie swoich myszek, byłem szczerze zainteresowany, na co stać tego producenta. Sam korzystałem już z wielu różnych gryzoni, ale czerwonego HX na swoim biurku jeszcze nie miałem. Zgłosiłem się więc do przygotowania recenzji jednego z modeli i w testowym podziale Mateuszowi przypadł Pulsefire Saga Pro , zaś ja miałem okazję sprawdzić model Pulsefire Fuse.
Jest to sprzęt bezprzewodowy, co akurat specjalnym zaskoczeniem nie jest – w końcu „wireless” stał się obecnie swego rodzaju standardem. Inna kwestia, że zanim jeszcze gryzoń do mnie przyjechał, miałem pewne obawy z nim związane, już na podstawie samego wyglądu. Na co jednak konkretnie narzekam, czym jest wspomniany w tytule problem i co ostatecznie sądzę o tym sprzęcie? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji!
Specyfikacja techniczna
Zacznijmy od kwestii podstawowych, to jest parametrów recenzowanego gryzonia. Producent zdecydował się na pewien, moim skromnym zdaniem, specyficzny ruch, ale do tego przejdę nieco później. Na ten moment skupmy się na tym, co widać na papierze.
- Marka: HyperX
- Model: Pulsefire Fuse
- Sensor: Pixart PAW3311
- Przełączniki: Kailh
- Rodzaj: Standardowa (symetryczna)
- Typ: dla praworęcznych, dla leworęcznych
- DPI: do 12 000
- Polling rate: do 1000 Hz
- Prędkość: 300 IPS
- Łączność: tylko bezprzewodowe (BT 5.1 lub 2.4 GHz)
- Liczba przycisków: 6 (5 programowalnych)
- Bateria: AAA x1
- Kompatybilność: PC, PS5, Xbox Series X|S
- Waga: 75 g (z baterią)
- Wymiary: 12,44 x 6,4 x 3,97 cm
- Materiały: tworzywo sztuczne, PTFE (rolka)
- Dedykowana aplikacja: Tak
- Liczba profili w pamięci: 1
- Inne: magnetyczna klapka, podświetlenie RGB
- Dostępne wersje kolorystyczne: Czarna
- Cena (w momencie pisania recenzji): 229 złotych
Zawartość opakowania
Wewnątrz niewielkiego pakunku znajdziemy również niewiele zawartości, jedynie tak zwane niezbędne minimum. Poza samą myszką, naszym oczom ukaże się papierologia, adapter 2.4 GHz oraz bateria AAA od Duracell. Gryzoń został zapakowany w materiałowy woreczek, co zdecydowanie trzeba zaliczyć na plus, dając poczucie obcowania z przedmiotem klasy premium.
Nie można również przejść obojętnie obok faktu, że w opakowaniu każdy element ma swoje miejsce, w które idealnie pasuje. Nie uświadczymy pakowania „na pałę”, byle tylko zmieścić co trzeba i oszczędzić na materiałach. Tym samym całość jest bardzo dobrze zabezpieczona i nie ma obaw o to, że któryś z elementów zestawu ulegnie uszkodzeniu w transporcie.
Pierwsze wrażenie? Pojawił się problem
Po wyjęciu z opakowania wziąłem mysz do ręki i szczerze pisząc miałem wrażenie, że obcuję z produktem, który można kupić na odpuście. Plastik wydawał się naprawdę bardzo tani, szczególnie po niemal natychmiastowej przesiadce z najnowszej propozycji od Ragnoka . Niemniej muszę wziąć poprawkę na fakt, że Pulsefire Fuse jest dużo tańszy i znacznie lżejszy, od wspomnianego wcześniej wertykalnego potwora.
Sam plastik również nie jest najtańszym badziewiem, na jaki można się natknąć w wielu skrajnie budżetowych opcjach. Nawet dla porównania wyciągnąłem starego gryzonia firmy-krzak, który kupiłem dawno, dawno temu (choć w tej galaktyce), w okolicach 25-30 złotych i zdecydowanie czuć różnicę, zarówno w materiale, jak i w wykonaniu, bo co by nie mówić, to stoi na wysokim poziomie.
Myszka więc tylko sprawiała wrażenie "taniej", być może przez fakt, że przesiadłem się na nią z czegoś znacznie droższego. Po dłuższej chwili (i porównaniu do czegoś nieporównywalnie tańszego), to odczucie obcowania z "odpustowym hardwarem" ostatecznie zanikło.
Całość jest ze sobą solidnie spasowana, nic nie wystaje, nie trzeszczy, ani nie sprawia wrażenia, jakby miało się zaraz rozpaść. Podczas ściskania gryzoń również nie wydaje żadnych niepokojących odgłosów (chyba że akurat trafimy na któryś klawisz), co znacząco zwiększa jego szanse na przeżycie frustracji gracza po słabym meczu. Sprzęt również świeci, choć na całe szczęście nie na tyle mocno, żeby konkurować z choinką podczas świąt.
Podłączanie i czas pracy na baterii
Pamiętacie jeszcze o problemie, o którym wspomniałem w tytule? No to się rozwinę na jego temat – to jest sprzęt, którego sam pod żadnym pozorem bym nie kupił. Ma jedną rzecz, która go całkowicie dyskwalifikuje i nie, nie jest to przycisk DPI umieszczony na spodzie (chociaż to również boli). Mianowicie jest to gryzoń w pełni bezprzewodowy, którego nie da się podłączyć za pomocą jakiegokolwiek kabla.
Jeżeli zdechnie w środku rozgrywki, to o ile nie mamy pod ręką zapasowego akumulatorka AAA, nie jesteśmy w stanie z tego sprzętu skorzystać. Producent mówi nawet o 85 godzinach pracy na baterii, co z jednej strony jest długim czasem, a z drugiej niekoniecznie. Zakładając bowiem spędzanie 10 godzin przed komputerem dziennie, musimy się przygotować na wymianę baterii przynajmniej raz w tygodniu.
Skąd założenie o 10 godzinach? Cóż, to proste – choć myszka niby jest gamingowa, tak wiele osób może również z niej korzystać do pracy, a po tym czasie wykorzystywać do rozrywki. Jeśli jednak korzystać z tej myszki tylko do gier przez 4 godziny dziennie (taaaaak, na pewno tyle czasu wystarczy), to faktycznie martwić się o wymianę baterii musielibyśmy w zasadzie jedynie raz w miesiącu.
Testy CPS i Polling Rate
Zarówno testy Click-per-Second, jak i odświeżania dostępne są na materiałach poniżej, więc nie ma co się na ich temat rozpisywać. Krótko rzecz ujmując, gryzoń nadaje się tak do dynamicznych gier, jak i do pracy.
CPS Test, lewy przycisk myszy
CPS Test, prawy przycisk myszy
Zmierzony polling rate
Dobrze będzie się więc grało zarówno fanom kompetetywnych FPSów, pokroju Valoranta czy Counter-Strike , jak i osobom preferującym zwiedzanie świata w produkcjach podobnych do Kingdom Come: Deliverance czy Wiedźmina . Gdyby nie fakt, że nie da się tego cudaka naładować i korzysta jedynie z baterii AAA, mógłby to być naprawdę solidny i godny polecenia wybór. Jednak w tej cenie i z taką konkurencją? Nie pokuszę się o polecenie tego urządzenia.
No dobrze, a co z apką?
NGENUITY, bo tak nazywa się oficjalna aplikacja dla tego (i prawdopodobnie każdego innego) urządzenia HyperX, jest po prostu przejrzysta. Na trzech dostępnych kartach znajdziemy wszystkie opcje, które mogą nas interesować – od przypisywania funkcji przyciskom, przez ustawienia DPI, aż po zmianę kolorów i trybu wyświetlania. Wszystko proste do ogarnięcia i opanowania.
Na uwagę zasługuje również prawy górny róg, w którym możemy ustawić na jakim procencie baterii dostaniemy powiadomienie o jej niskim stanie, albo ustawimy polling rate. Jest tam również możliwość przełączania pomiędzy trzema różnymi profilami, ALE można je zmieniać tylko w apce. Myszka niestety nie jest w stanie zapamiętać kilku profili i nie pozwala na przełączanie się między nimi bez konieczności angażowania aplikacji.
Nieco zawiedziony jestem również faktem, że choć programowalnych ponoć jest 5 przycisków, tak w pełni programowalne są jedynie 3. Prawy i lewy przycisk myszy może być zaprogramowany jedynie jako prawy lub lewy przycisk myszy i niestety nic innego. Jest to pewnie dobra opcja dla osób chcących w łatwy sposób zmienić ustawienia z praworęcznych na leworęczne, ale w innych przypadkach taka „zmiana” jest całkowicie bezużyteczna.
Codzienne korzystanie…
…jest naprawdę przyjemne, jeśli zapomnieć o fakcie, że nie da się tego naładować w dowolnym momencie i że sprzęt nie wspiera kablowego połączenia. Gryzoń od HyperX nie daje powodów do narzekania w dynamicznych shooterach, co zapewne zadowoli osoby preferujące kompetytywne tytuły. Dobrze sprawdza się również w innych gatunkach.
Dobrym przykładem może być chociażby Mount & Blade – wszelkie ruchy są dobrze odczytywane i postać nie wyprowadza ataków pod innym kątem, niż chcemy. Ograniczenie do 12 000 DPI prawdopodobnie nie będzie problemem dla większości osób, jednak dla mnie poza grami było. Standardowo korzystam z ustawienia 15 000 DPI i te brakujące 3 000 były bardzo odczuwalne.
Korzystałem głównie z profilu praworęcznego, natomiast gdybym miał korzystać z tego urządzenia za pomocą lewej ręki, to mam pewne wątpliwości dotyczące łatwego dostępu do bocznych przycisków. Te są bowiem długie, a przerwa między nimi jest praktycznie niewykrywalna, przez co użytkownicy mogą mieć problem z trafieniem w nie. Chociaż z drugiej strony pewnie jednostki bardziej wprawione w tego typu manewrach uznają, że w tej chwili po prostu bredzę.
Werdykt? Dużo plusów, dużo ALE
Napiszę to wprost – to nie jest produkt dla mnie i pomimo całej lawiny plusów, sam wciąż bym tego urządzenia nie kupił. HyperX Pulsefire Fuse jest obecnie wyceniony na 229 złotych, co sprawia, że w tej samej (lub niższej!) kwocie, możemy kupić chociażby lepiej wyposażoną Redragon K1NG M916 PRO czy Genesis Zircon VIII. Mało tego, nawet Endorfy Liv wypada korzystniej, o Glorious D2 Pro nie wspominając...
Niestety, wypuszczanie myszki tylko bezprzewodowej to w moim mniemaniu droga donikąd, niezależnie od producenta. Dokładnie to samo napisałbym o Razer Orochi V2, Logitech G305 czy ASUS Rog Strix Impact III. Jeśli jednak Tobie tego typu zasilanie nie przeszkadza, to HyperX Pulsefire Fuse może być dobrym wyborem, choć znowu – w tej cenie rynek oferuje alternatywy z lepszymi parametrami.
Jeśli jednak gryzonia udałoby się dorwać w naprawdę dobrej cenie, na porządnej obniżce, to można go brać w ciemno. Pod kątem samego działania nie ma się tutaj bowiem do czego przyczepić, spasowanie elementów jest na niezmiennie wysokim poziomie, bo w końcu mowa o sprzęcie HP, a aplikacja nie przyprawia o mdłości (nie pozdrawiam BigBigWon ).
Nie jestem w stanie polecić tego urządzenia, ale również nie mam zamiaru go komukolwiek odradzać. HyperX stworzył względnie interesujący sprzęt, ale w bezwzględnie nieinteresującej cenie. Dlaczego tak uważam? Ponieważ konkurują nie tylko z innymi, ale również ze sobą, modelem Haste 2 Core, który oferuje w zasadzie to samo, będąc jednocześnie tańszy…
Dziękujemy firmie HyperX za udostępnienie sprzętu do testów!
Komentarze
Ale bestia, takim sprzętem można zabić!
odpowiedzFiu fiu ale bydle
odpowiedzDodaj nowy komentarz: