Podsumowanie miesiąca. W co graliśmy w styczniu?
Poznaj nasze opinie na temat styczniowych premier. Zobacz w co graliśmy w zeszłym miesiącu!
Cześć! Witamy w nowym cyklu, w którym podsumujemy tytuły, którym ostatnio udało się poświęcić trochę naszego czasu. Znajdziecie tutaj pełen zbiór recenzji gier opublikowanych na tym portalu w zeszłym miesiącu. Jeśli więc przegapiliście część z naszych materiałów, to za pomocą odnośnika przy każdym tekście możecie przenieść się do recenzji i zapoznać się z pełną opinią.
Na początku tekstu znalazło się również kilka krótszych opinii na temat gier, które mieliśmy okazję sprawdzić na własną rękę. To w większości starsze tytuły, na które wcześniej zabrakło nam czasu. Zerknijcie na wrażenia naszych redaktorów, a w komentarzach dajcie znać, w co wy graliście w styczniu!
Daniel "GoDlike" Kucner
Ja w styczniu sięgnąłem po tytuł praktycznie totalnie zapomniany, czyli strzelankę Bodycount, wyprodukowaną przez Codemasters i będącą "duchowym spadkobiercą" legendarnej strzelaniny Black. W obu się strzelało i na tym podobieństwa między tymi dwoma grami w zasadzie się kończyły... 🤣
Co jednak z Bodycount, który został dosłownie zmiażdżony w recenzjach i dlaczego sięgnąłem po taki egzotyczny tytuł, który na pewno będzie CRAPEM? Chciałem osobiście sprawdzić, czy gra jest rzeczywiście tak zła, jak ją malowali. Po jej przejściu stwierdzam, że na pewno nie zasługuje na miano dobrej, ale ludzie... naprawdę grałem w gorsze gry. Przy Bodycount bawiłem się OK i choć zdarzały się momenty frustracji, to spore wrażenie robiły na mnie duże możliwości destrukcji otoczenia i przyjemny gunplay. To kolejny przykład, że niektóre oceny w mediach były mocno przesadzone w jedną, czy w drugą stronę. 😉
Bodycount
Przemysław "Prz3mQ" Naglik
Początek roku był dla mnie powrotem do uwielbianego Life is Strange oraz Life is Strange: Before the Storm. Kilka lat temu miałem już okazję poznać historię Max Caulfield i Chloe Price. Opowieść wciąż jest niebywale angażująca, a ostatnie dwa odcinki to prawdziwy majstersztyk. Pomimo prawie dziesięciu lat na karku, to daruję sobie jakiekolwiek szczegóły, ponieważ to historia, którą warto poznawać bez żadnych spoilerów. Darowałem sobie ten śmieszny remaster i zdecydowałem się na oryginalne wydanie. Trzeba szczerze przyznać, że trąci już trochę myszką, ale to nadal opowieść, którą warto poznać.
Spin-off w postaci Before the Storm wypada gorzej. Cała historia trzyma się na relacji Chloe i Rachel, ale nie jestem pewien, czy jest to scenariusz na tyle interesujący, aby otrzymać swoją własną dedykowaną grę. Utrzymanie całości w trzech epizodach było dobrym pomysłem, bo pomimo wielkiej sympatii do obu bohaterek, wątpię, abym dał radę zaangażować się na kolejne sześć godzin. Nie zaczynajcie swojej przygody od spin-offu. Kolejność wydawania zawsze będzie górować nad kolejnością chronologiczną!
Life is Strange | Life is Strange: Before the Storm
Po wielu latach przekonywania samego siebie, że to właśnie ten rok i miałem w końcu okazję sprawdzić Blood & Truth, czyli jedną z kilku propozycji od Sony na PlayStation VR. Tytuł, który narodził się wyłącznie z małej historii przygotowanej dla VR Worlds, to jedna z najlepszych gier dostępnych na tej platformie. Doświadczenie historii z gatunku heist movie świetnie sprawdza się w wirtualnej rzeczywistości, a twórcom udało się dostarczyć różnorodną rozgrywkę pełną wybuchów i pościgów.
Trzeba liczyć się z tym, że fabuła to taki typowy kinowy popcorniak. Oznacza to tyle, że całość nie zawsze skutecznie sili się na dramaturgię, a rozmowy między bohaterami brzmią wręcz kartonowo. Przynajmniej pościgi są fajne. To gra, która zdecydowanie ratuje się rozgrywką. Tylko niech ktoś to w końcu przeportuje to na sensowny sprzęt. PS VR to kloc, a Move’y z czasów PS3 powinny dawno odejść w zapomnienie. Podczas przechodzenia gry natrafiłem na całe mnóstwo problemów przy wykrywaniu kontrolerów. One od samego początku nie nadawały się do tak zaawansowanej technologii.
Blood & Truth
Kamil "Bolognese" Kozakowski
W styczniu zdecydowałem się zajrzeć do swojej biblioteczki gier z PlayStation Plus, aby wyszukać w niej jakiś interesujący tytuł. Wybór padł na Sniper Elite 4 i muszę uczciwie przyznać, że był to mój pierwszy kontakt z serią wyprodukowaną przez Rebellion Developments. Pomimo archaicznych modeli postaci i czasami wręcz absurdalnie nielogicznego zachowania przeciwników, bawiłem się naprawdę wyśmienicie, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego wcześniej nie zapoznałem się z tym cyklem.
Przemierzanie włoskich miasteczek i ciche eliminowanie zbrodniarzy wojennych oraz planowanie gdzie założyć minę, aby unieruchomić wrogi czołg, daje naprawdę masę frajdy. Podoba mi się także swoboda, z jaką możemy wykonywać zlecane nam misje. Pomimo iż wcielamy się w snajpera, nic nie stoi na przeszkodzie, aby od czasu do czasu wyeliminować wroga w nieco mniej cichy, ale za to równie satysfakcjonujący sposób. Ta produkcja to taki Hitman w realiach drugiej wojny światowej, choć pozbawiony możliwości przebierania się za swoje ofiary. Jeśli nie mieliście okazji zapoznać się jeszcze z serią Sniper Elite, szczerze polecam to zrobić!
Sniper Elite 4
Mateusz "M4teks" Cieślak
Styczeń minął mi pod znakiem wirtualnej rzeczywistości. Testując gogle Meta Quest 3S, wszedłem w wirtualny świat gier, który okazały się zupełnie innym doświadczeniem, niż to, które do tej pory miałem w grach przed monitorem. Grając w Metro: Awakening, byłem zachwycony jak twórcy gry, sprawnie poradzili sobie z ograniczeniami sprzętu i wykazali się kreatywnością.
Nawet nie spodziewałem się, ile frajdy może dawać zwykłe otwieranie drzwi, celowanie bronią czy ładowanie lampy. VR to doświadczenie, którego nie da się oddać na filmiku na YouTube. To jest coś, co trzeba sprawdzić samemu.
Metro: Awakening
Rafał "Resyaf" Gubała
Styczeń upłynął mi pod znakiem Uncharted, znakomitej serii PlayStation, z którą zapoznałem się dopiero teraz, na wiele lat po debiucie ostatniej pełnoprawnej części. O ile walka w trylogii z PS3 zestarzała się dość mocno i stawała się złem koniecznym, to rozwiązywanie zagadek i przeżywanie eskapad z Panem Drake’iem wywarło na mnie ogromne wrażenie i pchało do dalszej gry.
Styczeń już się skończył, a ja jestem jeszcze w trakcie ogrywania czwartej części, która nadal powoduje opad szczęki i z ręką na sercu, moim zdaniem przebija nawet The Last of Us. Jeśli tak jak ja, jeszcze nie graliście, koniecznie sięgnijcie po tę legendarną serię.
Uncharted: Kolekcja Nathana Drake'a
Podsumowanie recenzji
Legacy of Kain: Soul Reaver 1-2 Remastered
Jeszcze na samym początku roku Rafał zajrzał do Nosgoth, czyli świata z Legacy of Kain. Remaster dwóch części Soul Reavera przeniósł ponad dwudziestopięcioletniego klasyka na sprzęt nowej generacji. Chociaż niektóre problemy techniczne okazały się wyjątkowo irytujące, to tytuł wciąż przyciąga do siebie świetnie zrealizowanym klimatem oraz scenariuszem z historią wartą opowiedzenia.
To może być okazja, aby z tym światem zapoznało się nowe pokolenie graczy, które do tej pory nie miało możliwości wcielić się w Raziela. Być może oprawa graficzna jest trochę "niedzisiejsza", ale pozwala to zachować grze atmosferę znaną z oryginału. Nadzieja na powrót do Legacy of Kain prawdopodobnie leży w tym właśnie remasterze, więc dobra sprzedaż może poskutkować rozpoczęciem prac nad kolejnym odświeżeniem, albo i całkowicie nową odsłoną!
Marvel Rivals
Swoje wrażenia z nowej gry superbohaterskiej napisał dla nas Damian. Chociaż gatunek hero shooterów wydawał się kierować w stronę wymarcia, to Marvel Rivals udowadnia, że w grach tego typu wciąż tkwi ogromny potencjał. Plan był prosty. Wziąć pod uwagę opinię odbiorców na temat tego, co nie działało w oryginalnym Overwatchu i przenieść to do świata Spider-Mana, Kapitana Ameryki, Hulka i całej masy innych uwielbianych herosów. Właściwie to jednogłośnie możemy stwierdzić, że strategia okazała się sukcesem.
Tytuł przyciąga to siebie gigantyczną grupę odbiorców i jest to zasługa nie tylko pięknej oprawy audiowizualnej czy atrakcyjnego zestawu postaci. Gdy mnóstwo gier wymusza szybkie ukończenie przepustki bitewnej, pod groźbą utraty dostępu do niezdobytych nagród, to przystępne podejście od NetEase wydaje się stworzone idealnie pod niedzielnego gracza, który chce doświadczać tytułu na takich samych warunkach. Aktualne problemy leżą głównie w optymalizacji. Błędów jest trochę zbyt wiele, a role que wydaje się potrzebne na już.
Nine Sols
Z lekkim opóźnieniem, ale miałem przyjemność zrecenzować dla was Nine Sols. Tytuł jeszcze w maju trafił na PC, a końcem listopada odbyła się konsolowa premiera gry. Co tu dużo mówić... Zdecydowanie się udało! Jeśli ktoś potrzebował czegoś, co pozwoli utrzymać się w tym wieloletnim oczekiwaniu na Silksong, to tytuł w estetyce taopunku będzie skierowany idealnie dla niego. Mamy tutaj połączenie Hollow Knight z Sekiro: Shadows Die Twice. Jeśli ktoś grał w którykolwiek ze wspomnianych tytułów, to wie, że ukończenie tytułu będzie wymagało krwi, potu oraz całych wiader łez.
Mechanika walki oparta na parowaniu wymaga stałej uwagi, a zbyt długie zwlekanie z odbiciem uderzenia szybko zakończy żywot kociego bohatera. Zaskakująco bogata historia może momentami wydawać się zbyt przegadana, ale jeśli ktoś chce wczuć się w ten świat, to zdecydowanie będzie miał do tego okazję. Wyróżnić należy również piękną oprawę graficzną oraz świetną ścieżkę dźwiękową. Jeśli ktoś obawia się zbyt wysokiego progu wejściowego, to gra oferuje również łatwy tryb gry, który pozwala dostosować poziom trudności idealnie pod swoje potrzeby.
Stellar Blade x NieR: Automata DLC
Jeśli ktoś obserwuje branżę gier, to pewnie wie, że NieR: Automata wciśnie się praktycznie wszędzie. Bohaterowie gry trafili już do kilkudziesięciu innych pozycji, z czego wymienić można, chociażby Rainbow Six Siege, Fall Guys oraz PUBG. Przyszedł również czas na Stellar Blade i, jako że Daniel jest dużym fanem gry, to zdecydował się sprawdzić, czy rozszerzenie oferuje coś, co zachęca do ponownej wizyty Eve.
Niestety sam dodatek okazał się sporym rozczarowaniem. Zaprezentowane nowości to wyłącznie ładna kosmetyka, która nawet nie pasuje do świata przedstawionego. W wielu tytułach za cenę 45 zł otrzymujemy pełnoprawne dodatki z nowymi misjami oraz ulepszeniami. W tym wypadku to wyłącznie pakiet skórek, który robi za ciekawostkę dla największych fanów NieR: Automata.
BattleTanks AnimalWars
Prawdopodobnie mało kto z was słyszał o Animal Wars. Niewielki, niezależny tytuł od polskiego Kasur Games przyciągnął jednak uwagę Rafała, który zdecydował się wam przybliżyć tę grę. Produkcja, jak sama nazwa wskazuje, przedstawia starcia zwierzaków za pomocą maszyn ciężkiego kalibru. Podczas rozgrywki możemy zmieniać perspektywę między widokiem pierwszoosobowym, a widokiem z rzutu izometrycznego co pozwala dostosować strategię do swoich potrzeb.
Tytuł nie do końca radzi sobie w rozgrywce dla pojedynczego gracza, która po prostu nie jest aż tak atrakcyjna. Wszystko się zmienia, gdy do BattleTanks zaprosimy rodzinę lub swoich znajomych. Produkcja idealnie nadaje się do lokalnej kooperacji na podzielonym ekranie i dostarcza całą masę frajdy. Zaskoczyć może również spora ilość trybów rozgrywki, a całe doświadczenie daje uczucie powrotu do Tanków z czasów Pegasusa! Jeśli chcecie dać szansę lokalnym deweloperom, to sprawdźcie naszą recenzję, bo gra zdecydowanie potrzebuje więcej uwagi.
War Thunder
Pewnie zastanawiacie się, co tutaj robi gra z 2012 roku? Długotrwałe wsparcie tytułu zachęciło Daniela, aby powrócił do czołgów i sprawdził, czy po trzynastu latach tytuł wciąż jest wart uwagi graczy. No jasne, że tak! Nowi użytkownicy właściwie mogą poczuć się przytłoczeni ilością zawartości, jaka aktualnie dostępna jest w grze. Mamy tutaj bowiem ponad 1000 odmiennych od siebie maszyn. W tym zestawie znajdą się również helikoptery i samoloty!
Wbrew pozorom, to jednak pojedynki nowoczesnymi czołgami są najsłabszą stroną War Thunder. Najlepiej więc doświadcza się starć klasycznymi maszynami. Tytuł wyróżnia się wysokiej jakości oprawą graficzną oraz dokładnym i dopracowanym systemem zniszczenia pojazdów. Być może matchmaking nie zawsze jest uczciwy, ale gra i tak dostarcza masę zabawy. Uważajcie, bo po wypróbowaniu może nie być odwrotu, a czołgi pochłoną was na setki godzin!
Aloft
W naszej redakcji jest jedna osoba, która szczególnie uwielbia gry w programie wczesnego dostępu. Jest to oczywiście Michał, który szybko zdecydował się sprawdzić potencjał w Aloft. Tytuł z survivalowym zacięciem zabiera graczy w świat dryfujących w powietrzu wysp, które można przekształcić w swoją podniebną bazę, na której zajmiemy się rolnictwem i hodowlą zwierzaków. Oczywiście nie zabraknie również rozsianych po wyspie zagrożeń dla naszego sielankowego życia.
Być może, to jednak nie jest zbyt dobry moment, aby zacząć swoją przygodę z Aloft. Tytuł ma spędzić w programie Early Access około roku i w tym czasie sporo może się zmienić, ale aktualnie jest trochę problemów, które wymagają poprawy. Walka nie jest satysfakcjonująca, a fizyka to duże rozczarowanie. Również zbieractwo, w grze tego typu powinno zostać wykonane znacznie lepiej. To dobra pozycja dla fanów budowania rozmaitych i szalonych baz, ale z odpowiednim dopracowaniem może stać się czymś znacznie lepszym.
Zobacz wrażenia z wczesnego dostępu!
Eternal Strands
Michał sprawdził dla nas również Eternal Strands. Chociaż tytuł raczej nie przebił się to mainstreamowego odbiorcy, to przyciągnął do siebie całkiem sporą grupę osób zainteresowanych połączeniem Shadow of the Colossus z Monster Hunter: World. Produkcja od Yellow Brick Games wprost zachwyca fizyką. Za pomocą specjalnych umiejętności, takich jak lodowa ściana i telekineza możemy kombinować jak pozbyć się wrogiego kolosa na wiele sposobów.
Miejscami widać braki budżetowe, ale gra i tak bije na głowę niektóre pozycje AAA. Twórcom udało się stworzyć interesujący i warty eksplorowania świat, który może zaskoczyć niektórymi sekretami. To uniwersum, które z czasem warto byłoby rozszerzyć o kolejne produkcje. Tym ważniejsze, aby odbiorcy zauważyli ten tytuł i dali mu szansę.
Boti: Byteland Overclocked
Kilka tygodni temu miałem możliwość ukończyć Boti: Byteland Overclocked. Po zeszłorocznej premierze Astro Bota chciałem zobaczyć, czy polskie studio również poradziło sobie z podobną, technologiczną tematyką. Boti zabiera graczy do komputera, gdzie jako kurier danych musimy zmagać się z awarią sprzętu oraz coraz to bardziej mnożącymi się wirusami i błędami.
Okazuje się jednak, że błędy nie są jedynie fabularnym problemem, a całość rozczarowuje pod względem dopracowania. Pierwotna premiera odbyła się jeszcze w 2023 roku, więc twórcy mieli wystarczająco dużo czasu, aby naprawić grę przed wydaniem konsolowej wersji. To platformówka, która miała szansę być całkiem dobra, a kooperacyjny tryb idealnie nadawał się dla młodszych odbiorców. W aktualnym stanie lepiej jednak trzymać się z daleka. Czy będzie lepiej? Ciężko powiedzieć, bo podobno niektóre błędy ciężko będzie załatać…
Cuisineer
W styczniu nie mieliśmy zbyt wielu wysokobudżetowych premier, więc był to idealny czas na sprawdzenie mniejszych tytułów. Jedną z takich gier jest Cuisineer. Na recenzowanie tego indyka zdecydował się Daniel. Połączenie symulatora prowadzenia restauracji z systemem biegania po dungeonach i zbieraniu surowców to ostatnio coraz bardziej popularny gatunek. Nie zawsze jednak wychodzi to dobrze.
Stworzone dania mogą wyglądać naprawdę apetycznie, kierunek artystyczny może być przepiękny, ale jeśli sama rozgrywka nie staje na wysokości zadania, to szybko rodzi się problem. Tak właśnie jest w tej sytuacji. Zadania są mało interesujące, a do rozgrywki z czasem wkrada się monotonia. Przez pierwsze kilka godzin jest przyjemnie, ale im dłużej gramy, tym gorzej całość wypada. Jeśli prowadzenie restauracji to jest wasz must have, to na pewno znajdziecie lepszą propozycję.
Dynasty Warriors: Origins
Pod koniec miesiąca na stronę trafiła recenzja Dynasty Warriors: Origins. Ten tytuł wybrał sobie nasz koneser japońskiego gamingu, czyli Kamil. Klasyczna już seria powróciła, aby kolejny raz przedstawić widowiskowe bitwy, na niespotykaną w tej branży skalę. Trup jak zawsze ściele się gęsto, a przeciwników eliminujemy, licząc w tysiącach. Zmienne warunki pogodowe świetnie dopełniają gęsty klimat pozycji.
Chociaż nikt nie spodziewał się rewolucji, to najnowsza odsłona wprowadza kilka ciekawych innowacji i ulepszeń. Dobrze wypada sama historia, która oparta została na Opowieści o Trzech Królestwach. Nie wcielamy się jednak w żadnego historycznego bohatera, a w bezimiennego wojownika, które sieje prawdziwy chaos. Oczywiście z czasem starcia stają się schematyczne, a zadanie mogły być bardziej zróżnicowane, ale i tak mamy do czynienia z jednym z najlepszych reprezentantów serii.
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: