Nie nabierzcie się na Bloodborne na komórki

Dzisiaj przez chwilę niektórym podniosło się ciśnienie - ktoś bowiem postanowił wykorzystać zeszłotygodniowe zamieszanie powstałe po opublikowaniu przez Sony (nie przez PlayStation) fragmentu screena z Bloodborne na koncie, z pytaniem, czy rozpoznajemy grę. Wiele osób spodziewało się, że gra dostanie drugą część - ale chyba firma nie ma takich planów, ponieważ wpis już zniknął.

Dzisiaj jednak ciśnienie to wzrosło jeszcze bardziej, gdy na australijskiej stronie klasyfikującej gry, pojawiła się karta Bloodborne Mobile ( https://www.classification.gov.au/titles/bloodborne-mobile ). Oczywiście wielu graczy byłoby wściekłych, że wzorem Diablo Immortal marka została umniejszona, okazuje się jednak, że za grą nie stoi ani Sony, ani From Software. Można co prawda znaleźć ją w sklepie Google Play, ale za żadne skarby jej nie pobierajcie.

Okazuje się bowiem, że jest to sklecona na kolanie aplikacja, która ma tylko jedno zadanie - wpędzić graczy w uruchomienie drogiej usługi subskrypcyjnej - z cenami rzędu 40zł tygodniowo, 60zł miesięcznie i 80 zł za cały rok. W zamian... w sumie nic, a przynajmniej tak się zdaje, bowiem interfejs tej "produkcji" jest zrobiony tak bardzo na kolanie, że chyba nikt nie odważył się jeszcze zapłacić i zobaczyć, co wtedy się stanie. Jest też taka możliwość, że gra będzie potem wymagać włączenia wszelkich możliwych pozwoleń i zacznie szperać na naszym telefonie nie tam gdzie trzeba - na wszelki wypadek lepiej więc nie instalować jej wcale. Możecie jednak sprawdzić jej kartę w sklepie - https://play.google.com/store/apps/details?id=onros.blood .

Na szczęście są też fani, którzy mimo łamania praw autorskich potrafią stworzyć faktyczne dzieła na podstawie Bloodborne - i do tego nie wołać od nas za to żadnych pieniędzy. Jeśli nie widzieliście jeszcze demake, w którym gra wygląda jakby działała na PSX, to zapraszam: