Podsumowanie miesiąca. W co graliśmy w listopadzie?
Poznaj nasze opinie na temat listopadowych premier. Zobacz, w co graliśmy w zeszłym miesiącu!
Najbliższe tygodnie w branży growej będą pozbawione większych premier, a uwagę skupimy na przedświątecznych zakupach i ogrywaniu tytułów, które otrzymaliśmy pod choinką. W poprzednich miesiącach zadebiutowało jednak kilka bardzo interesujących tytułów, które mogą znaleźć się w waszym świątecznym prezentowniku. Jeśli jesteście zainteresowani, to koniecznie zerknijcie na poniższe Podsumowanie Miesiąca, gdzie znajdziecie zestawienie recenzji tytułów, które trafiły na naszą stronę w listopadzie. Mieliśmy Ghost of Yotei, Dispatch, ARC Raiders czy Anno 117: Pax Romana. Zdecydowanie jest w czym wybierać!
Kilku z nas znalazło również czas na ogranie tytułów spoza kalendarza premier. W tym zestawieniu znajdziecie również nasze osobiste opinie o grach, które sprawdzamy w wolnym czasie. Jeśli macie jakieś pytania, to dajcie znać w komentarzach, a na pewno na nie odpowiemy. Zapraszam do czytania!
Piotr 'TheOtherOne' Franciszek
Listopad to miesiąc, w którym niespecjalnie udało mi się ograć wiele tytułów, jako że byłem mocno zajęty zarówno News Tower, jak i najnowszym Black Opsem. Niemniej mogę się pochwalić przejściem od A do Z tego przewspaniałego Dispatcha, którego praktycznie wciągnąłem w dwie noce. Przemek narobił mi smaka na tę produkcję i po sprawdzeniu całości muszę stwierdzić, że jego recenzja oddaje w zasadzie idealnie wszystkie mocne i słabe strony — choć brak polskiego języka moim zdaniem nie jest aż tak problematyczny, żeby go od razu wrzucać w minusy.
Poza tym odpaliłem na chwilę demo Final Sentence , a także Orcs Must Die! Deathtrap, choć było to dosłownie na jedną rundę. Sporo grałem również w tytuły mobilne, choć niekoniecznie z pełnią przyjemności, jako że było to częścią procesu testowego kontrolera Redmagic . Liczę jednak na to, że w grudniu uda mi się rozegrać więcej tytułów, bo listopad wypadł wyjątkowo ubogo...
Dispatch
Kamil "Bolognese" Kozakowski
W listopadzie wreszcie zagrałem w Metal Gear Solid Delta: Snake Eater. Cykl stworzony przez Hideo Kojimę znajduje się w gronie moich ukochanych serii gier wideo, dlatego powróciłem do niego z wielką radością. Odświeżone przygody Naked Snake’a rozgrywające się w czasach zimnej wojny na terenie ZSRR, przyciągnęły mnie do ekranu i zafascynowały nie mniej niż rewelacyjny oryginał. Pomimo braku Kojimy w zespole, twórcom udało się znakomicie nawiązać do stylu mistrza.
Podczas przechodzenia Metal Gear Solid Delta: Snake Eater czuć na każdym kroku jak wielkim szacunkiem twórcy remake’u darzą ojca serii. Producenci starali się, aby ich gra pozostała jak najwierniejsza oryginałowi, a nowe rozwiązania techniczne jeszcze bardziej podkreśliły geniusz produkcji sprzed ponad dwudziestu lat. To wszystko plus głos Davida Haytera i główny utwór muzyczny śpiewany przez Cynthię Harrell, przenoszą nas wprost do pierwszej dekady XXI wieku, kiedy zagrywaliśmy się w oryginalne Metal Gear Solid 3: Snake Eater. Szczerze zachęcam Was do przeżycia tej przygody.
METAL GEAR SOLID Δ: SNAKE EATER
Damian "Fidojunior" Fitas
Listopad był dla mnie bardzo szalonym miesiącem. Grałem i gram po trochę we wszystko. Ukończyłem w końcu Ghost of Yotei, regularnie wracam do Battlefielda 6, aby nabić postępy w przepustce, bardzo podobnie ma się sprawa z Marvel Rivals. Chciałbym też zacząć wbijać kolejne poziomy prestiżowe, w Space Marine 2, zwłaszcza że nowe rzeczy do odblokowania wyglądają fenomenalnie, ale brak czasu niweczy moje plany.
Tym bardziej że w końcu naszła mnie ochota, na powtórne przejście Red Dead Redemption 2. Raz po to, aby przypomnieć sobie tę niezwykłą przygodę, a dwa, aby umilić czekanie, na Grand Theft Auto 6, i utwierdzić się w przekonaniu, że kolejny tytuł od Rockstara będzie następnym kamieniem milowym branży.
Red Dead Redemption 2
Podsumowanie recenzji
Warhammer 40,000: Dawn of War – Definitive Edition
Nie tylko w ramach recenzji, ale też w wolnych chwilach lubię sobie odpalić Dawn of War czy to na jedną rozgrywkę, czy na pełną krucjatę zdobywania planety, lub planet w jednym z dodatków. Uwielbiam klasyczne podejście do RTS-ów tej odsłony, której zabrakło sequelom. Liczba frakcji jest na tyle spora, że zapewni rozrywkę potrzebną by zabić czas w oczekiwaniu na Dawn of War 4.
Dalej niestety ubolewam, że nie pokuszono się o prawdziwy remake, a jedynie prosty remaster, ale jako gracz znający gry z tamtego okresu, to wyczuwam to dość nostalgiczne doświadczenie, gdzie postacie są kanciaste, animacje pokraczne w cutscenkach, a lip-sync nie istnieje. Ale hej! To jest strategia, więc nie przykładam tu aż takiej wagi do tego, jak coś wygląda z bliska. Najważniejsze, że klimat jest wyśmienity, a tego brakuje czasem niektórym współczesnym tytułom. [Damian "Fidojunior" Fitas]
Hollow Knight: Silksong
Hollow Knight: Silksong to gra, na którą czekałem dosłownie latami. Tytuł, który przez ostatnie siedem lat rósł do skali legendy, która miała nigdy nie zadebiutować. Momentami nawet byłem skory w to uwierzyć... aż tu nagle Team Cherry zaskoczyło i rozpoczęło machinę promocyjną na zaledwie dwa tygodnie przed premierą! Co to dużo mówić, to kontynuacja, jakiej oczekiwałem, za cenę, o której nikomu by się nie śniło.
Tytuł wziął wszystko, co uwielbiam w oryginalnym Hollow Knight i rozwinął to poza moje marzenia. Świat w Silksong jest ogromny i dosłownie wypchany zawartością. Świetnie bawiłem się eksplorując Pharloom i przy tym gubiąc się w tym cudownym świecie. Momentami faktycznie bywa lekko frustrująca, ale nie na tyle, by chcieć zrezygnować. To gra wymagająca, ale przy tak świetna i angażująca, że z przyjemnością spędziłem z Hornet dziesiątki godzin. Już teraz wyczekuję na rozszerzenie i wiem, że się nie zawiodę! [Przemysław Naglik]
Battlefield 6
Battlefield 6 okazał się udanym powrotem po wpadce, jaką była odsłona 2042. Daleko jednak tej części do tego, by nazwać ją prawdziwym powrotem do korzeni. Za ten fakt odpowiada przede wszystkim to, że bardziej niż na przywróceniu pożądanych przez graczy elementów z poprzedniczek, skupiono się na upodobnieniu Battlefielda do konkurencji, jaką jest Call of Duty.
Z tego względu gra stała się znacznie bardziej dynamiczna, do tego stopnia, że bardzo negatywnie odbija się to na znaczeniu pojazdów w trybach takich jak podbój. To samo spotkało mapy dla tego trybu, gdzie odległości między punktami są na tyle niewielkie, iż można porównać starania drużyn do biegu sztafetowego, gdzie o pojazdach nikt nawet nie pomyśli. Mimo wszystko produkcja zdecydowanie trzyma poziom i potrafi przyciągnąć na wiele godzin. [Rafał 'Resyaf' Gubała]
Verho: Curse of Faces
Czy Verho: Curse of Faces jest dla mnie zaskoczeniem? Nie. Byłem bowiem przy rozwoju tego tytułu obecny już od bardzo dawna i miałem przyjemność ogrywać wersje deweloperskie oraz demo na długo przed premierą. Verho może być jednak zaskoczeniem DLA WAS! 😎
Niepozorny dungeon crawler czerpie bowiem całymi garściami z kultowego King's Field oraz serii Dark Souls, a do tego dodaje sporo od siebie. Bardzo klimatyczny świat, intrygująca fabuła i mnóstwo, mnóstwo sekretów i smaczków. Niestety tytuł na razie jest dostępny tylko na PC, ale już niebawem ma powstać wersja konsolowa. Gorąco polecam! [Daniel "GoDlike" Kucner]
Super Mario Galaxy + Super Mario Galaxy 2
Super Mario Galaxy + Super Mario Galaxy 2 na Switchu to powrót do absolutnej czołówki platformówek 3D. Obie gry zachwycają nie tylko ponadczasową kreatywnością, lecz także świeżością, którą czuć nawet dziś – od zabaw grawitacją i skokami między mini-planetami, po nieustannie zaskakujące pomysły projektowe. Galaxy 2 wypada tu jeszcze śmielej: oferuje więcej mechanik, power-upów, wszystkiego.
Przy przeniesieniu na Switcha przeszkadza jedynie sterowanie wskaźnikiem w trybie mobilnym, które nie oddaje wygody oryginału z Wii — szczególnie przy bardziej dynamicznych fragmentach. Mimo tego oba tytuły bronią się doskonale: wyglądają bardzo dobrze, działają w 60 FPS i pokazują, dlaczego wciąż uważa się je za jedne z najważniejszych platformówek w historii. Idealny zestaw dla nowych i powracających graczy. [Mateusz "Casper" Kasperski]
Aztecs: The Last Sun
Aztecs: The Last Sun to intrygujący city-builder, w którym wcielamy się w wodza plemienia Azteków i staramy się zapewnić ochronę naszym podwładnym. Gra oferuje możliwość zdobywania surowców, rozbudowy sieci dróg, ale najważniejszym budulcem naszej chwały jest krew.
Krew pozwala utrzymać barierę ochronną, niezbędna do ochrony naszej wioski, a możemy pozyskać ją m.in. ze składanych ofiar, co tylko potwierdza krwawą kulturę Azteków. Graficznie tytuł prezentuje się dobrze, choć nie ma w nim zaawansowanych efektów graficznych. Aztecs: The Last Sun to wymagający, ale satysfakcjonujący city-builder, który śmiało mogę polecić. [Mateusz Cieślak]
Zobacz nasze wrażenia z Wczesnego Dostępu!
Moonlighter 2: The Endless Vault
Chociaż to dopiero wczesny dostęp, to już teraz mogę z całą stanowczością napisać, że Moonlighter 2: The Endless Vault to praktycznie perfekcyjne rozwinięcie formuły, jaką deweloperzy ze studia Digital Sun zaserwowali nam przy okazji części pierwszej. To niezwykle przyjemny rogalik z urokliwą oprawą graficzną oraz fantastyczną muzyką. Do tego dostajemy też satysfakcjonujący system walki oraz sporo logicznych minigierek związanych z upychaniem i handlem artefaktami.
Odblokowałem już wszystkie dostępne w obecnej wersji osiągnięcia i wprost nie mogę się doczekać aktualizacji z nową zawartością. Właściwie jedyną rzeczą, na którą mógłbym na tym etapie narzekać, jest niewielka liczba dostępnych biomów do zwiedzania, ale byłoby to chyba niesprawiedliwe w stosunku do produkcji, która nie odkryła przed nami jeszcze wszystkich swoich kart. [Michał "Libra" Marasek]
Zobacz nasze wrażenia z Wczesnego Dostępu!
Kingdom Come: Deliverance 2 – Mysteria Ecclesiae
Macie czasem tak, że niby bawicie się nieźle przy danym tytule, ale ostatecznie kończycie go z uczuciem wielkiego rozczarowania, bo jednak liczyliście na więcej? Ja miałem tak na pewno z Mysteria Ecclesiae, czyli trzecim i ostatnim rozszerzeniem fabularnym do Kingdom Come: Deliverance 2. Studio Warhorse dostarczyło nam kawał (chociaż biorąc pod uwagę długość rozgrywki raczej kawałeczek) dopracowanej, detektywistycznej zabawy w niezwykle urokliwym, Sedleckim klasztorze.
Samo DLC nie jest jednak domknięciem żadnych wątków, czy historią rozwijającą znacznie naszych ulubionych bohaterów. To po prostu nowa seria zadań pobocznych. Tylko i aż tyle. Opowieść Henryka, po genialnej podstawce, odstawiam zatem na półkę z lekkim niesmakiem. Zabrakło mi tu przynajmniej takiej emocjonalnej pogadanki jak słynny w giereczkowie dialog Geralta z Regisem zamykający przygodę z Krew i Wino. [Michał "Libra" Marasek]
Ghost of Yotei
Nowy tytuł autorstwa Sucker Punch skutecznie rozwija mechaniki, które znamy z Ghost of Tsushima. Yotei oferuje lepsze podejście do otwartego świata, odkrywając przed nami kolejne sekrety wraz z eksploracją. Świetnie wypada także rozszerzony ekwipunek głównej bohaterki, która tym razem może dzierżyć znacznie więcej broni niż tylko standardową katanę, a mechanika postaw dzięki temu została bardzo ciekawie urozmaicona.
Opowieść o zemście to bardzo typowy wątek dla gier PlayStation Studios, więc fabularnie obserwujemy eliminowanie kolejnych członków szóstki z Yotei. Historia mimo swojej prostoty potrafi jednak zaangażować, a Atsu zdecydowanie da się polubić. Ciężko nie zachwalać również oprawy graficznej, wiele nadrabiającej swoją stylistyką. To tytuł, który być może przeszedł trochę bez echa, ale jednocześnie jest to jedna z najbardziej interesujących produkcji tego roku. [Przemysław Naglik]
News Tower
Choć o News Tower dowiedziałem się przypadkiem, tak zdecydowanie chciałem tę grę sprawdzić od razu. Udało mi się to i nie żałuję ani sekundy spędzonej w nowojorskim świecie, gdzie gra o władzę toczy się za kulisami, a my budujemy swoje medialne imperium.
Ta prosta, choć wymagająca pomyślunku gra, na nowo rozpaliła we mnie chęć rozegrania kilku strategii oraz base builderów. Świetna produkcja, która chodzi jak marzenie, choć zdecydowanie nie jest to poziom całkowicie casualowy i w pełni bezstresowy, jako że gracz musi ogarniać wiele elementów biurowca naraz, co jest trudniejsze, niż się pierwotnie wydaje. [Piotr 'TheOtherOne' Franciszek]
Spongebob Kanciastoporty: Tytani Toni
Choć moje oczekiwania na nowego Spongeboba były całkiem spore, to nie mogę powiedzieć, że jestem szczególnie usatysfakcjonowany tym, co wyszło z Tytani Toni. Po ukończeniu całej przygody mam wrażenie, że to gra wyjątkowo budżetowa, którą stać było na wiele więcej. Konkurencja na rynku platformówek jest tak duża, że nie ma powodu, by sięgać po średni produkt.
Opowieść o konflikcie między Latającym Holendrem a Królem Neptunem miała ogromny potencjał, a zamiast tego otrzymujemy pięć, w większości nawet niezwiązanych z głównym wątkiem lokacji wypchanych powtarzalną zawartością. Całość bardzo szybko się kończy i sprawę ratuje być może sam humor. Wielkim problemem jest również rezygnacja z polskiej ścieżki językowej, bo to przecież produkt skierowany głównie dla dzieci. Traktujmy się poważnie. Czy ktoś z was ma ochotę słuchać angielskiego głosu Spongeboba Kanciastoportego? [Przemysław Naglik]
Dispatch
Moje największe odkrycie 2025 roku! Po kilku latach nieobecności Telltale Games troszkę zaczęło mi brakować epizodycznych tytułów nastawionych na opowieść i podejmowanie wyborów. Jako że seriale takie jak The Boys czy Niezwyciężony przyciągają do siebie ogromną publikę, to wybór dorosłego kina superbohaterskiego wydawał się bardzo racjonalną możliwością. Dispatch okazało się naprawdę świetne! Historia Roberta Robertsona, który musi zaopiekować się drużyną złożoną z byłych przestępców to strzał w dziesiątkę.
Genialnie napisani i świetnie zagrani, różnorodni bohaterowie sprawiają, że opowieść ogląda się z zainteresowaniem przez wszystkie osiem odcinków. Strategiczny system zarządzania herosami, choć jest całkiem prosty, to również potrafi pozytywnie zaskoczyć. Chciałoby się więcej, bo to świat, który można rozwijać przez wiele sezonów. Wierzę, że wybór pomiędzy Blonde Blazer, a Invisigal to nie wszystko, co ta gra ma do zaoferowania. Już teraz nie mogę się doczekać potencjalnej kontynuacji. [Przemysław Naglik]
Dragon Quest I & II HD-2D Remake
Rok, po wielkim sukcesie Dragon Quest III HD-2D Remake, Square Enix umożliwiło nam poznanie dwóch pierwszych części smoczej serii. Zadanie nie było proste, albowiem są to produkcje, które wielu graczom mogą wydawać się z dzisiejszej perspektywy mocno archaiczne. Twórcom udało się jednak znakomicie odświeżyć oba tytuły i znaleźć równowagę pomiędzy klasyką a nowoczesnością.
Remastery dwóch pierwszych Dragon Questów graficznie prezentują się naprawdę ślicznie, jednocześnie otwarcie nawiązując do NES-owej stylistyki. To samo można powiedzieć o rozgrywce, której pomimo kilku usprawnień, w dalszym ciągu bliżej do klasycznych tytułów JRPG. Oczywiście nie wszyscy będą z tego faktu zadowoleni. Jednakże nie ma co ukrywać, że Dragon Quest I & II HD-2D Remake to zestaw przygotowany z myślą o weteranach gatunku, którzy zdecydowanie będą bardzo zadowoleni. [Kamil "Bolognese" Kozakowski]
ARC Raiders
ARC Raiders był dla mnie objawieniem już od tech testów, ogrywanych parę miesięcy temu. Produkcja jest extraction shooterem, oferującym widok z trzeciej osoby. Nie jest to, jednak kolejna generyczna gra tego gatunku. ARC Raiders wyróżnia się oprawą audiowizualną, stawiając na retrofuturyzm, który w połączeniu z klimatem postapo tworzy mieszankę, od której ciężko się oderwać. Do tego gra jest pewnym fenomenem, gdyż w żadnym innym tytule nie zetknąłem się z tak skrajnym doświadczeniem w kwestii społeczności graczy. Wiele kontaktów z innymi łupieżcami wcale nie kończy się walką, gracze często wyciągają do siebie rękę, próbując ramię w ramię bez formalnych sojuszy, razem dokonać postępów w swoich celach.
Przeciwnicy w postaci wszelkiej maści robotów ARC są bardzo zróżnicowani, przez co zbagatelizowanie nawet niewielkiego zagrożenia ze strony dronów, szybko może przynieść nam zgubę. Jeszcze nie tak dawno mówiłem sobie, że to koniec z grami multiplayer dla mnie, że to nie na moje nerwy i motorykę. ARC Raiders udowodnił jednak, że gry multiplayer nie muszą być tylko dla "tryhardów", zarywających dziesiątki godzin w jeden tytuł i niedających szans takim niedzielnym graczom jak ja, którzy chcą sobie odrobinę popykać po pracy. Sięgnijcie po ARC Raiders, gdyż to topka gier multi w tym roku! [Rafał 'Resyaf' Gubała]
Anno 117: Pax Romana
Anno 117: Pax Romana okazało się odsłoną znakomitą, którą można zdecydowanie nazwać jedną z najlepszych. Dużo w tej materii zasług należy się obranemu kierunkowi dla rozwoju serii, a więc okres szczytu potęgi Cesarstwa Rzymskiego. Od zawsze twierdziłem, że takie bardziej klasyczne klimaty znacznie bardziej pasują do tej serii, niż parcie na nowoczesność czy futuryzm, który wymuszałby stworzenie nowych, coraz to bardziej pokręconych mechanik.
Kampania w Anno stoi na bardzo wysokim poziomie, oferując ciekawą, wartą poznania opowieść, którą dodatkowo można rozegrać również w ramach kooperacji. Konsolowy port, który ogrywałem, jest wykonany naprawdę solidnie, pokuszono się o liczne zaadaptowanie rozgrywki pod kątem czytelności, interfejsu, a także samego sterowania na padzie, dzięki czemu z ręką na sercu mogę powiedzieć, że na konsolowych kontrolerach da się grać w strategie z równą satysfakcją, co na myszce i klawiaturze. Jeśli kochacie ten gatunek, to tej pozycji nie możecie pominąć! [Rafał 'Resyaf' Gubała]
Call of Duty: Black Ops 7
Jeśli oceniać tegorocznego CoDa pod kątem samej kampanii, to okazałoby się, że to najgorzej wydane pieniądze w całym 2025 roku – durnowata fabuła, idiotyczne boty i kretyńskie ograniczenia rozgrywki solo. Niemniej fani szybkiej akcji multiplayer oraz wciąż wymagającego trybu zombie powinni być zadowoleni.
Tak, to znowu to samo, co w ubiegłym roku, podane w nieco odświeżonej oprawie (choć jak możecie przeczytać w recenzji, też nie do końca), ale w pełni grywalne. No, chyba że natraficie na krytyczny błąd DirectX pod koniec kampanii – wtedy z tą grywalnością może być różnie, ale dla kwiatka Woodsa (nie) warto! [iotr 'TheOtherOne' Franciszek]
DAVY x JONES
Ciężka sprawa z tym DAVY x JONES. Z jednej strony, uwielbiam pirackie klimaty i nawet w takiej surrealistycznej otoczce jest to nadal coś, co bardzo mi się podoba. Doceniam ilość pracy, jaką twórcy włożyli w stworzenie pirackiego piekła, jakie oddali nam do eksploracji i bardzo chciałbym to robić, ale, no właśnie, zawsze musi być jakieś „ale". W przypadku DAVY x JONES jest nim kompletnie spartolona mechanika walki, odbierająca mi jakąkolwiek frajdę z obcowania z tym tytułem.
Mocno trzymałem kciuki za twórców, aby jak najszybciej ją poprawili, ale dziś, po ponad trzech miesiącach od premiery wczesnego dostępu, dalej nie zadziało się w tej kwestii nic na tyle istotnego, żeby zmienić moje zdanie o systemie walki. Niemniej dalej śledzę kolejne aktualizacje i wracam za każdym razem, gdy widzę jakąkolwiek wzmiankę o zmianach w tym aspekcie, bo uważam, że sam koncept produkcji jest na tyle ciekawy, że warto jej dać szansę. [Michał "Libra" Marasek]




















Komentarze
Dodaj nowy komentarz: